mówi jeszcze, \e mo\esz myszkować, ile ci się podoba, bo nie
znajdziesz nic, co pomogłoby ci
odkryć całą prawdę.
Czując się trochę jak dziecko, któremu powiedziano, \eby nie
przeszkadzało, Emily ruszyła po klucze. Rzeczywiście, odkryła kilka
pęków pod trzecim stopniem schodów, który był ruchomy, jeśli zręcznie
zwolniło się zapadkę.
- Sam to zrobiłem. - Emily usłyszała głos, który dochodził znikąd.
- Muszę rozmawiać z aniołami - powiedziała - ale na duchy się nie
zgadzam. Idz straszyć kogo innego.
Była pewna, \e usłyszała śmiech, szybko jednak ucichł, więc
widocznie kapitan - czy ktokolwiek to był - postanowił zostawić ją w
spokoju. Mrucząc pod nosem, \e wszyscy mę\czyzni są oślizgłymi
gadami, poszła prosto na strych. Skoro miała się zająć
poszukiwaniami, to dobrze wiedziała, gdzie chce szukać.
Przez dwa dni na obszernym strychu znalazła mnóstwo ciekawych
przedmiotów, lecz mimo to była coraz bardziej zła na Michaela. Jak
mógł tak łatwo kogoś sobą zainteresować, a potem nagle się od niego
odwrócić? Od dnia wypadku prawie się nie rozstawali, a tu nagle
Michael zapuścił korzenie przed komputerem i nie miał dla niej ani
chwili. Nawet nie jadł razem z nią posiłków. Gdy wchodziła do
pokoju, nie podnosił głowy; nie odzywał się, gdy była w pobli\u.
Ostatniego wieczoru próbowała nawiązać rozmowę.
- Udało ci się coś znalezć?
- To zale\y, co to jest coś" - odparł, nie odwracając
wzroku od ekranu komputera.
- Czy znalazłeś zło?
- Masę zła. Oto kłopot. W tym komputerze jest samo zło. Ka\da
sprawa dotyczy okropnych ludzi, postępujących w okropny sposób.
Nie sposób dociec, które zło dotyczy ciebie, tym bardziej \e sama
wynajdywałaś te historie, więc właściwie dotyczy cię wszystko.
- Mo\e ci pomóc - zaproponowała znacznie bardziej
entuzjastycznie, ni\ zamierzyła.
- Nie - uciął. - Alfred i ja dajemy sobie radę. Ty dalej rozglądaj się
po strychu. Kapitan mówi, \e tam jest jakiś skarb, chocia\,
oczywiście, mo\e mieć na myśli coś, co ma dla niego wartość
uczuciową. Ale trzeba pamiętać, \e
był zasobnym człowiekiem.
Znów Emily poczuła się tak, jak dziecko wysłane na dwór, \eby nie
przeszkadzało.
- Znalazłeś jakichś mę\czyzn dla mnie? - spytała.
- Chcę kogoś bardzo przystojnego. I męskiego. Pamiętaj,
\e zamierzam mieć sześcioro dzieci.
- Znalazłem ci trzech mę\czyzn wiele dni temu. No,
w ka\dym razie wiele godzin temu.
- Och. - Emily poczuła lekkie rozczarowanie.
Michael zerknął na nią od komputera.
- Przecie\ tego chciałaś, prawda? Czy\byś zmieniła zdanie?
- Ani trochę. Nie mam wyboru. Ty wkrótce odejdziesz, z Donaldem
mnie rozdzieliłeś, więc muszę wybrać jednego z tych mę\czyzn.
- Mo\esz pozostać niezamę\na. Albo wyjść za mą\ za kogoś, kogo
wybierzesz sama.
- Nie, dziękuję. Przekonałeś mnie, \e nie jestem w tym dobra. -
Spojrzała ze złością na czubek jego głowy. - Zawsze wybieram
nieodpowiednich mę\czyzn. Popatrz na Donalda. Popatrz na tego
następnego.
- Oczywiście miała na myśli Michaela. Wcale nie był
lepszy ni\ pozostali mę\czyzni, których miała przez
stulecia.
Nawet nie zadał sobie trudu, by podnieść głowę.
- Mnie nie wybrałaś. To ja wybrałem ciebie. A teraz zmykaj i
sprawdz, czy potrafisz odnalezć skarb. Kapitan mówi, \e to są rubiny.
Jego \ona uwielbiała rubiny.
Przez chwilę Emily zastanawiała się, czy nie usiąść na materacu i nie
odmówić pójścia dokądkolwiek, byle tylko przeciwstawić się tyranii
Michaela, ale w końcu rubiny okazały się zbyt silną pokusą. Idąc po
schodach, miała wra\enie, \e znowu słyszy śmiech. Dobrze wiedziała,
\e kapitan ją wyśmiewa, bo przedło\yła błyskotki nad zemstę. - Twoja
\ona pewnie dlatego popełniła samobójstwo, \e chciała się od ciebie
uwolnić - mruknęła pod nosem i natychmiast tego po\ałowała, bo
poczuła, jak duch znika. Ogarnęła ją pustka. -Wspaniale, obraziłam
ducha i anioła. Co dalej? Mo\e-Bóg powinien wypróbować, jak sobie
poradzę z diabłem. Przy moim szczęściu szybko doprowadziłabym go
do takiej wściekłości, \e załamałby się i nigdy więcej nie odezwał ani
słowem do nikogo na świecie.
Bez przekonania powlokła się na strych i spędziła na nim dwa
kolejne dni, przewracając zawartość starych kufrów i zerkając na daty
wydań niezliczonych ksią\ek. Rubinów nie znalazła, ale za to natrafiła
na kilka wspaniałych mebli i piękny porcelanowy serwis.
Po południu drugiego dnia usiadła na kufrze z okrągłym wiekiem i
spojrzała przed siebie. Trzeba było przyznać kapitanowi, \e przez tyle
lat umiał utrzymać wandali z dala od tych cudów. Emily znała kilku
antykwariuszy, którzy daliby wiele, \eby zobaczyć to, co ona widziała
teraz. Na jej oko, było tam kilka prawdziwych skarbów. - Ciekawe, ile [ Pobierz całość w formacie PDF ]