[ Pobierz całość w formacie PDF ]

głowę tak, że runął na podłogę. Schyliwszy się, stwierdzi-łem, że i on już nic
przeciwko mnie nie może przedsięwziąć. Zapadła cisza; stałem bez ruchu, aby się
przekonać, czy strzał był słyszany. Nic nie drgnęło. Po chwili rozległ się
przyciszony głos och-mistrza:
- Effendi!
- Tak - odrzekłem.
- Czy umarłeś?
- Bezsens. Skoro odpowiadam, nie mogę przecież by~ umarłym!
- A więc nie uduszony, ani zastrzelony?
- Nie, najwyżej draśnięty nożem.
- Gdzie są ci dwaj straszni ludzie?
- Leżą tutaj i są nieprzytomni. Ale nie mów nic teraz. Jeszcze 313 niewiadomo, czy strzał nie był
słyszany.
Poczekaliśmy jeszcza parę chwil; ponieważ nikt nie nadchodził, pozwoliłem sobie
zapalić świecę. Lampy zapalić nie mogłem, była bowiem rozbita i zawartość jej
rozlana.
-Barckullah, chwała Bogu! -westchnął Pers -widzę, że jesteś zwycięzcą. Serce we mnie zamarło ze
strachu, gdy Sefir stał nad tobą, jak głodny tygrys, a potem runął na ciebie ze swoimi szponami!
Nigdy w życiu nie trząsłem się tak ze strachu, bo gdyby cię zabił, byłbym i ja zgubiony. Jestem
wprawdzie i odważnym wojownikiem, ale gdy się jest związanym, na nic się nie zda odwaga.
Kiedy mnie nareszcie rozwiążesz?
- Zaraz. Dla odmiany włożymy te sznury na nich.
Rozwiązałem go. Skoczył w radosnych okrzykach.
- Chwała Allahowi, straszne, potworne niebezpieczefistwo już minęło! Stawiłem mu jednak czoło z
całą odwagą.
- Nie krzycz tak! - przerwałem. - O twojej odwadze nic nie wiem, a jeżeli doprawdy sądzisz, że
niebezpieczefistwo już minęło, to się mylisz. Mamy tutaj tylko tych dwóch, a czeka nas jeszcze
trzydzie-stu trzech innych.
- Allah uchowaj nas! Jeszcze trzydziestu trzech! Co to będzie za koniec.
Zdjęty znów strachem, siadł, ja zaś związałem Sefira i jego pomoc-nika tak
mocno, jak tego wymagało bezpieczeństwo i byłem już gotów, gdy rozległ się
nawołujący głos Halefa:
- Sidi, sidi! Ktoś strzelał, jesteś tutaj?
- Tak Halefie! - odrzekłem równie głośno.
- Siedzę tutaj! Czy prędko przyjdziesz!
- Zaraz!
- Czy te łotry przyniosły mój korbacz? Czy nie widziałeś go?
Mimo powagi sytuacji, musiałem się roześmiać. Ledwie się mój poczciwy Halef
dowiedział, że jest uratowany, pieiwszą rzeczą, O Której pomy~lał, byi jego
upragniony bicz!
314
Nakazałem Persowi ciszę, wziąłem świecę i poszedłem do sąsied-niej izby. Gdy
ujxzał mnie wchodza!cego, rzekł:
-Sefiz chciałwe mniewmówiE, że jesteś jegowięzniem, aleja mu nie uwiexzyłem oczywiście i
pxzyxzekłem mu poufne spotkanie z moim korbaczem.
- Słyszałem. Nie kłamał; byłem jego więzniem, ale teraz oto jestem wolny i z kolei on jest moim
więzniem i to pewniejszym, niż ja przedtem. Opowiem ci wszystko pózniej, teraz chodz ze mną
do niego.
- Najpierw przywróć władzę moim członkom, w tym położeniu bowiem nie mogę oddać mojej
osoby do twojej dyspozycji! Był zawinięty w dywan i ponadto mocno związany. Tylko głowa
sterczała z tej wiązki. Wyswobodziłem go i ledwie stanął na nogach, wyciągnął rękę, wzniósł
dwa palce do przysięgi i rzekł:
- Tak, jak prawdą jest, że nareszcie wydostałem swą skórę z tego dywanu, tak prawdą jest, że
dotrzymam mego słowa i dam Sefirowi zakosztować mojego bicza! Zabrano mi go, ale
poszukam i odnajdę, nawet gdyby był ukryty na koficu świata, albo dalej! - Nie lubisz języka
mojego korbacza, sidi, ale tym razem możesz przeciw niemu mówić i robić co chcesz,
dotrzymam swego słowa!
-Bądz spokojny, Halefie! Dzisiaj zgadzam się z tobę najzupełniej.
Gdy słyszałem, że ci groził chłostą, a ty w odpowiedzi przyrzekłeś mu swój bat,
postanowiłem, że on się mu nie wymiga.
- Niechaj więc twoja zgoda i głębia twego zrozumienia będzie pochwalona, tak daleko, jak sięgać
może ludzka władza na ziemi! A teraz chodz, prowadz mnie do niego. Nie zwlekajmy ani chwili
z udzieleniem mu szczęścia mego powitania. Nie masz pojęcia, effendi, jaką gorączką
oczekiwania bije jego serce!
Wziął mnie za rękę i pociągnął za sobą. Wiedziałem, że tym razem nie mógłbym go
powstrzymać od wyrażenia swego gniewu  pieszczotą korbacza , jak się zwykł
wyrażać. Jednakże Sefir święcie zasłużył na tę karę, tak więc w tym wypadku
gorące życzenie Hadżiego zgadzało się 315 wyjątkowo z moim poglądem.
Wciągnął mnie do środkowej izby i chciał pójść dalej, gdy zatrzy-małem się i
rzekłem:
- Zanim wejdziemy do Sefira, musżę wiedzieć jak się z tobą obchodzono od chwili, gdy skoczyłem
do wody. Opowiedz mi!
- Czy nam to ucieknie! Zemdleję, jeżeli znów odwleczesz moje spotkanie z nim!
- %7łałuję bardzo, ale będę zmuszony pozwolić ci zemdleć. Muszę wiedzieć, jak się zachowywał, aby
móc należycie i odpowiednio potra-ktować go pózniej.
- A więc stłumię na razie moje namiętne życzenie, aby ci zdać sprawę; nadmieniam ci jednakże, że
za każdą minutę zwłoki dostanie pięE batów więcej!
- Więc prędko do rzeczy!
- Prędko? O, sidi, jakże mało masz zrozumienia dla obowiązku świadczeń przyjacielskich!
Przeciwnie, będę opowiadał jak najdłużej, bo im dłużej go będę pózniej okładał, tym bardziej
wzrośnie jego uznanie dla mojej życzliwości i tym głębiej wyrażę uczucie tkliwości, jakie łączy
nasze dwie dusze. A więc, co chcesz wiedzieć i co mam ci powiedzie~?
- Kiedy wyskoczyłem z czółna, nie miałeś zamiaru pójść za moim przykładem?
- Tak, miałem to na myśli i mógłbym to bez przeszkody wykonać, bowiem dwaj nasi przyjaciele z [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl