[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odpowiedzialnej za ozdoby kwiatowe na wszystkich
uroczystościach odbywających się w rezydencji i na
terenach wokół niej.
- Zaraz mi wytrzesz dziurę w podłodze - zauważyła
Charlotte spokojnie.
- Przepraszam, po prostu... - Megan przystanęła
i bezradnie rozłożyła ręce.
- Musisz chodzić, gdy się denerwujesz, wiem.
Charlotte przysiadła na ciemnoróżowej kanapie,
przyciskając do siebie ozdobną poduszkę. Długie,
ciemne włosy opadały jej aż za ramiona niczym je­
dwabna peleryna, którą od czasu do czasu potrząsała
dla większego efektu. Była drobna, bardzo spokojna
- zupełne przeciwieństwo Megan.
Może dlatego tak dobrze się rozumiały.
W końcu Megan odetchnęła głęboko i opadła na fo­
tel. Poduszki otuliły ją jak przyjacielskie ramię.
- Gazety są pełne ojca i jego ostatniego... nawet nie
wiem, jak to nazwać.
- Epizodu - podpowiedziała Charlotte.
- Można i tak. - Megan pokręciła głową i założyła za
ucho jasny kosmyk. - Reporterzy sterczą pod bramą,
rzucają się na każdy wyjeżdżający samochód, wydzwa­
niają, prześladują klientów, którzy przychodzą tylko na
degustacje win. - Zaczerpnęła powietrza. - Wczoraj ja­
kaś ekipa telewizyjna tak zdenerwowała pewną szesna­
stolatkę, której urządzaliśmy urodziny, że dziewczyna się
popłakała. - Żachnęła się, przypominając sobie natręt­
nego reportera i kamerzystę, którzy gonili dziewczyny,
sądząc, że się czegoś dowiedzą. - Mama nie chce o tym
mówić, Trace zajmuje się wyłącznie pracą, Paige udaje,
że wszystko jest w porządku, a ojciec odmawia komen­
tarzy. Dziś rano powiedział mi tylko, że ponieważ stanę­
łam po stronie męża, sprzeciwiając się ojcu, nie należy
mi się żadne wyjaśnienie.
- A Simon...
- Co, Simon?
- Nie wiem - przyznała Megan i pomyślała, że właś­
nie to ją najbardziej niepokoi. Simon nie odezwał się
ani słowem na temat ostatnich wydarzeń związanych
z jej ojcem. Nie poruszał tego tematu od tamtego wie­
czoru, kiedy sama mu o tym powiedziała, a potem...
Na samo wspomnienie zrobiło jej się gorąco. - Nie
mam pojęcia, co robić, Charlotte. Co mam robić? To
wszystko jest takie skomplikowane.
Kuzynka zamyśliła się.
- Wiesz, że nie jestem wielbicielką twojego ojca,
Megan.
- Wiem i może właśnie dlatego przyszłam do ciebie.
Wszyscy w domu chodzą na paluszkach, jakby się bali
popełnić gafę, a to przecież ojciec zachował się okrop­
Przypomniała sobie tę scenę w gabinecie ojca i za­
stanowiła się, jak w ogóle mogła przypuszczać, że za­
interesuje go jej opinia. Po chwili dodała:
nie wobec nas.
- Odnoszę wrażenie, że to wszystko strasznie cię za­
skoczyło - zaczęła Charlotte i sięgnęła po swoją fili­
żankę z herbatą stojącą na stoliczku obok.
- A twoim zdaniem nie powinno?
Kuzynka upiła łyk herbaty.
- Nie obwiniam cię o to, że nie chciałaś dopuścić
do siebie prawdy o swoim własnym ojcu, Megan, ale
ufać. Absolutnie.
Megan pomyślała, że powinna czuć się urażo­
na i bronić ojca. Zawsze tak było, zawsze tłumaczy­
ła przed ludźmi zachowanie Spencera, jego postawę,
sposób traktowania innych, aż w końcu stało się to jej
drugą naturą.
Niestety, dłużej tak nie mogła. Nie potrafiła już na­
wet siebie przekonać, że był ojcem, o jakim zawsze
marzyła. W ciągu ostatnich dwóch tygodni opadły jej
klapki z oczu i zobaczyła go nie takim, jakiego chciała,
ale takim, jaki był naprawdę.
Człowiek, który potrafił omotać każdą ze swoich
żon. Majstrował im dzieci, a potem odchodził. Do
niej odzywał się najwyżej monosylabami, a pamiętne­ [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl