Ale ci, którzy trafiają do Obernewtyn, zostają tam na zawsze szepnął z taką miną, jakby miał się
zaraz rozpłakać.
Złapałam go szybko za rękę.
Oj, Jes zaczęłam po kim jak po kim, ale po tobie się nie spodziewałam, że boisz się
potworów. Widziałeś nadzorczynię? Naprawdę wyglądała tak strasznie? Ja się nie boję. A na
publicznych farmach byłoby okropnie dodałam z uśmiechem.
Jes też się z lekka uśmiechnął.
Z dworu dobiegło nas jakieś zamieszanie. Ktoś krzyknął, że powóz czeka. Spojrzałam na
Jesa z nagłym przestrachem. Ryzykował, będąc tutaj. On jednak pokręcił tylko głową i powiedział, że
dostał pozwolenie od samego Pasterza. Zauważyłam, że nadal nosi bransoletę na ramieniu. Podobno
spytał Pasterza, czy może pomodlić się za moją duszę.
Nachylił się nagle i spojrzał na mnie żarliwie.
Pomogę ci. Obiecuję.
Ale masz tylko szesnaście lat, pomyślałam, i zanim będziesz mógł w ogóle ubiegać się o świadectwo,
muszą minąć dwa długie lata. Choć mu wierzyłam, instynkt podpowiadał mi, że widzimy się ostatni raz.
Impulsywnie zarzuciłam mu ręce na szyję.
Nie smuć się, Jes. Naprawdę tak będzie najlepiej. Przecież sam o tym wiesz. I z wyjątkiem naszego
rozstania naprawdę się cieszę, że jest po wszystkim. Wierz mi na słowo.
Już czas powiedział dozorca. Jes pokiwał głową. Nagle zdał sobie sprawę, że go obserwują,
więc zmówił kilka wersów modlitwy.
%7łegnaj szepnęłam w myślach.
Na szczęście nie czekał, aż wpakują mnie do ciemnego powozu. Zrobiłam dla Jesa i
Rosamunde wszystko, co było w mojej mocy.
Oparłam się o sztywne, tapicerowane siedzenie i zaczęłam się zastanawiać nad tym, co mnie czeka w
tym Obernewtyn.
Rozdział 6.
Niewielu widziało mój przyjazd do sądu w Sutrium. Nawet w godzinach szczytu w pobliżu ponurych
budynków nie kręciło się dużo ludzi. Białe, kamienne stopnie prowadziły do podwójnych drzwi.
Przekroczyłam je drugi raz w życiu, prowadzona przez stróżołnierza. Zapach pasty do drewna przywołał
żywo wspomnienia ostatniej wizyty. Ale wtedy byłam z Jesem, który trzymał mnie za rękę.
Siadaj i czekaj na wezwanie nakazał stróżołnierz, patrząc mi w oczy, jakby chciał się upewnić,
że go rozumiem. Pokiwałam ciężko głową, a on odszedł. Zastanawiałam się, czy by po prostu nie uciec.
W głównym wejściu stanęło dwóch mężczyzn. Podszedł do nich żołnierz i odezwał się cicho do
jednego z nich, a potem wskazał na jakieś drzwi. W tych ludziach było coś dziwnego, ale początkowo
byłam zbyt otumaniona, żeby się zorientować, na czym miałaby polegać ich inność. Nagle mnie olśniło.
Byli bardzo opaleni, jakby większość czasu spędzali na powietrzu.
Półkrwi Cyganie mieli podobną karnację, ale ta dwójka nosiła zwykłe, brązowe ubrania robocze i
wyglądała raczej na rolników. I może nimi właśnie byli.
Starszy z dwóch mężczyzn wszedł do pomieszczenia znajdującego się za drzwiami wskazanymi przez
stróżołnierza, drugi natomiast rozejrzał się i zorientował, że siedzę na jedynej ławeczce. Po chwili
wahania dosiadł się do mnie.
Dobry odezwał się.
Patrzyłam na niego zdumiona, że odzywa się do zupełnie obcej osoby i to na dodatek w takim miejscu.
Kim jesteś? spytałam z nagłą podejrzliwością.
Moje pytanie go rozbawiło i sympatycznie zmrużył oczy.
Wyglądam na szpiega? parsknął. Jestem Daffyd dodał z wahaniem. Mój wuj przyszedł
prosić Radę o zgodę na handel w górach.
