w Jane, oblizując mięsiste wargi i jakby rozkoszując się na myśl o
smakowitym deserze. Widząc w jego oczach błysk lubieżności,
poczuła, że ogarnia ją przerażenie. To przerażenie spotęgowało się
jeszcze, gdy Richard na chwiejnych nogach obszedł łoże,
uniemożliwiając jej ucieczkę. Miała za sobą ścianę, nie mogła się cofać
dalej.
W następnej chwili wpadła w panikę. Ten ohydny, odrażający,
pijany mężczyzna zamierzał wziąć ją siłą i zniewolić. Tamtego dnia, w
lesie, po raz pierwszy dostrzegła dowód na to, że mieszka w nim bestia,
która teraz ponownie się przebudziła.
Jane przygryzła dolną wargę, bojąc się, że tego, na co się zanosi,
nie przeżyje.
Odejdz, Richardzie. Nie masz prawa tutaj przebywać.
Chcesz się położyć, tak? Dobrze. Połóż się. Ja ci w tym nie
przeszkadzam. Roześmiał się donośnie, a jego śmiech przeszedł zaraz
w pijacką czkawkę. Nie udawaj bojazliwej& przecież leżałaś w łożu
z Sinningtonem. Po dzisiejszej nocy jednak dowiesz się, ślicznotko, jak
to jest z prawdziwym mężczyzną. Kiedy skończę, przekonasz się, co
czynię z kobietami, które okazały mi wzgardę. Oświadczam ci, Jane, że
dotychczas żadnej kobiecie nie udało się zapanować nade mną.
Nawet Lucy Lambert?
Na dzwięk tego imienia Richard zesztywniał i otworzył szerzej
oczy, by następnie roześmiać się głośno szaleńczym śmiechem.
No tak& Lucy& rozkoszna mała Lucy wybełkotał i pogroził
Jane palcem. Dowiedziałaś się tego od Sinningtona? No tak, od
kogóż by innego?!
Miałeś z nią romans! odrzekła. Zabiłeś ją, Richardzie?
Aniston zmienił się na twarzy i potrząsnął głową tak, jakby chciał
pozbyć się obrazu Lucy z głowy.
Ta głupia dziewczyna zaszła w ciążę wybełkotał gniewnym
tonem. Jej ojciec i ci przeklęci bracia& gdyby się dowiedzieli&
posiekaliby mnie na kawałki.
A więc ją uciszyłeś. Tak było?
Dostała histerii, kiedy jej powiedziałem, że odchodzę. Uczepiła
się mnie, więc odepchnąłem ją& Upadła. Nie podnosiła się&
Podszedłem i zobaczyłem, że nie żyje&
Wrzuciłeś ją więc do jeziora i upozorowałeś samobójstwo.
Jane aż wzdrygnęła się na myśl o tym. Był to czyn tchórzliwy i godny
pogardy. Brzydzę się tobą, Richardzie. To, co zrobiłeś, było wstrętne,
podobnie jak wstrętna była ta ohydna plotka, którą rozpuściłeś o mnie i
Guyu. A Guy? Wyciągnąłeś na niego swój sztylet tamtego dnia w lesie,
prawda? A on się tylko bronił, a i tak próbowałeś go obwinić.
Tak syknął Richard z błyskiem w oku. On& za swoją
arogancję& zasłużył na śmierć.
A więc to tak, pomyślała Jane. Prawda jest taka, że to Richard
usiłował zabić Guya, a nie na odwrót. On się tylko bronił. Nie kłamał.
Przyszło jej teraz do głowy, jak się musiał czuć, gdy go
oskarżała, a potem nie chciała wierzyć wyjaśnieniom. Na myśl o tym
ogarnął ją wstyd. Miała okazję, by dać mu dowód swej lojalności, a
tymczasem zawiodła go. Serce jej pękało na tę myśl, bo wiedziała, że
jest winna czegoś bliskiego zdradzie.
Jesteś podły, Richardzie powiedziała. Guy po prostu się
bronił. Idz stąd, zanim ktoś tu się zjawi. Nie chcę cię już nigdy więcej
widzieć. Dzielę tę komnatę z inną damą i ona zaraz tu będzie.
Ależ nie, nikt nam nie przeszkodzi, bo lady Ann wyjechała do
rodziny. Bóg mi świadkiem, Jane, jesteś bardzo piękna! Sinnington ma
szczęście, mając cię za żonę.
W jego chrapliwym głosie zabrzmiała nuta podziwu. Wyciągnął
niepewnie rękę i ujął w nią długie pasmo jej rozpuszczonych włosów.
Jane ogarnęła furia. Choć była przerażona, uderzyła go.
Nie dotykaj mnie! Nie śmiej mnie tknąć! zawołała głosem
zachrypłym ze strachu i obrzydzenia.
Richard, słaniając się na nogach, popatrzył na nią z góry i w jego
zaczerwienionych oczach pojawiło się pożądanie. Czknął z aprobatą.
Boże, ależ ty jesteś zachwycająca wybełkotał i rzucił się ku
niej.
Złapał ją obiema rękami za włosy i szarpiąc brutalnie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]