miłość" bowiem dawno już pozostawiła w tyle
Annie i Lizzie i wiele dużo młodszych niż one
i uważały ją za równie pożądaną, co żółtaczka.
Zaloty Rose wydawały im się groteskową
parodią.
Przechodząc przez drogę, żeby podlać
rabatkę dalii, stokrotek i nasturcji, którą
posadziła na pasie murawy naprzeciwko swojego
domu na skraju wsi, pani Reynolds zatrzymała
się na widok Rose, skręcającej przy moście w
stronę poczty, i mruknęła jadowicie: Najgorsza
idiotka to stara idiotka", jakby mierzyła się z
najciemniejszą stroną własnej natury. W obu
barach, na moście i boisku do piłki nożnej, gdzie
mężczyzni zbierają się wieczorami, słychać było
grubiańskie okrzyki: Chłop zakisi ogóra! Każdy
prędzej czy pózniej wpada do ciemnej dziury!",
po których następował rechot przypominający
serię z karabinu maszynowego. Co wieczór
chodziła na pocztę, narażając się na śmieszność,
której postanowiła nie zauważać.
Czekasz na jakiś ważny list, Rose?
dopytywała się z niepokojem matka.
Nie, mamo. Po prostu chcę się wyrwać z
domu na godzinkę lub dwie.
Dopiero zamężna siostra Rose przyniosła do
domu wiadomość, co jest prawdziwą przyczyną
owych cowieczornych wyjść na pocztę.
Wydawałoby się, że w tym wieku będzie
miała więcej oleju w głowie. Zrobi z siebie
pośmiewisko, o ile już nie zrobiła.
Słyszałam, że widujesz się na poczcie z
panem Moranem zagadnęła ją delikatnie
matka.
Tak, jest tam codziennie.
Nie zawracałabym sobie nim głowy.
Zresztą on ma już dużą rodzinę.
Jesteśmy tylko przyjaciółmi, mamo.
Zaśmiała się i obdarzyła matkę czarującym
uśmiechem, który skrywał żelazną wolę.
Rozmawiamy wyłącznie o jego dzieciach. Bardzo
się o nie troszczy.
Na twoim miejscu byłabym ostrożna,
Rose. Ludziom nie trzeba wiele, żeby zaczęli
gadać.
To niech gadają.
A jednak Moran nie wykonał żadnego ruchu,
niczego nie obiecał, nie dał do zrozumienia, że
odwzajemnia jej zainteresowanie, nie próbował
jej pomóc. Zachowywał się tak samo, jak wtedy,
kiedy się poznali; to wszystko. Ani się do niej nie
zbliżył, ani nie odsunął. Zrozumiała, że to się nie
może tak ciągnąć. Któregoś wieczoru, kiedy
gwałtowna ulewa zmusiła ich do poszukania
schronienia pod gęstym listowiem jaworów,
powiedziała:
Mógłbyś przyjść kiedyś do nas do domu,
Michaelu. Chcieliby cię poznać.
Wiesz, jak trudno się wyrwać, Rose.
W każdym razie wiedz, że jesteś
zaproszony. Uśmiechnęła się i odeszła, i nie był
zdziwiony, kiedy następnego wieczoru, ani
jeszcze następnego, nie przyszła na pocztę.
Wiedział, że jeśli ją chce, musi do niej pójść.
Kiedy był młodym mężczyzną, uganiało się
za nim wiele kobiet; to że w głębi ducha nimi
pogardzał, nie umniejszało bynajmniej jego
atrakcyjności, ale w pózniejszych latach liczna
rodzina i wiek zaciążyły mu jak kalectwo; za nic
nie odważyłby się odsłonić tak, jak zrobiła to
Rose. Zainteresowanie Rose Brady było równie
nieoczekiwane, co nagłe i pożądane. Jakby samo
niebo zesłało mu ją w swojej hojności. Była dużo
młodsza od niego, silna i można było na nią
patrzeć bez wstrętu. Miał powody podejrzewać,
że zaoszczędziła trochę pieniędzy i że jego życie
znów zalśni pełnym blaskiem w centrum jej
troskliwej uwagi. Mało prawdopodobne, by
jeszcze raz trafiło mu się takie szczęście, choćby
czekał nie wiadomo jak długo. W tym samym
tygodniu ni stąd, ni zowąd oświadczył Maggie, że
pragnie pomówić z nią w cztery oczy. Straszliwie
zdenerwowana i zaniepokojona poszła za nim do
jego pokoju.
Jest pewna bardzo ważna sprawa
dotycząca całej rodziny, o której chcę z tobą
porozmawiać. Wygłaszając te słowa, czuł się
okryty płaszczem dostojeństwa i
odpowiedzialności. Co byś powiedziała,
gdybym wprowadził do rodziny kogoś nowego?
Maggie rzuciła mu szybkie spojrzenie, nie
rozumiejąc, o co chodzi.
Gdybym wprowadził inną kobietę na
miejsce twojej matki, niech Bóg zmiłuje się nad
jej duszą poprawił się.
Gdybym miał się powtórnie ożenić.
Czy to z powodu niespodziewanej wzmianki
o matce, czy też emocjonalnego patosu, którym
natchnął tę scenę, Maggie wybuchła szlochem.
Trwało to dłuższą chwilę, podczas gdy on w
zakłopotaniu przestępował z nogi na nogę, z
trudem się pohamowując, by na nią nie
wrzasnąć. Po chwili zrozumiała, że może się
schować za płaczem.
Kobieta pomoże wam lepiej ode mnie
powiedział.
Mężczyzna nie potrafi zrobić wszystkiego.
Jak tatuś uważa. Wiedziała, że to, co
powie, i tak nie będzie miało większego
znaczenia.
Sądzisz więc, że to będzie z pożytkiem?
Teraz chciał jak najszybciej zakończyć to
przedstawienie.
Jeśli tatuś tak sądzi.
Wiem, że będzie z pożytkiem. Nie
myślałbym o tym ani chwili, gdyby to nie miało
być z pożytkiem dla nas wszystkich. Wreszcie
znowu będziemy mieli prawdziwy dom. Miejsce,
do którego zawsze będziecie mogli wrócić. [ Pobierz całość w formacie PDF ]