Zwiadomość, że jesteś szczęśliwa, dawała mi niesamowitą siłę, pozwalała prze-
trwać.
- I na tym polegał mój wkład? - spytała zdumiona Sophia, jak przez mgłę pa-
miętając głośne wybuchy wesołości, kiedy zabawiała się w szaloną fryzjerkę i wy-
prawiała cuda z włosami sióstr.
- Tak, kochanie. - Bella pokiwała głową.
Do salonu wszedł Grey z pełną tacą. Usiadł po lewej ręce Sophii.
S
R
- Soph?
Na sam dzwięk jego głosu wypowiadającego jej imię miała ochotę znów się
rozpłakać.
- Dziękuję - szepnęła, przełykając łzy.
Bella nalała herbatę, każdemu podała filiżankę.
- No to chlup!
Siostry roześmiały się, napięcie opadło. Grey zmienił nieco pozycję, tak by
być bliżej Sophii.
- Wiem, że wam przeszkadzam... - Popatrzył na nią, jakby pytał, co ma zro-
bić, a jednocześnie prosił, żeby nie kazała mu odejść.
Pragnęła, by został na zawsze, ale wiedziała, że kieruje nim współczucie. Dla-
tego podjęła decyzję, że sama odejdzie.
- Nie, już skończyłyśmy - rzekła Bella, popijając herbatę.
Chrissy odstawiła filiżankę.
- Właściwie to mi ich żal. Oni naprawdę nie rozumieją, co to jest miłość i ro-
dzina.
- Chcieli posłużyć się tobą i Bellą - stwierdziła Soph. - Gdyby nie ta kobieta,
która widziała organizowany przez Bellę pokaz mody, nawet nie próbowaliby nas
odnalezć.
- Zawsze byli skupieni na sobie - dodała Chrissy.
- Starałyśmy się zapomnieć o przeszłości, zbudować dla siebie nowe życie. -
Bella dopiła herbatę. - Dzisiejsze spotkanie pozwoliło nam zamknąć za sobą tamten
etap. Pewnie każdą z nas nurtowało pytanie, czy rodzice kiedykolwiek wrócą, czy
wiedzą, jaki popełnili błąd, czy będą próbowali go naprawić. Teraz przynajmniej
znamy odpowiedz.
- Masz rację, ale... - Soph zawahała się. - Nie powinnyśmy zmarnować tej
okazji. Uważam, że należy doprowadzić sprawę do definitywnego końca, zaprosić
rodziców na terapię rodzinną i pod okiem fachowca wszystko przedyskutować.
S
R
Pomysł ten był odważny i zaskakujący. Nie wiedziała, jak siostry go przyjmą.
Po chwili obie pokiwały głowami.
- Nie wierzę, że przyjmą nasze zaproszenie. - Chrissy przygryzła wargę.
- Ja też nie - przyznała Bella. - Ale mieliby sposobność spojrzenia prawdzie w
oczy, przeanalizowania tego, jak się zachowali. Myślę, że powinnyśmy pójść do
prawnika. Niech wyśle w naszym imieniu oficjalny list. Damy im dwa tygodnie na
odpowiedz. Jak nie, to nie.
Jak nie, to zamykają tamten bolesny rozdział i więcej nie oglądają się wstecz.
Soph poderwała się z kanapy, wyniosła naczynia do kuchni, umyła je i posta-
wiła na suszarce.
Siostry skierowały się do drzwi.
- Ale Nate się zdziwi, kiedy dowie się, co go ominęło - powiedziała ze śmie-
chem Chrissy.
- A mój Luchino... - Bella poprawiła apaszkę - wścieknie się, kiedy wróci
wieczorem z aukcji. Będzie chodził od ściany do ściany, przeklinał, groził, że roz-
szarpie naszych rodziców na kawałki, jeśli jeszcze raz wyrządzą nam krzywdę.
Muszę przypilnować, żeby Grace przy tym nie było. Jeszcze zacznie opowiadać ko-
leżankom w szkole o ojcu furiacie.
Po wyjściu sióstr Sophia poczuła się zmęczona, a jeszcze czekała ją poważna
rozmowa z Greyem.
- No dobra, pozamykam... Aha, chciałabym na moment wstąpić do mojej go-
spodyni.
Grey skinął głową, potem wysłuchał, jak Sophia uspokaja zdenerwowaną sta-
ruszkę. Wreszcie wsiedli do taksówki.
- Jutro rano odzyskasz swojego garbusa - oznajmił. - Zamówiłem holownik
Przywiezie wszystkie nasze rzeczy.
- To świetnie. - Azy znów napłynęły jej do oczu.
- Soph... - Wyciągnął do niej rękę.
S
R
- Proszę cię, Grey, nie przejmuj się mną. - Poradzi sobie. Przejdzie do po-
rządku dziennego nad niespodziewaną wizytą rodziców, nad ich chłodem i ego-
izmem, nad swoim nieodwzajemnionym uczuciem do siedzącego obok mężczyzny.
- Nic mi nie jest. Słowo.
Odwróciła się, żeby nie widział jej wilgotnych oczu, i zamrugała kilka razy,
by powstrzymać szloch. Jutro odzyska swój samochód i wyjedzie. Bo dłużej zostać
nie może.
W milczeniu weszli do domu. Grey rzucił jej chmurne spojrzenie i znikł. Soph
wzięła głęboki oddech i udała się do kuchni, żeby zająć czymś ręce i myśli. Po [ Pobierz całość w formacie PDF ]