Pogrążyłem się w wodzie, tak by nozdrza wystawały nieco ponad powierzchnię. Czułem się jak
aligator na mokradłach. Gdy Matka wyszła z łazienki, zacząłem pojmować jej plan. Gdy tak
leżałem na wznak, temperatura wody stawała się nieznośnie niska. Czułem się jak w lodówce. Za
bardzo bałem się Matki, więc tkwiłem nieruchomo pod wodą.
Mijały godziny, zaczynała zbiegać mi się skóra. Brakło odwagi, by dotknąć i ogrzać którąś z części
ciała. Wychynąłem nieco nad wodę, żeby lepiej słyszeć. Gdy tylko ktoś przechodził korytarzem
koło łazienki, zanurzałem się znowu.
Zazwyczaj kroki należały do jednego z braci, idącego do siebie. Czasem któryś przychodził do
łazienki się załatwić. Wytrzeszczali tylko na mnie oczy, kręcili głowami i odwracali się.
Próbowałem wyobrazić sobie, że jestem gdzie indziej, ale zbytnie napięcie nie pozwalało mi śnić na
jawie.
Tuż przed kolacją Matka przyszła, kazała mi wyłazić z wanny i ubierać się. Usłuchałem bez
wahania, łapiąc jakiś ręcznik, żeby się wytrzeć.
- Nic z tego! - rozdarła się. - Ubieraj się taki, jaki jesteś.
Posłuchałem i, zbiegając do garażu, miałem na sobie ociekające wodą ubranie. Słońce zaczynało
już zachodzić, ale kawałek podwórka był wciąż skąpany w jego promieniach. Chciałem usiąść w
słonecznym miejscu, ale matka kazała mi przejść do cienia. Siedziałem w kącie podwórka w
pozycji jeńca i cały się trząsłem. Potrzeba mi było ciepła, ale z każdą minutą malały szansę na
wysuszenie się. Z okna na piętrze dochodziły głosy rodziny, która posilała się z pełnych półmisków.
Od czasu do czasu wybuchał śmiech. Ojciec był w domu, więc potrawy musiały być znakomite.
Miałem ochotę odwrócić głowę i popatrzeć, jak jedzą, ale brakowało mi odwagi. %7łyłem w innym
świecie. Nie zasługiwałem nawet, by popatrzeć na lepsze życie.
Pobyt w wannie i na podwórku rozszerzyły repertuar moich zajęć. Zdarzało się, że bracia
przyprowadzali kolegów, żeby mogli sobie popatrzeć na leżącego w wannie, nagiego brata.
Koledzy często się ze mnie nabijali:
- Co on przeskrobał tym razem?
- Nie wiemy - odpowiadali przeważnie bracia, potrząsając przy tym głowami.
Z początkiem roku szkolnego zaświtała dla mnie nadzieja na wyrwanie się z tego ponurego życia.
Przez pierwsze dwa tygodnie klasą czwartą zajmowała się inna nauczycielka. Mówili, że nasz
dotychczasowy wychowawca jest chory. Zastępczyni była młodsza niż inni nauczyciele i mniej
surowa. Pod koniec pierwszego tygodnia rozdawała uczniom lody za dobre sprawowanie. Tym
razem nic nie dostałem, ale starałem się jeszcze bardziej i na koniec drugiego tygodnia moje
marzenia się spełniły. Nowa nauczycielka puszczała z adaptera "popowe przeboje" i sama nam
śpiewała. Bardzo ją polubiliśmy. W piątek po południu nie chciałem wracać do domu. Gdy już
wszyscy sobie poszli, pochyliła się nade mną i powiedziała, że będę już musiał iść. Wiedziała, że
sprawiam kłopoty. Powiedziałem, że wolę zostać z nią. Przez chwilę mnie obejmowała, potem
puściła mi ulubioną piosenkę. Wyszedłem. Byłem już spózniony, więc biegłem ile sił w nogach i
pośpiesznie wypełniałem domowe obowiązki. Gdy skończyłem, Matka kazała mi siedzieć na
zimnym cemencie podwórza za domem.
W to popołudnie spoglądałem na zakrywającą słońce gęstą mgłę i w głębi serca płakałem.
Nauczycielka na zastępstwie była dla mnie taka dobra. Podeszła do mnie jak do prawdziwego
człowieka, a nie leżącego w rynsztoku śmiecia. Siedząc tak i użalając się nad sobą myślałem, gdzie
ona teraz jest i co robi. W owej chwili nie miałem o tym pojęcia, ale się w niej zadurzyłem.
Zdawałem sobie sprawę, że ani tego, ani następnego wieczoru nikt mnie tu nie nakarmi. Ojca nie
było, więc weekend szykował się fatalny. Siedząc na zimnych stopniach schodów słuchałem, jak
Matka przygotowuje braciom posiłek. Było mi wszystko jedno. Pod zamkniętymi powiekami
widziałem uśmiechniętą twarz nowej nauczycielki. Tego wieczoru ogrzewała mnie jej uroda i
sympatia.
W pazdzierniku moje ponure życie zaczęło się na dobre. W szkole brakowało jedzenia. Miejscowi
siłacze bijali mnie do woli. Po szkole pędziłem do domu i wymiotowałem, żeby Matka mogła
obejrzeć zawartość żołądka. Czasami kazała mi od razu zabierać się do roboty. Gdy była w
naprawdę świetnym nastroju, szykowała łazienkową mieszankę. Gdy jej się znudziło, wysyłała [ Pobierz całość w formacie PDF ]