W górach powtórzyłam.
No, nie w samych górach. Bo z kim mielibyśmy tam handlować? Chodziło mi o wyżyny
wyjaśnił. Znów się uśmiechnął, a ja wbrew wszystkiemu też się uśmiechnęłam. Co tu robisz?
spytał.
Jestem Odmieńcem, a przynajmniej niedługo będę wyjaśniłam otwarcie. Mam jechać do
Obernewtyn.
Moje słowa go nie odstraszyły.
Więc jedziesz w góry. Zrobił dziwną minę. Odruchowo spróbowałam go odczytać.
Podobnie jak Jes miał naturalną blokadę.
Mnie nie wyglądasz na Odmieńca podjął ze swoim miłym uśmiechem. Ale jeśli jesteś
podobna do mnie, to spodoba ci się w górach. Nie mam czasu na takie miejsca jak to dodał
lekceważąco, mając na myśli miasto.
Nie boisz się, że ktoś zobaczy, że rozmawiasz z Odmieńcem? spytałam. To zwykle dość
poważne wykroczenie.
Tam, skąd pochodzę, mówi się, że Odmieńcy to ludzie pokarani przez Pana. Ale bywają gorsze
rzeczy rzekł.
Tak? spytałam ironicznie. A co może być gorszego?
Na przykład ci tutaj. Ta cholerna Rada odparł cichym, pełnym napięcia głosem.
Wybałuszyłam na niego oczy, bo to, co mówił, zakrawało na Wichrzycielstwo. Albo był szalony, albo
skrajnie beztroski.
Widząc moje spojrzenie, wzruszył tylko ramionami.
Ci durnie uważają, że każdy, kto myśli i postępuje inaczej niż oni, jest zły. Boisz się Obernewtyn?
spytał.
Wzruszyłam ramionami.
Słyszałam o nim różne okropne historie, ale potem poznałam tamtejszą nadzorczynię& Sama nie
wiem przyznałam zgodnie z prawdą.
To ogromny majątek. Mają tam prawdziwą farmę, a nie to, co Rada nazywa farmami.
Dużo lepszą. Hodują zwierzęta, mają pola uprawne, zbierają plony. Może wyślą cię tam do pracy
pocieszył mnie. Rozejrzał się po korytarzu.
Byłeś& Znasz to miejsce?
Chłopak odwrócił wzrok, więc postanowiłam nie naciskać. Zagryzł wargi i chyba usiłował podjąć
jakąś decyzję.
Może ucieknę powiedziałam mu raczej dla wywołania efektu niż dlatego, że faktycznie miałam
taki zamiar.
Ale on spojrzał na mnie z uwagą.
Gdybyś faktycznie kiedyś uciekła, spróbuj odnalezć Druida. Podobno wciąż się gdzieś ukrywa.
Mogłabyś poszukać& odezwał się bardzo cicho.
Pomyślałam, że z jego głową nie wszystko jest w porządku, bo przecież każdy wiedział, że Druid nie
żyje.
Pewnie nie byłby zachwycony Odmieńcem, ale nie musisz mu mówić&
Na dzwięk czyichś kroków oboje podnieśliśmy głowy. Chłopak urwał raptownie na widok
wychodzącego z sali starszego mężczyzny, który spojrzał na nas ostro, a potem skinął na chłopca.
Idziemy, Daffyd zakomenderował, obrzucając mnie szybkim spojrzeniem.
Chłopak zerwał się na równe nogi. Nic już nie powiedział, ale uśmiechnął się do mnie, gdy wuj się
odwrócił.
W zamyśleniu odprowadziłam ich wzrokiem. Druid zbiegł z częścią swoich zwolenników po tym, jak
sprzeciwił się zarządzeniom Rady i nie spalił swojej cennej kolekcji książek ze
Starych Czasów. Od tych wydarzeń minęło wiele lat i krążyły plotki, że zmarł. A mimo to przed chwilą
usłyszałam z ust tego chłopaka, że Druid wciąż mieszka w górach. Wzruszyłam ramionami. Chłopak był
najprawdopodobniej niespełna rozumu. Już samo to, że w ogóle ze mną rozmawiał, wskazywało na dużą
nieostrożność. [ Pobierz całość w formacie PDF ]