małżeństwie.
Będzie musiał odejść i odejdzie. %7ładne pochopne decyzje nie wchodzą w rachubę.
Zresztą niczego Lexi nie obiecywał, a ona nie oczekiwała obietnic.
A jednak tego ranka dostrzegł jakąś zmianę w jej oczach, niewątpliwie z powodu
minionej nocy. Czy nadal satysfakcjonuje ją związek bez zobowiązań? Jeśli nie, muszą
natychmiast to zakończyć, zanim Lexi zbyt głęboko się zaangażuje. Za wiele wycierpiała w
ostatnich paru latach, nawet nie licząc ich rozstania i straty dziecka.
Jeżeli więc zaangażowała się emocjonalnie, ta jedna noc musi mu wystarczyć. Przechowa
ją w pamięci, by podtrzymywała go na duchu w ciężkich chwilach.
Lexi obudziła się o siódmej, zdziwiona, że spała tak smacznie całą noc, mając za sobą
dzień pełen dramatycznych przeżyć. Za godzinę była umówiona z szefem policji w sprawie
Ricka. Odtwarzała sobie w pamięci wszystko, co zdarzyło się poprzedniego dnia.
Kiedy zajechała do kostnicy i pomachała ręką szefowi policji, wciąż myślała o tym, jak
śmierć Ricka odbije się na jego rodzinie.
Witaj, Max. Cofnęła się, kiedy Max otworzył drzwi kostnicy.
W pierwszej chwili po wejściu oddychała przez usta, zanim przyzwyczaiła się do ostrego
zapachu środków odkażających. Włączyła odtwarzacz CD, gdyż zawsze od tego zaczynała
pracę w tym pomieszczeniu. Przez głośniki popłynęła spokojna muzyka klasyczna.
Włożyła fartuch i czepek, wyszorowała ręce, i wciągając rękawiczki, podeszła do stołu na
środku pokoju. Ciało Ricka było przykryte płótnem. Max zapalił światło nad stołem, a potem
odchylił ostrożnie płótno, by Lexi mogła zabrać się do dzieła. Max był dżentelmenem. Ilekroć
towarzyszył jej w kostnicy, zawsze traktował zmarłego z nie mniejszym szacunkiem, niż
traktowałby żywego człowieka. Zresztą nie było w tym nic dziwnego. Lexi poznała go, gdy
jego siostra i szwagier zostali zabici.
Przez chwilę przyglądała się twarzy Ricka. Trudno było teraz poznać tego przystojnego
mężczyznę.
To wielka tragedia mruknęła pod nosem, a Max przytaknął. Powinien jeszcze żyć,
patrzeć, jak wnuki rosną, cieszyć się, widząc swojego syna w roli ojca.
Max odchrząknął.
Chcesz, żebym został? Lexi pokręciła głową.
Za chwilę przyjedzie Tom. Dam ci znać, jak nam poszło.
Czekała, aż Max wyjdzie, po czym skupiła się na pracy. Wciąż czuła ostrą woń środka
odkażającego. Zawsze, kiedy tu wchodziła, jej zmysł powonienia doznawał szoku, ale
przyzwyczajała się dosyć szybko i po chwili już niczego nie czuła. Wzięła nożyczki i zaczęła
rozcinać ubranie.
Na dzwięk otwieranych drzwi podniosła głowę. Serce zabiło jej mocniej, bo myślała, że
zobaczy Toma, zamiast tego ujrzała technika, który wjechał z aparatem do zdjęć
rentgenowskich. Podziękowała mu, włożyła ciężki ochronny fartuch i ustawiła aparat. Tym
razem skoncentrowała się na robieniu zdjęć, toteż nie usłyszała, że drzwi znów się otworzyły.
Dotarł do niej głos Maxa, który stał przy wejściu, a potem Toma. Po chwili Tom już był przy
niej.
Powściągnęła chęć, by na niego zerknąć. To nie pora kierować uwagę na jego nieodparty
męski urok, choć mieli być sami po raz pierwszy od owej nocnej burzy. Lexi skinęła głową w
stronę radiologa, który zrobił ostatnie zdjęcie. Widziała Toma kątem oka.
Dziękuję, że przyszedłeś. Wstępne badania już zrobiłam. Czekała z tymi słowami do
wyjścia technika. Po przyjściu Toma w pokoju natychmiast zapanowała napięta atmosfera.
Tom ma wkrótce wyjechać, a Lexi uważała, że łatwiej jej będzie uporać się z tym, kiedy nikt
w mieście nie będzie wiedział, że coś ich łączyło.
Pochyliła się nad sztywnym ciałem, a kiedy Tom stanął obok niej, odsunęła się, by
włączyć dyktafon i nagrywać swoje obserwacje. Pózniej zrobi z tego notatki. Zaczęła od
szukania widocznych uszkodzeń ciała. Tom w tym czasie ubrał się odpowiednio i umył ręce.
Lexi kontynuowała badanie, mówiąc przy tym głośno:
%7ładnych ran ciętych, otarć ani stłuczeń na tułowiu i kończynach. [ Pobierz całość w formacie PDF ]