X

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się obudził. Na tym fotelu i tak się lepiej wyśpisz,
niż gdybyś miała się ściskać tam na górze. Ja będę
spała tu obok, w kuchni.
Dianna skinęła głową i opuściła wzrok na ran�
nego. Pierś mężczyzny unosiła się i opadała
w równym rytmie. Znowu stracił przytomność.
Delikatnie ułożyła mu ręce na piersi. Zastanawia�
ła się, czy kiedykolwiek dowie się, kim jest So�
lange, którą nieznajomy przyzywał w chwili
udręki. Potem z westchnieniem usadowiła się na
fotelu. Podwinęła pod siebie nogi i oparła głowę
na złożonych na poręczy dłoniach. Słyszała od-
głosy rozmowy w kuchni, to Hester gawędziła
z jednym z wartowników. Spoza domu dobiega�
ło monotonne brzęczenie cykad. Dianna była zbyt
zmęczona, by bronić się przed snem. Kiedy za�
padała się w niebyt, mimowolnie powróciły do
niej wspomnienia tego popołudnia. Niezależnie
od tego, czy będzie tego żałować, czy nie, musiała
przyznać przed samą sobą, że nigdy w życiu nie
było jej równie słodko, jak w ramionach Kita.
Do świtu były jeszcze dobre dwie godziny. Kit
stał, zadumany. Nie potrafił się zdobyć na to, by
zbudzić Diannę. Ciepłe światło świecy otaczało jej
twarz złotym blaskiem i nadawało włosom taje�
mnicze lśnienie. Wokół spokojnie oddychającej
dziewczyny zdawało się skupiać wszystko, co do�
bre i przyjazne. Kit nie pragnął teraz niczego wię�
cej, niż schronić się w jej ramionach przed wspo�
mnieniami dawnych okropności i ponurymi ob�
razami szaleństwa, jakie rozpętywało się właśnie
wokół Plumstead. Zdawał sobie jednak sprawę,
że nie ma żadnego prawa do pociechy z jej strony.
Stracił je przez swoje postępowanie wobec niej.
Z zaskoczeniem uświadomił sobie, że kochali się
zaledwie kilkanaście godzin temu. Miał wrażenie,
jakby od tego spokojnego słonecznego popołud�
nia, kiedy leżał przy niej w cichej sypialni, minęły
wieki.
Daviesowie mieli wiele szczęścia. Ich dom,
stajnia i stodoła spłonęły do szczętu, ale wy�
pędzone na pastwisko zwierzęta nie doznały
żadnej szkody. Gdyby bracia nie udali się z ran�
nym Francuzem do Plumstead, skończyliby
zapewne tak, jak ich sąsiedzi, Barnardowie. Na�
pastnicy zakradli się pod ich dom, skryli w wy-
sokiej kukurydzy i niespodziewanie zaatakowali
gospodarzy. Ciała Johna Barnarda i jego trzech
synów leżały na podwórzu, jego żona Dorothy
i dwie córki przepadły bez śladu. Indianie
chętnie brali kobiety w niewolę. Zawsze można
było dostać za nie okup lub sprzedać Francuzom.
Kit aż za dobrze wiedział, że prawdopodobień�
stwo odszukania zaginionych kobiet jest niewiel�
kie.
Objechał wraz ze swoim patrolem większość
gospodarstw w okolicy. Choć nikt prócz Barnar�
dów nie został napadnięty, zalecił wszystkim
ostrożność i radził, aby schronili się w Plumste-
ad. Wielu ludzi wolało pomimo wszystko pozo�
stać w domu, co go zbytnio nie dziwiło. Ostatnie
napady w okolicy Wickhamton miały miejsce
wiele lat temu i ludzie, a zwłaszcza nowo przy�
byli, nie zdawali sobie sprawy z rozmiarów nie�
bezpieczeństwa. Niewielu z nich pamiętało wy�
darzenia, które Kitowi na zawsze wyryły się
w pamięci, prześladowały go każdego dnia i -
był tego pewny - miały pozostać w jego świa�
domości i snach już do końca życia.
Była wtedy wczesna jesień. W dzień było sło�
necznie i ciepło, ale nocą przymrozek ścinał ka�
łuże cieniutką warstewką lodu. Amity Sparhawk
spędziła noc w Wickhamton, pomagając odebrać
skomplikowany poród. Kit miał jechać następne�
go dnia po matkę, ale w ostatniej chwili z jakie�
goś powodu plany uległy zmianie i zamiast niego
pojechał do miasteczka ojciec wraz z najmłodszą
córką, Tamsin. Kiedy nie wrócili do kolacji, wy-
jechał im na spotkanie pewny, że zagadali się ze
znajomymi.
