w mocno zakrapianych hulankach, o których ochoczo donosiła prasa.
40
RS
Jej wzrok objął z przygnębiająco nieprofesjonalnym
zainteresowaniem owłosienie na piersi znikające pod slipkami.
Zdawała sobie sprawę z niebezpieczeństwa i sama się przed nim w
duchu ostrzegała, lecz w ciągu tej długiej chwili ona także
przypomniała sobie wspólne miłosne uniesienia.
Rana na głowie zaczęła znowu krwawić. Nora podała Caine'owi
sterylny tampon.
- Trzymaj to mocno - nakazała - i leż spokojnie. Badała go dalej,
uciskając piersi mocniej, niż to było konieczne, aż wzdrygnął się z
bólu:
- Robisz to celowo.
- Poskarż się Krajowej Komisji Lekarskiej - rzuciła ostro. -
Chyba przeżyjesz - orzekła po zakończeniu badań i opatrzeniu ran. - A
teraz zrobię ci rentgen.
Poszedł za nią do sąsiedniego pokoju. Założyła ołowiany fartuch
i wydała mu polecenie:
- Stań tutaj. Klatka piersiowa przy ekranie. Kiedy ci powiem,
nabierz powietrza w płuca i nie oddychaj.
Oboje wiedzieli, że to będzie bolesne.
- Nie przypominam sobie, żebyś była taką sadystką.
- To dziwne - przygotowywała aparat do zdjęć - przysięgłabym,
że dopiero co mówiłeś, że wszystko pamiętasz. Nie ruszaj się. W
porządku. Jestem gotowa. Głęboki oddech. Zatrzymać. - Aparat
zawarkotał i wyłączył się.
- Wracaj do gabinetu. Przyjdę do ciebie za chwilę.
41
RS
W gabinecie Caine usiadł na brzegu stołu i rozejrzał się.
Dyplomy w drewnianych ramkach świadczyły pochlebnie o
kwalifikacjach zawodowych Nory. Uwagi Caine'a nie uszło, że na
dyplomach wykaligrafowane było nazwisko Anderson, co go
właściwie nie zdziwiło, gdyż żadne z nich tak naprawdę nie myślał o
niej jako o pani Caine'owej O'Halloran.
- Zrobione. - Nora wróciła do gabinetu. - Zobaczymy, co my tu
mamy.
Zawiesiła zdjęcia na podświetlonym negatoskopie.
- Tak jak myślałam. - Pokiwała głową z satysfakcją. -Masz
pęknięte żebro.
- Nie musisz mówić takim tonem.
- Trudno być zadowolonym, kiedy się ma pacjenta, który z
głupoty ryzykuje zdrowie albo nawet życie - odparła gniewnie. -
Złamane żebro mogłoby przebić płuco.
- Noro, to Harmon mnie zaatakował - przypomniał. - Ja nie
miałem wyboru.
- Owszem, miałeś przed rozpoczęciem zabawy w tchórza. Co za
idiotyczna dziecinada.
Caine wzruszył ramionami i zaraz tego pożałował, gdyż pierś
przeszył mu dojmujący ból. -Kiedyś mnie to bawiło.
- Cainie O'Halloranie, jeżeli nadal będziesz sobie pozwalał na
takie błazenady, skończysz w kostnicy.
- Pani doktor Anderson, zachowuje się pani jak prawdziwa
Samarytanka.
42
RS
Zastarzałe urazy znowu się ujawniły.
- Jeżeli chcesz mieć przy sobie kogoś, kto się będzie nad tobą
rozczulał, to lepiej wskocz w ferrari i pojedz do domu, do żony.
Nora zajęła się teraz raną na głowie.
- Nie jestem żonaty.
- Doszły mnie inne wieści.
- No tak, formalnie pozostajemy małżeństwem, ale ono nigdy nie
przeszkadzało Tiffany w poszukiwaniu męskiego towarzystwa.
Obecnie sypia z jednym z moich starych kumpli z drużyny. Wystąpiła
zresztą o rozwód.
Zciągnął brwi na wspomnienie ostatniej rozmowy ze swym
nowojorskim adwokatem. Tiffany upierała się, że trwający sześć
miesięcy związek małżeński daje jej tytuł do żądania połowy
wynagrodzenia Caine'a z ostatniego kontraktu. On gotów był jej tę
sumę zapłacić, traktując drugie małżeństwo jako kosztowny błąd
życiowy, lecz adwokat powstrzymywał go przed tym krokiem.
- Najwidoczniej dobrze zapowiadający się zapolowy jest
bardziej atrakcyjny od odstawionego na boczny tor sławnego miotacza
- dodał.
- Przykro mi - powiedziała Nora i nie był to grzecznościowy
zwrot.
- Właściwie nie mogę mieć do niej pretensji. Wiedziałem od
początku, że Tiffany zależało tylko na dobrej zabawie, więc nie
mogłem oczekiwać, iż zostanie ze mną, gdy zabawa się skończyła.
43
RS
Nie dodał, że po wypadku z ramieniem nie był idealnym mężem
- ogarnął go ponury nastrój, stał się małomówny, łatwo się unosił i
wpadał w gniew. Na domiar złego coraz więcej pił.
Do licha, były powody, usprawiedliwiał się sam przed sobą
niezliczoną ilość razy w ciągu tych paru minionych miesięcy. Albo
mógł siedzieć w domu i wysłuchiwać narzekań młodej,
rozpieszczonej, egoistycznej żony, która nie zamierzała dzielić życia z
człowiekiem nie odnoszącym sukcesów, albo przebywać w wesołym,
podochoconym alkoholem towarzystwie, które nadal widziało w nim
bohatera. Wybierał to drugie.
- Aadne masz teraz pojęcie o małżeństwie, O'Halloran - [ Pobierz całość w formacie PDF ]