jestem słaby i oni są słabi. Nie mogę tego dokonać samotnie. Jeśli jesteś
osobowością skłonną do uzależnień, to potrzeba ci pomocy z zewnątrz.
Niekoniecznie jakiejś osoby albo organizacji. Czegoś głębszego niż to. Jakiejś siły
poza tobą i silniejszej od ciebie, do której możesz się odwołać w chwili słabości.
Nie wiem, co oni mają na myśli, kiedy o tym mówią, ale ja zaczynam wyrabiać sobie
pewną ideę na ten temat. To coś poza tobą jest dla każdego czymś innym. Wiem, że
nigdy nie mogę już zaufać samemu sobie. Wiem, że nie mogę także zaufać Gemmie.
Jest silniejsza ode mnie, ale mimo to wciąż słaba. A co z miłością?
Szukałem listu, który napisała do mnie któregoś dnia, i tych słów u dołu kartki:
Mleczu, kocham cię... I pomyślałem, że to jest magia. Kochać kogoś. To nie jesteś
ty i nie są to oni. To nie jest w tobie, to jest pomiędzy tobą.
170
To jest większe i silniejsze od ciebie.
To właśnie mam. To wszystko, co mam, gdy o tym myślę. Moja osobowość nieomal
się rozpłynęła, kiedy byłem na heroinie. Skończyłem z tym, ale nie wiem, kim jestem.
Wiem tylko, że jestem słaby i Gemma jest słaba. I że kocham Gemmę. I wiem, że
ona mnie kocha.
Mlecz, mlecz. W to wierzę. To jedyne, co może mi teraz pomóc.
- Kiedy wrócisz do domu, będziesz wiedział pierwszego dnia, czy przetrwasz ten
tydzień - powiedział mi Steve.
- Przetrwam - odparłem.
Mówiłem to już przedtem. Tym razem wiedziałem, że nie mam nic, czemu mógłbym
zaufać.
ROZDZIAA 24
Sally
To miało być przyjęcie weselne, to miał być miodowy miesiąc. Tak czuła się Gemma.
Skakała i całowała go i tuliła. Zaczerwienił się. Całkowicie się zmienił, całkowicie.
Wyglądał znacznie lepiej. Byłam dość sceptyczna, jeśli chodzi o ten cały
eksperyment, ale trzeba mieć otwarty umysł albo nigdy nic się nie zmieni.
Pózniej zaczął opowiadać o tych wszystkich rzeczach, których go nauczono. %7łe nie
może polegać na sobie, że potrzebuje pomocy z zewnątrz, cokolwiek by to było. Lily
się krzywiła. Powiedziała: Pranie mózgu. Tak, to jest dopiero narkotyk. Wyciągnęli
go z jednego narkotyku i przestawili na inny. Dobrze wykonali swoją robotę,
przyjacielu...
No cóż, miała rację, ale nie musiała tego mówić. Może on potrzebował prania mózgu.
Biedny poczciwy Smółka. Szturchnęłam ją i upomniałam: Zostaw go, robi co
należy .
- Tak, wsadzili cię do więzienia. Zwietnie. Zamknęli cię we wnętrzu twojej własnej
głowy, a potem dali ci klucz. No i jak teraz się wydostaniesz? Zrobili z ciebie twojego
własnego dozorcę. Tak im wychodzi taniej...
Byłam na nią zła. Naprawdę zachowywała się nieznośnie. On tego potrzebował.
Siedział sobie popijając musujące wino.
171
- Możesz myśleć, co chcesz, Lily. Ty jesteś na herze, a ja nie - mówił.
Nienawidziła tego. Pózniej poszła do łazienki i wróciła z mydłem połamanym na
kawałki. Zaczęła wkładać mu to do uszu i nosa.
- Przestaniesz, Lii? - zaczynało go to irytować.
- Wszystko po to, byś miał czysty mózg - odparła.
Nie sposób było się nie roześmiać. Biedny Smółka! Lily jest po trosze misjonarką.
Nie lubi żadnej religii oprócz własnej.
Gemma była tego dnia znowu sobą. Podskakiwała z emocji. Chciała pokazać światu,
jak bardzo jest szczęśliwa, że znów ma go dla siebie. Zagarniała go całkowicie.
Poprzedniego dnia było trochę inaczej. Poszłam pomagać jej w przygotowaniach do
imprezy. Przyrządzała sałatkę ryżową i wyglądała naprawdę okropnie. Nie
odzywałam się. Rozumiesz? Twój chłopak wraca z detoksu, a tu ktoś wchodzi i
mówi: Chryste, wyglądasz dziś okropnie... Miałam trochę przy sobie, bo
pomyślałam, że może tego potrzebować, żeby się uspokoić. Zaproponowałam jej, ale
odmówiła. To była dla niej wielka sprawa, żeby niczego nie brać, wszyscy
wiedzieliśmy jednak, że cały czas jest na granicy załamania. Istota rzeczy polega na
tym, że ludzie mówią, iż to przyjaciele nie pozwalają ci przestać, ale ty przestaniesz,
kiedy nadejdzie właściwy czas. Jeśli będziesz upierać się w złym czasie, jedynie się
umęczysz i będzie jeszcze gorzej.
Nie odezwałam się. Wzięłam nóż i pomogłam jej kroić paprykę.
Obserwowałam ją. Trzymałam język za zębami dopóty, dopóki mogłam, ale w końcu
ona zwiesiła głowę i zaczęła płakać. Objęłam ją.
- Co się dzieje, Gems? - zapytałam.
Wyrzuciła to z siebie.
- Ja naprawdę ciągnę Smółkę w dół, naprawdę mu to psuję. Obiecywałam sobie tyle
razy i... - rozryczała się nad sałatką ryżową.
Poczułam się naprawdę zaskoczona, ponieważ, no wiesz, tak dobrze jej szło.
Zaczęła prowadzić inne życie. Przestała wyskakiwać do salonu, zachowując siebie
dla Smółki. Przestała dawać sobie w żyłę.
- Biorę coraz więcej. Wzięłam dzisiaj, a on jest czysty, i spójrz tylko na mnie...
172
Nie mogła dłużej mówić.
- Jak dużo bierzesz? - spytałam.
- Dzisiaj znów brałam. Czułam się tak podle...
- A kiedy brałaś poprzednim razem?
Wzruszyła ramionami i otarła oczy.
- Przedwczoraj.
Kiedyś brała codziennie. Dwa razy dziennie. Trzy razy. Brała więcej ode mnie. Lecz z
tym skończyła. Brała tylko odrobinę, kiedy była w dołku, a teraz oskarżała się i
zamieniała ten fantastyczny wysiłek w nicość. Tylko dlatego, że nie była jakąś
cholerną superwoman.
- Ale Smółka nie brał nic - jęknęła.
- No cóż, jasne, że nie. Otaczali go ci wszyscy ludzie, którym płacą za to, żeby był
czysty. Tam, gdzie był, trzeba cholernej siły, żeby brać - powiedziałam. - Ty
dokonałaś tego wszystkiego sama. Naprawdę bardzo, bardzo dobrze ci poszło.
- On jest czysty, a ja nie. Chyba nie jestem dość silna, żeby wytrzymać, a tak go
kocham. Tak bardzo go kocham, Sal, i jednocześnie zamierzam go znów pogrążyć...
- Posłuchaj... - ścisnęłam ją. - Jesteś prawdziwą szczęściarą. Chciałabym czuć do
kogoś coś takiego. Nie wiesz nawet, Gems, jaką jesteś szczęściarą...
Uśmiechnęła się przez łzy.
- Wszystko będzie dobrze.
- Powinnam odejść. Myślałam o tym, że gdybym była silna, powinnam odejść od
niego, bo beze mnie może miałby więcej szans.
Zaczynała mnie już trochę irytować.
- Oszalałaś. Nic porzuca się kogoś dlatego, że się go kocha. Oszalałaś... - Zaczęłam
się śmiać i ona też śmiała się przez łzy, bo to wszystko było naprawdę głupie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]