Nie żywił żadnych złych przeczuć, kiedy ga�
lopując do miasteczka, ujrzał nagle ich zwłoki
rozrzucone na drodze.
Gdyby pojechał wtedy zamiast ojca... Gdyby
wyjechał im wcześniej na spotkanie!
Nikt nigdy nie winił go za to, co się wyda�
rzyło. Pastor kazał mu nawet widzieć w tym do�
wód łaski Boga, który zechciał zachować go przy
życiu. Tylko on w nieskończoność powtarzał so�
bie, że wszystko mogło wyglądać inaczej. Nie�
ustannie rozpamiętywał wydarzenia tamtego
dnia, starając się dociec, dlaczego potoczyły się
właśnie tak. Kiedy klęczał na pustej drodze nad
ciałami najbliższych sobie ludzi, coś w nim na za�
wsze umarło. Wytropił czterech Mohikanów, bę�
dących sprawcami tej zbrodni, pojmał ich i oddał
w ręce prawa. Gdy patrzył, jak ich wieszano, zro�
zumiał, że zemsta nie daje prawdziwej pociechy.
Usiłował uciec przed cierpieniem w pracę, kar�
czował lasy, ściągał nowych osadników, wznosił
tartaki i młyny, wszystko to niewiele pomagało.
Nic nie mogło ukoić jego cierpienia ani poweto�
wać straty.
Jak wyjaśnić te sprawy Diannie?
Nie potrafił oderwać od niej wzroku. Patrzył
na nią ze świadomością, że bezpowrotnie upły�
wają bezcenne chwile, jedyne, jakie będą mieli dla
siebie w ciągu najbliższych dni lub nawet tygo�
dni, a jednak nie mógł się zdobyć na to, by ją
obudzić. Jeżeli nawet znajdzie słowa, którymi
mógłby jej wszystko opowiedzieć, to czy ona go
zrozumie?
Zanim jeszcze otworzyła oczy, wiedziała, że
Kit jest obok niej. Gdy wreszcie uniosła ciężkie
powieki i zobaczyła jego zarośniętą, zakurzoną,
pełną nieopisanego smutku twarz, nie miała po�
jęcia, co powiedzieć. Sparhawk miał zaczerwie�
nione oczy, a usta zaciśnięte w wąską linię. Nie
wyglądał na człowieka, który miałby coś dobrego
do powiedzenia.
- Musimy porozmawiać - zaczął.
Potrząsnęła wojowniczo głową.
- Nie mamy o czym rozmawiać.
Czy to naprawdę musi tak wyglądać? pomy�
ślał, śmiertelnie znużony. Wiedział już, że gdy
Dianna jest w takim nastroju, nie sposób jej prze�
konać. Pomimo to postanowił spróbować.
- Dianno, kochanie, żałuję...
- Obejdę się bez twego żalu i bez ciebie! -
ucięła stanowczym głosem. - Mam dosyć włas�
nych kłopotów i nie życzę sobie, byś kiedykol�
wiek wspominał o wczorajszym dniu!
- Dianno...
- Nie chcę słyszeć ani słowa więcej! - Pode�
rwała się z fotela i chwyciła bandaże. - Muszę
opatrzyć rannego i mam nadzieję, panie Spar�
hawk, że nie będzie mi pan w tym przeszkadzał.
Kit westchnął i potarł czoło. Co mógł jej po�
wiedzieć przy tym półżywym Francuzie? Gdyby
nie był tak zmęczony i przybity, roześmiałby się
z całej sytuacji, ale w tej chwili po prostu nie miał
na to siły.
- Powiedział coś ciekawego?
- Nic - odparła krótko.
Dianna zacisnęła zęby i zmieniała opatrunek na
głowie Francuza, modląc się w duchu, by Bóg nie
pozwolił jej zemdleć w obecności Kita. On zaś pa�
trzył na nią z prawdziwym podziwem. Jej palce
były sprawne i pewne, jakby była urodzoną pie�
lęgniarką. Ranny poruszył się niespokojnie i Dian�
na odezwała się do niego po francusku. Niezrozu�
miałe słowa wydały się Kitowi przejmująco zmy�
słowe i uwodzicielskie. Kiedy skończyła i mężczy�
zna znów zapadł w odrętwienie, nie umiał po�
wstrzymać się przed zadaniem jej pytania.
- Co mu powiedziałaś? - odezwał się niecier-
pliwie.
- Nikomu nie ufasz, prawda? Nie powiedzia�
łam mu nic takiego, czego musiałabym się wsty-
dzie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.