[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Czy on ma choć mgliste pojęcie. Jak jego ojciec się dręczył? Jak go to
przerażało? Teraz to wszystko czuła, gdyż Leland jej na to pozwolił.
Rozgniewana tym, że mężczyzna, którego pokochała, może być tak
nieprzejednany, zawołała:
 Czy kiedykolwiek naprawdę wierzyłeś w to, że możesz być ze
mną, jeśli nie starasz się zrozumieć nawet własnego ojca?
82
ROZDZIAA DZIESITY
 Skąd te łzy? Chyba nie zaczęłaś wierzyć, że mimo wszystko
możecie myśleć o wspólnej przyszłości? I cóż... czyżby jego gwiazda
przyblakła?
Roanne biegła przez las nie zwracając uwagi na ścieżkę, którą
zwykle wracała do siebie, a w uszach wciąż brzmiał jej głos Huntera,
wołającego jej imię. Nie chciała na razie iść do domu. Reeve mógł już
wrócić ze swojej przechadzki, a nie powinien zobaczyć jej w takim
stanie.
 Roanne... Roanne... ty głupia. Nic by z tego nie wy szło .
 Nigdy nie twierdziłam, że coś by wyszło  mruknęła równie
zła, jak przybita.
 Dlatego, że w głębi serca zaczynasz już wierzyć, że jesteś taka
jak ja .
 Nigdy nie będę taka, jak ty. Nigdy!
 Ostrożnie, kochanie, mówisz do samej siebie .
 Zostaw mnie w spokoju  wrzasnęła przyciskając ręce do
uszu.
Krzyk rozpłynął się w poszumie lasu, który kołysał się pod
naporem wiatru. Wyglądało to, jakby jacyś giganci litowali się nad
nią, wyciągali do niej ramiona. Spojrzała w górę pragnąc, by ich
gałęzie znajdowały się niżej, by mogła wspiąć się do góry i znalezć w
ich błogich, kojących objęciach. Uczucie straty, przyznanie się do
porażki było tak bolesne w swej świeżości, że czuła jakby gdzieś
uleciała cała siła i chęć do życia. Sposób, w jaki obszedł się ze swoim
ojcem, jego gniew i pochopne sądy jedynie utwierdziły ją w
przekonaniu, że musi podjąć taką decyzję. Woli żyć bez niego, niż
myśleć, że się na niej zawiedzie. A teraz już nie wątpiła, że tak by się
stało.
Osunęła się na kolana, na miękki dywan z mchu i torfu,
przyciskając do ust zaciśnięte dłonie. Gdzieś głęboko narastał w niej
szloch. Płakała z powodu całego zła, wszystkich niesprawiedliwości,
83
jakie ją w życiu spotkały, z powodu uroku życia, którego pozwolono
jej skosztować jedynie po to, by zaraz zabrać bezpowrotnie.
Kiedy już była zbyt zmęczona, by dalej płakać, usiadła i
spoglądała na ziemię pod drzewami  jałową, gdyż nie docierało tam
słońce. Pomyślała, że to jest obraz jej przyszłości, tego. na co
zasługuje. Matka nie miała racji myśląc, że może być inaczej.
 Tak .
Najgorsze obawy zaczęły się spełniać. Udowodniła, że w głębi
duszy nie była wcale tak czysta jak matka.
 Powiedz to .
 Lilith, jestem taka jak ty.
 Wstań i chodz spotkać się ze swoją siłą .
Zdrętwiała, oszołomiona, niemal bez czucia, podniosła się z
wysiłkiem na nogi i ruszyła przez las. Kiedy z niego wyszła, okazało
się, że jest na północ od starej latarni morskiej. Jakiś niejasny
instynkt podpowiadał jej, że powinna skręcić w prawo i pójść do
domu, ale czuła, że coś ją przyciąga z wąwozu wśród skał, który
prowadził na plażę. Im bliżej niej się znajdowała, tym ciemniejsze
stawało się niebo, a morze bardziej wzburzone. Mewy krzycząc
wzbijały się w powietrze i wystraszone odlatywały, szukając
schronienia. Po chwili słychać było jedynie uderzenia morskich fal i
złowrogie zawodzenie wiatru. Wystawiła twarz w jego stronę. Zdawała
sobie sprawę, że zrobiło się przejmująco zimno i że nie jest ubrana
odpowiednio do takiej pogody, ale jej skóra była dziwnie niewrażliwa.
 Patrz .
W oddali chmury i morze zlały się w jedną, gotującą się masę.
Wyglądało to groznie, lecz jednocześnie pięknie, wznosiło się i
wirowało. Z tego kłębowiska wyłoniła się po chwili jakaś potężna
sylwetka, z czterema długimi nogami. Pontus wyglądałby przy niej
jak szczeniak. Jednak zaraz bestia zaczęła się znów przeobrażać:
tylne nogi stały się dłuższe, tułów szerszy, jaszczurzy ogon stopniowo
zanikał, aż...
84
Roanne stanęła jak wryta patrząc na olbrzymią postać
mężczyzny, która na jej oczach wyłoniła się z chmury.
Roanne właśnie zniknęła za bramą i w uszach jeszcze dzwoniły
mu jej słowa, gdy zorientował się, że znów popełnił niewybaczalny
błąd. Ale tym razem był zdecydowany, że nie będzie zwlekał z jego
naprawieniem. Odwrócił się do Lelanda. Rezygnacja malująca się w
oczach ojca sprawiła, że zawstydził się i podszedł do niego.
 Tato...
Ojciec potrząsnął głową.
 Nie teraz. Nie pozwól jej odejść, obaj jej potrzebujemy.
Podtrzymany na duchu i nieco uspokojony, Hunter objął go i
uściskał.
 Przyrzekam ci, że wkrótce porozmawiamy.
 Tak, ja też tego chcę  powiedział Leland zdławionym
głosem.  Ale teraz ruszaj.
Hunter pognał w dół ścieżką wiodącą do domu Roanne. Uznał
za dziwne, że nie dogonił jej po drodze. Jeszcze bardziej zagadkowe
było to, że obok jej domu natknął się na nieznajomy samochód
kombi i równie nieznajomego mężczyznę.
 W czym mogę panu pomóc?  spytał mężczyzna przyjaznie.
 Kim pan jest, do diabła? Gdzie jest Roanne?
Obcy uniósł lekko brwi, słysząc jego niezbyt uprzejme pytania.
 Cóż, domyślam się, że nie jest pan tutejszym proboszczem
ani członkiem komitetu powitalnego.
Hunter ruszył groznie w jego kierunku, ale nieznajomy podniósł
rękę uspokajającym gestem.
 Spokojnie, kolego. Próbuję tylko zrozumieć, o co chodzi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl