[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powiedzieć nasz pokój!
Polly weszła do środka. Sypialnia była śliczna. Naturalne tkaniny, stonowane, neutralne kolory
oświetlone promieniami słońca wpadającymi do środka poprzez szczeliny drewnianych okiennic.
Największą uwagę zwracało wielkie łoże z kutego żelaza, stojące na samym środku.
Aoże Simona. Polly doznała dziwnego uczucia. Przypuszczalnie było to łóżko, w którym spała
również Helena, gdy tutaj bywała. Aóżko, w którym się kochali. Czy całował Helenę tak, jak
wczorajszej nocy pocałował ją?
Poczuła ucisk w sercu i szybko odwróciła wzrok. Wspo-
mnienie głupiego pocałunku pobudziło wyobraznię. Jak to będzie położyć się obok Simona dzisiejszej
nocy, dokładnie znając dotyk jego ust, jego twardego ciała przyciskającego ją do materaca i jego
silnych dłoni, gładzących jej ciało?
Nie bała się. To jasne, że Simon nie zamierza powtarzać wczorajszego eksperymentu. Przez cały dzień
rozpływał się nad Heleną i Chantal, które miały jedną wspólną cechę - były zupełnie inne niż ona.
Najwyrazniej nie uważał jej za kobietę atrakcyjną, i uznała, że to bardzo dobrze. Ona myślała o nim
podobnie.
Spojrzała na niego ukradkiem spod rzęs. Naprawdę wcale nie był przystojny, a już na pewno nie w
porównaniu z Philippe'em. Jednak musiała przyznać, że miał to coś. Przy pierwszym spojrzeniu jego
tw,arz wydawała się zwyczajna, ale już drugie pozwalało dostrzec coś niepokojącego w mocno
zarysowanej szczęce i surowej linii ust. Może nie prezentował się nadzwyczajnie, ale powiew
chłodnego opanowania i hamowanej siły można było uznać za bardzo atrakcyjne.
Jeśli się w czymś takim gustowało, oczywiście.
Niepokoiło ją jednak, że wie, jak wspaniale umięśnione jest jego ciało, jak kuszące są te chłodne usta,
które będą dzisiejszej nocy tak blisko niej. Już sama myśl o tym wywoływała dreszcz emocji. Polly
gwałtownie podeszła do okna. Otworzyła okiennice i jej oczom ukazał się widok wierzchołków
drzewek oliwnych i falistych wzgórz porośniętych kołyszącą się na wietrze lawendą.
- Jak pięknie!
- Jest jeszcze jeden pokój, w którym mogłabyś spać do przyjazdu Chantal i Juliena - powiedział
szorstko Simon.
Polly zamarła. Tego nie musiał mówić. Nie mogła przyjąć tej propozycji, bo zapewne pomyślałby, że
obawia się spędzić z nim noc.
- Myślę, że na dwie noce nie warto - odpowiedziała więc. Odwróciła się w jego stronę i wzruszyła
ramionami, z nadzieją, że wyglądało to wystarczająco naturalnie. - Sam przecież powiedziałeś, że
wczorajsza noc nie stanowiła żadnego problemu, możemy więc kontynuować.
- Mam nadzieję, że nie w taki sam sposób jak wczoraj - odparł Simon, umyślnie rewanżując się
sarkazmem.
Obecność Polly w jego sypialni dziwnie go niepokoiła. Miał nadzieję, że po przyjezdzie tutaj
uświadomi sobie, jak bardzo nie pasuje do jego życia, ale nie wiedzieć czemu Polly zdawała się
wyglądać na bardziej zadomowioną niż Helena była kiedykolwiek.
- Czy może powinienem przygotować się na conocne pocałunki? - brnął dalej, zupełnie bezsensownie,
chcąc za wszelką cenę podkreślić, że wcale, ale to wcale, nie miał zamiaru potraktować tego
niepokojącego pocałunku poważnie. Nie był jednak do końca pewien, kogo tak naprawdę powinien
przekonywać. Polly czy może siebie?
- Oczywiście, że nie. - Zarumieniła się. - Nie wydaje mi się, żeby którekolwiek z nas miało ochotę
powtórzyć to szczególne doświadczenie.
- Czyżby?
Serce Polly mocniej zabiło. Niepewnie spojrzała na stojącego w drugim końcu pokoju Simona. Chyba
żartował...? Lecz on patrzył na nią z nieprzeniknionym wyrazem twarzy.
- Chyba nie powiesz mi, że ci się podobało? - zapytała, zdając sobie sprawę, że jej głos zabrzmiał
niezbyt pewnie.
- A tobie nie? - odparował.
Polly przygryzła wargę. Mogła zaprzeczyć, ale wtedy na pewno poznałby, że kłamie. Podobało jej się.
Taka była prawda.
- Było w porządku - odpowiedziała odważnie. - Ale to tylko pocałunek. - Nerwowo przełknęła ślinę. -
Nadal jesteś dla
mnie tym samym, dawnym Simonem, a ja niczym się nie różnię od tej Polly, którą zawsze znałeś.
- No, nie wiem - odparł Simon, przyglądając się jej. -W Polly, która mnie wczorajszej nocy
pocałowała, nie rozpoznałem niczego znajomego.
- Do niektórych czynności potrzeba dwojga - zauważyła Polly, próbując ukryć zakłopotanie. - Ty
również mnie całowałeś, o ile dobrze pamiętam!
- To prawda, ale tylko dlatego, że niegrzecznie byłoby nie przyłączyć się do twojego entuzjazmu!
- No cóż, nie musisz się niczego obawiać. Drugi raz się na to nie zdecyduję!
- Obawiam się, że będziesz musiała - oświadczył Simon chłodno. - Qd czasu do czasu będziemy
musieli się pocałować, by przekonać Juliena i Chantal, że jesteśmy w sobie zakochani.
- Do tej pory raczej nie zachowywałeś się jak zakochany - zauważyła Polly zgryzliwie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl