[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 W większości tak  uśmiechnął się Conan.  Czasem dobry gawędziarz dodaje to i
owo, by upiększyć swoje dzieło. Czyż nie widziałem ciebie, gdy tańczyłaś przed Zathem
podczas ostatniej służby w świątyni?
 Jeśli byłeś wśród wiernych, to musiałeś mnie widzieć.
 Jesteś teraz dużo cieplej ubrana niż wtedy, dziewczyno.
 Rzeczywiście  uśmiechnęła się wcale nie zmieszana.  Ale niech mój świąteczny
kostium nie podnieca twych lubieżnych myśli. Dopóki służę Zathowi, nie mogę zaspokoić
żadnego mężczyzny chwilową przyjemnością.
 Ktokolwiek spróbuje cię zmusić do tego  odparł Conan  będzie miał ze mną do
czynienia!
 Twe słowa są uczciwe i odważne, panie Nial, ale nie uprzedzisz mego przeznaczenia,
jeśli inaczej zadecydują kapłani. Czasami wydaje mi się, że święci ojcowie zbyt gorliwie
troszczą się o cnotę. Ale wybrałam już taką drogę i muszę nią podążyć do końca.
 Kiedy kończy się twoja służba?
 Za osiem miesięcy.
 Co wtedy zrobisz?  zapytał Conan, podczas gdy Amytis kładła naczynia na stole.
 Wyjdę za mąż za jakiegoś miejscowego młodzieńca. Kilku robi do mnie baranie oczy,
ale jeszcze pomyślę nad wyborem. Służba w świątyni wypełnia mi całe dni.
 Jak je spędzasz?
 Jako przełożona tancerek uczę nowicjuszki świętych pieśni i tańców. Poza tym
pracujemy jako gospodynie u kapłanów i sprzątamy świątynię. Ale to nie są moje wszystkie
obowiązki. Ostatnio umarł Mistrz Własności, a ponieważ kapłani nie zgodzili się, aby tę
funkcję pełnił któryś z nich, jego obowiązki spadły na mnie. Jestem tymczasową Mistrzynią
Własności.
 Co takiego robi Mistrzyni Własności?
 Odpowiadam za porządek w świątyni i za wszystkie ruchomości. Rachuję i czyszczę
ozdoby, meble, święte naczynia i tym podobne rzeczy. Zajmuję się również spisami
przedmiotów. Jestem ostatnio tak zajęta, że rzadko kiedy mam czas, by odwiedzić matkę.
 Czy możesz spędzić noc w domu?
 Nie. Muszę wrócić do świątyni przed północą.
Przez chwilę Conan jadł w ciszy. Gdy Amytis wyniosła talerze i wysłała Lara do studni po
wodę do ich umycia, powiedział:
 Czy byłaś kiedyś w gospodzie Bartakesa, w Khesron, Rudabeth?
 Raz, kilka lat temu. Gdy żył ojciec, zabierał nas tam czasem. Ale niewiele z tego
pamiętam.
 Mają nowego harfiarza, podobno dobrego. Jeśli chcesz, mogę zabrać cię tam dziś
wieczór. Odprowadzę cię do świątyni w wyznaczonym czasie.
Rudabeth spojrzała na niego.
 Jak to, jeśli chcę!  powiedziała z gniewem.  Podczas służby w świątyni wolno mi
wychodzić poza Yezud tylko w obecności kapłana. Gdyby złapano mnie poza murami,
zostałabym wychłostana.
 Wez płaszcz z kapturem i nie pokazuj twarzy. Taka dziewczyna jak ty zasłużyła na
trochę przyjemności.
 Kusisz mnie, panie. Widzę tak mało zewnętrznego świata. Lecz ciągle&
Cichymi glosami spierali się, aż w końcu Rudabeth się poddała.
 Poczekaj chwilę  powiedziała.
Gdy pojawiła się z powrotem, była cała zasłonięta. Widać było tylko jej oczy.
 Na Croma!  wybuchnął Conan.  Wyglądasz jak stygijska mumia. Cóż, chodzmy.
Noc jest jeszcze młoda.
* * *
Główna sala w gospodzie Bartakesa wypełniona była dzwiękami wielu głosów. Uważne
oczy Conana przesunęły się po stołach szukając kogoś, kto mógłby sprawić kłopot jemu i
dziewczynie. Potem poprowadził opatuloną Rudabeth do kąta i posadził ją.
Stygijski akolita jak zwykle siedział studiując zwoje i tablice. Grupa nowych przybyszy
zajmowała oddzielny stoi Byli to czterej mężczyzni w podróżnych, hyrkańskich ubraniach, z
nogami obutymi w ciężkie buty i w czapkach z owczej skory o podwiniętych brzegach.
Głośno dyskutowali, wychylając wielkie kufle piwa.
Turańczycy  pomyślał Conan.  Oni i jeszcze ten piąty siedzący sam przy małym
stoliku.
Z wszystkich hyrkańskich ras Turańczycy uważali się za najbardziej cywilizowanych.
Pogardzali swymi krewniakami, nomadami, którzy przemierzali bezgraniczne stepy na
wschód od Morza Vilayet. Ciż sami Turańczycy zachowali jednak wiele zwyczajów swych
nieokrzesanych przodków.
Samotny Turańczyk, który pochylał się nad kilkoma zwojami pergaminu, był niskim,
barczystym mężczyzną ze schludnie przyciętą, siwą brodą. Był też lepiej ubrany niż pozostali,
miał haftowaną, czarną aksamitną czapkę, bogato zdobioną perłami, skórzaną kurtkę i
spodnie oraz dobre buty Obok niego stał odsunięty talerz z resztkami kolacji. Przed
przybyszem leżały teraz dokumenty, które całkowicie pochłaniały jego uwagę.
Conan miał przez chwilę wrażenie, że już gdzieś widział tego człowieka, ale nie mógł
sobie przypomnieć okoliczności i w końcu wyrzucił ten problem z głowy. Pstryknął palcami,
by przywołać Mandanę, która stała za szynk wąsem.
 Wino dla pani i dla mnie  rzekł, gdy podeszła.  Tylko dobre wino, nie mieszane.
Jakie macie?
Mandana rzuciła wrogie spojrzenie na zakrytą postać i odparła:
 Mamy czerwone numaliańskie, czerwone lathickie i białe z Akkharii.
 Tylko taki mały wybór?
 A, prawda. Mamy też beczkę białego wina z Kyros, ale ono jest przeznaczone dla
wysoko postawionych osób  stwierdziła pogardliwie.  Ty nie możesz sobie na nie
pozwolić&
 Zawartość mojej sakiewki nie jest twoją sprawą!  warknął Conan, wyjmując garść [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl