wkrótce zamarł, kiedy zatopiła się bez reszty w objęciach Kurta.
Poczuła, jak jego jedna ręka wędruje wzdłuż jej pleców, a druga
zagłębia się we włosach.
Uraza ustąpiła miejsca cudownemu, ekscytującemu uczuciu.
Mogłaby tak tkwić w jego ramionach bez końca...
Kurt jednak uwolnił ją z objęć, opuścił ręce i odsunął się nieco. Ze
zdumieniem ujrzała na jego ubraniu wyraznie zaznaczone mokre
odbicie swojego ciała. Widok ten był tak sugestywny, tak
prowokujący, że musiała odwrócić wzrok, żeby zachować spokój.
Kurt mylnie zinterpretował jej zachowanie.
- Andreo, przepraszam. Nie chciałem tego. Nieraz ganiłem
kolegów za takie zachowanie. Ja... - Po raz pierwszy zauważyła, że
43
RS
brakuje mu słów. - Chodzi o to, że... Chciałem po prostu, żebyś
wiedziała, że masz prawo do własnego zdania.
Skinęła głową.
- Rozumiem - wydusiła z siebie, nie mogąc się powstrzymać, by
na niego nie spojrzeć. -Powiedzmy, że to przez zachód słońca.
A jednak to nie zachód słońca kazał Andrei odpowiedzieć
pieszczotą na pieszczotę. Nie sprawił tego nawet zwykły pociąg
fizyczny. To było coś innego, coś, czego nie potrafiła jeszcze nazwać.
Przyglądała się, jak Kurt wychodzi tyłem z wody, nie odrywając od
niej wzroku. Przez chwilę wpatrywali się w siebie zakłopotani.
Andrea uznała, że to ona powinna wyprowadzić ich z kłopotliwej
sytuacji.
- Skoro już mówimy o własnych poglądach, czy mogę wyrazić
następny?
- Proszę.
- Martwię się o Judy. Wiem, że Dan i Jim Stevens najlepiej
potrafią ocenić jej możliwości, ale mnie Judy wydaje się taka... taka...
- Jaka?
- Nie wiem. Zagubiona jest tu chyba najlepszym określeniem.
Wiem, że sama jestem stażystką i muszę dowieść własnych
możliwości, ale martwię się o nią.
- Co chcesz, żebym zrobił, Andreo? Porozmawiał z Jimem?
- Nie - odparła pospiesznie. - Czy mógłbyś jednak poprosić
Dana, żeby obserwował bacznie Judy, aż oswoi się z pracą? Sama
bym go o to poprosiła, ale nie jesteśmy w najlepszych stosunkach.
- Rzeczywiście nie jesteście. W przeciwieństwie... Przez chwilę
myślała, że zrobi aluzję do tego, co się
między nimi wydarzyło.
- Porozmawiam z Danem po kolacji w twoim imieniu - odparł
zamiast tego.
Odetchnęła z ulgą, po raz pierwszy przyjmując z zadowoleniem
fakt, że Kurt nie lubi się rozwodzić na tematy osobiste.
- Dziękuję. Będę ci wdzięczna.
- A skoro mowa o kolacji, nie zjesz ze mną? Andrea o mało się
44
RS
nie zachwiała; nie ufała we własne siły w obecności Kurta,
szczególnie że wciąż widziała odbicie swego ciała na jego ubraniu. Z
powrotem zanurzyła się w wodzie, chcąc powstrzymać drżenie
kolan.
- Nie, dziękuję. Popluskam się jeszcze trochę, muszę ochłonąć. -
To zdanie kryło w sobie także inną prawdę. - Nie czekaj na mnie.
Kurt pochylił się i podniósł z ziemi coś, co leżało w suchym
miejscu.
- Przyniosłem ci ręcznik i latarkę - powiedział i położył
przyniesione rzeczy obok jej tenisówek.
- Nie musiałeś zaprzątać sobie tym głowy! - Zdumiała ją jego
troskliwość.
- Nie chcę, żeby moja stażystka nabawiła się zapalenia płuc albo
złamała nogę. Do zobaczenia rano.
Andrea obserwowała jego odejście z mieszanymi uczuciami. Z
ulgą, że jego kuszące ramiona nie znajdowały się już w pobliżu, i z
żalem - z tego samego powodu.
45
RS
ROZDZIAA PITY
- Uwaga, wsiadamy! - krzyknął przewodnik karawany mułów. -
Jeżeli ktoś potrzebuje pomocy, niech podniesie rękę do góry! Nie
wstydzcie się. Nie każdy musi być obeznany z tymi zwierzętami, a
bywają bardzo trudne.
