[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie mogła się skupić. Nie umiała przestać myśleć o wicehrabim Sinclairze i o tym, z jakim gniewem
się z nią poprzedniego dnia rozstawał. Po raz pierwszy zmuszona była poważnie zastanowić się,
czyjego uczucia nie są przypadkiem szczere i czyjego pogoń za nią ma swoje zródło rzeczywiście
tylko w zwykłym pożądaniu i impulsywności oraz chęci postawienia na swoim.
Nie potrafiła oprzeć się wrażeniu, że Lucius, rozstając się z nią, wyglądał na naprawdę zranionego.
Poza tym żałowała, że nie opowiedziała mu całej historii swojego życia. To i tak nic by nie zmieniło,
ale Lucius zrozumiałby wreszcie, że ich małżeństwo po prostu nie jest możliwe.
Wicehrabina przedstawiła przybyłe obecnym. Urocza, jasnowłosa młoda dama, z dołeczkiem, który
pojawiał się na jej policzku, kiedy się uśmiechała, okazała się być panną Emily Marshall. Poważny
młody dżentelmen w okularach opadających na nos, sir Henry Cobham - narzeczonym Caroline
Marshall. Byli tam jeszcze lord i lady Taitowie. Frances domyśliła się, że lady Tait, tak bardzo
podobna do Emily Marshall, to najstarsza z sióstr.
Po prezentacji wieczór przebiegał bez niespodzianek. Frances unikała Luciusa, jak mogła, co nie
było zresztą trudne, ponieważ wyglądało na to, że on także postanowił schodzić jej z drogi. W czasie
kolacji siedziała między panem Cobhamem i lordem Taitem; obaj panowie okazali się wspaniałymi
rozmówcami. Ciotki Frances, w doskonałym nastroju, dobrze się bawiły.
Pozostało już tylko, myślała Frances pod koniec kolacji, widząc, że wicehrabina daje znak paniom,
by wyszły z salonu, aby panowie mogli w spokoju wypić porto, no więc pozostało już tylko
zaśpiewać dla hrabiego i ciotek, a potem przyjęcie się skończy, a wraz z nim - jej męka.
Za dzień lub dwa wyjedzie do Bath, gdzie tym razem już w pełni odda się swojej pracy i życiu
szkolnemu. Postanowiła zapomnieć o panu Blake'u - to nieuczciwe przyjmować jego awanse, kiedy
nie czuje do niego nic więcej poza wdzięcznością - i w ogóle dać sobie spokój z amantami.
A przede wszystkim postanowiła zapomnieć o wicehrabim Sinclairze.
Powróciła myślami do swojego występu, starając się do niego wewnętrznie przygotować. Wolałaby
zaśpiewać w salonie, a nie w sali muzycznej, bo ta wydawała się zbyt wielkim pomieszczeniem na
tak nieliczne grono słuchaczy. Pocieszała się jednak, że z przepierzeniem nie będzie już taka duża.
- Panno Allard - przez całą długość stołu zawołał do niej hrabia.
- Przez ostatnich kilka dni zastanawialiśmy się wraz z wnukiem, że byłoby to z naszej strony wielkie
samolubstwo, gdybyśmy kazali pani występować tylko dla rodziny.
Wpadliśmy więc na pomysł, że zaprosimy na występ jeszcze kilku gości. Dołączą do nas po kolacji.
Mam nadzieję, że ta niespodzianka panią ucieszy.
Kilku gości? Frances zamarła.
Nie, ta niespodzianka wcale jej nie ucieszyła, wręcz odwrotnie.
Przecież to Londyn!
- Wspaniały pomysł! - zawołała ciotka Martha. - To ładnie z waszej strony. - Posłała hrabiemu i jego
wnukowi szeroki uśmiech.
- Jestem przekonana, że Frances podziela moje zdanie. Prawda, kochanie?
Ilu ma być tych gości? I kim oni są?
Widziała jednak, że ciotki rozpiera duma i radość. Hrabia także był bardzo z siebie zadowolony,
bardziej chyba nawet niż gdyby ofiarował jej diamentowy naszyjnik.
- To dla mnie zaszczyt, milordzie - powiedziała.
Może kilka osób znaczy dwie albo trzy. Może będą to sami nieznajomi. Z pewnością tak. Przecież już
od trzech lat nie kontaktuje się z nikim mieszkającym w Londynie.
- Wiedziałem, że się pani ucieszy - oświadczył hrabia, z satysfakcji zacierając dłonie. -
Co do zaszczytu, to zapewniam, że jest odwrotnie. To pani nas zaszczyci, madame, śpiewając dla
nas. A teraz, jak sądzę, chciałaby pani chwilę odpocząć przed występem. Lucius odprowadzi panią
do salonu, a my, całą resztą, przejdziemy do sali muzycznej. Luciusie?
- Oczywiście, sir. - Wicehrabia wstał z krzesła i wyciągnął do Frances dłoń. -
Dołączymy do was za jakieś pół godziny.
Frances położyła rękę na jego ramieniu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl