W którymś momencie złapała się na tym, że przestała
Pani Porter podwiozła ją, a sama wybrała się z przyjaciół-
go słuchać. Myślami była na Cape Cod i choć przy stoliku
ką do kina i po filmie miała córkę odebrać. Dziewczyna nie
naprzeciwko niej siedział opalony blondyn, przed oczami
mogła więc zadzwonić do niej i poprosić, żeby przyjechała
miała obraz uśmiechniętego chłopca z rozwianymi na
po nią wcześniej.
wietrze włosami. Widziała błyszczące ciemne oczy, takie
Marc wyglądał jak zawsze świetnie. Na tle mocno opa-
jakie miał Scott, gdy opowiadał o swojej łodzi. A potem
lonej twarzy jego niebieskie oczy wydawały się niemal
nagle ujrzała w myślach te same oczy, tyle że teraz miały
błękitne. Siedzące przy sąsiednich stolikach dziewczyny
zupełnie inny, smutny, wyraz... taki jak wtedy kiedy...
popatrywały na niego z zachwytem, a na Kathryn z zazdroś-
Kiedy zadzwonił Marc!
cią. Najpierw sprawiało jej to satysfakcję, potem zaczęło ją
Nagle zrozumiała te dziwne fochy Scotta. I za pierw-
irytować, a w końcu śmieszyć. Zdała sobie bowiem sprawę,
szym, i za drugim razem wypadł niczym poparzony z domu
że tak naprawdę ten chłopak nie bardzo ją obchodzi, tak
jej dziadków po tym, jak zadzwonił do niej Marc.
jak nie obchodziły jej snobistyczne dyskoteki i kluby w Cannes
Scott był zazdrosny. Kathryn zdawała sobie sprawę, że
i Monte Carlo i ludzie, których w nich spotykał.
zazdrość nie należy do uczuć, które należy pochwalać,
Kiedy o tym wszystkim opowiadał, miała wrażenie, że
ale nie miała mu jej za złe. Słyszała co prawda wypowie-
nie spędzili wakacji na dwóch różnych kontynentach, lecz
dzi mądrych ludzi o tym, że zazdrość wcale nie jest
na dwóch różnych planetach. Co więcej, ta planeta, na
dowodem czyichś uczuć, i zwykle się z tym zgadzała.
której była ona, podobała jej się znacznie bardziej niż ta,
Teraz jednak miała nadzieję, że Scott był zazdrosny nie
którą tak zachwycał się Marc.
dlatego, że taki jest już z natury, ale dlatego że mu na
Słuchała go z coraz większym znudzeniem.
niej zależy.
- Ale ty w ogóle nic nie mówisz - powiedział, widząc
- ...nie sądzisz? - usłyszała nagle głos Marca.
jej dość niewyrazną minę. - Jak tam było na Cape Cod?
Wiele by teraz dała, żeby się dowiedzieć, na jaki to temat
Nie miała ochoty opowiadać mu o wycieczkach rowero-
ma wyrazić swoje zdanie, bo nie miała bladego pojęcia,
wych, obsiewaniu wysp czy spacerze po Pnwincetown, i to
o czym on mówił.
nie dlatego, że wstydziła się tak spokojnie spędzonych
- Przepraszam cię, zamyśliłam się na chwilę - powie
wakacji. Bała się, że jeśli opowie o tym Marcowi, to
działa.
wszystkie miłe wspomnienia stracą swój czar.
- Na chwilę? Nie słuchasz mnie już od dłuższego czasu.
Wzruszyła więc ramionami i rzuciła:
Nie interesuje cię to, o czym mówię?
- Jak to na Cape Cod. W pierwszym odruchu miała ochotę skłamać. Półtora
90 91
Jackie Stevens Nigdy nie mów nigdy
miesiąca temu z całą pewnością zrobiłaby to w podobnej że wkrótce się odezwie, żadne z nich nie mówiło tego
sytuacji, dziś jednak zdobyła się na szczerość. poważnie.
- Tak naprawdę to nie interesuje mnie to ani trochę.
Marca zatkało. Przez chwilę przyglądał jej się uważnie,
w końcu odezwał się nienaturalnie spokojnym głosem: IN o wreszcie! - zawołała Rebeca, patrząc ze zdumieniem
- Zupełnie się zmieniłaś w czasie tych wakacji. na przyjaciółkę. - Wiedziałam, że w końcu przejrzysz na
- Chyba masz rację - przyznała, a po dłuższej przerwie oczy, ale nie przypuszczałam, że tak szybko.
dodała: - Ale ty jesteś taki sam. Siedziały na dywanie w pokoju Kathryn, między wciąż
- Nie wiem, o co ci chodzi - obruszył się chłopak. - nierozpakowanymi pudłami. Rebeca, która od tygodnia była
Masz do mnie o coś pretensję? dumną posiadaczką prawa jazdy, przyjechała z samego rana
- Nie, skądże. i mogła zostać u Kathryn na cały dzień. Miały więc mnóstwo
- Naprawdę jesteś całkiem inna. czasu na zwierzenia.
- Ale chyba wolę siebie taką, jaka jestem teraz. Tak jak to często bywa z przyjaciółkami, które długo się [ Pobierz całość w formacie PDF ]