- Ty nie będziesz dzisiaj dla mnie trudny, prawda, kochanie? -
Zwierzę zatrzepotało długimi rzęsami, jakby chciało zapytać: Kto,
ja?". Andrea uśmiechnęła się, pogłaskała przydzielonego sobie muła
po nosie i poprawiła popręg.
Dopiero co wzeszło słońce, a już Phantom Ranch tętniło życiem.
Przybyli ubiegłego wieczora jezdzcy wyskakiwali z łóżek i śpieszyli
do zagrody dla mułów; wkrótce mieli wyruszyć w drogę powrotną
szlakiem Południowy Kaibab. Także Andrea musiała się pakować w
pośpiechu. Rozpamiętywanie pocałunku Kurta, niepokój Judy i
podekscytowanie w związku z pierwszą przejażdżką na mule
sprawiły, że długo nie mogła usnąć.
Tego ranka nie widziała jeszcze Kurta. Mimo pośpiechu,
przyłapała się na tym, że szuka go wzrokiem. W końcu to mój
instruktor, usprawiedliwiała się w duchu. Powinnam trzymać się
blisko niego. Nie natknęła się jednak na Kurta, za to zauważyła w
zagrodzie Judy.
- Cześć, Andreo. Próbowałam cię obudzić, ale miałaś twardy
sen. Cieszę się, że zdążyłaś.
- Ja także. Kurt zrobiłby mi awanturę, gdybym się spózniła. - To
mówiąc, rozejrzała się dookoła. - Nie widziałaś go tu gdzieś w
pobliżu?
- Nie. Nie jadł z nami śniadania.
- No cóż, mam nadzieję, że się zjawi. No to powodzenia. Cieszę
się, że pojadę na mule.
- Ja tego nie znoszę - odparła Judy, marszcząc nos. - Okropne,
cuchnące stworzenia. Do zobaczenia wieczorem na górze.
Andrea pomachała koleżance na pożegnanie z wyrazem
46
RS
zamyślenia na twarzy. Muły nie cuchną bardziej od innych zwierząt,
pomyślała. Przeciwnie, są czyste i zdrowe; lśniąca sierść świadczy o
częstym szczotkowaniu. Judy chyba widzi swoją pracę tylko od
czarnej strony.
- Nie słuchaj jej, kochany -mruknęła do zwierzęcia, drapiąc je za
długimi, jedwabistymi uszami. - Nie wie, co mówi. Ja uważam, że
jesteś cudowny.
- Dziwne określenie w stosunku do muła. Andrea rozjaśniła się
na dzwięk głosu Kurta.
- Możliwe. - Odwróciła się, żeby go powitać.
- Dzień dobry, szefie.
- Dobrze spałaś?
- Jak niemowlę - skłamała. - Jestem spakowana i gotowa do
drogi.
- Czy pomóc ci dosiąść muła?
- Nie, dziękuję. Mam wprawę w jezdzie wierzchem.
- Na dowód swych słów odwiązała wodze przytwierdzone do
słupka, przełożyła je do jednej ręki, po czym z gracją wskoczyła na
siodło. Jej muł stał cierpliwie, strzygąc uszami.
Kurt przyglądał się, jak reguluje długość strzemion.
- Będę dzisiaj zamykał karawanę. Chciałbym, żebyś jechała tuż
przede mną, więc przepuść wszystkich.
Andrea skinęła głową, głaszcząc delikatnie zwierzę po karku.
- Coś jeszcze?
- Tak. Muły mają swoje zwyczaje. Odbyły tę podróż wiele razy;
nie próbuj więc w czasie jazdy nim kierować. Niech idzie śladami
swego poprzednika.
- Rozumiem. To tak jakby naprowadzał muła automatyczny
pilot.
- Dokładnie. Wielu początkujących jezdzców nie może się
powstrzymać, żeby nie odciągać muła od krawędzi zbocza.
- Nie będę tego robiła. Wiem, że lubią się trzymać samego
obrzeża szlaku.
- Nie wiedziałem, że mówiono wam o tym w czasie szkolenia -
47
RS
zdziwił się Kurt, unosząc brwi do góry.
- Bo nie mówiono. Dowiedziałam się od Judy.
- Dan powiedział mi, że była bardzo zdenerwowana. [ Pobierz całość w formacie PDF ]