płytkie i dlatego bardzo szybko wiatr powoduje na nich ostrą, krótką falę, niebezpieczną
dla kajaków i łodzi.
Jak się to stało, że jesteśmy na wodzie? zdziwiła się Monika. Czy jedziemy
po dnie?
Tak odparłem. Pani spała, padał deszcz, rzeki wezbrały. I oto brniemy przez
rozlaną wodę.
Pan żartuje.
A pewnie. Ale nie boi się pani?
Nie wiem, czy się nie powinnam bać. To pudło nie utonie?
Mam nadzieję, że nie. Do tej pory nie zawodziło.
Ono ma z tyłu śrubę napędową, jak motorówka?
Tak.
Na szczęście umiem trochę pływać pocieszyła się Monika. Uważam jed-
nak, że zamiast pasów bezpieczeństwa, jak w innych samochodach, powinien pan wozić
73
koło ratunkowe. Zrobił mi pan głupi kawał. Zasnęłam na drodze przez wieś, a obudziłam
się na środku jeziora. Jak się ono nazywa?
To Zniardwy.
Niemożliwe! przestraszyła się. I dokąd płyniemy? Na drugi brzeg?
Na Czarci Ostrów wyjaśniłem. O tam, już go widać. Przed nami w wie-
czornym mroku rysowała się wyraznie kępa drzew, porastających wysepkę.
Dlaczego nazywa się Czarci ? zapytała.
Nikt tego nie wie. Według ludowych legend było to miejsce religijnego kul-
tu dawnych Prusów. Pozostało po nich stare cmentarzysko. Potem Prusacy zbudowali
tu twierdzę, którą w jakiś czas pózniej rozebrano. Ludzie mówią, że w takie jak dziś
wietrzne i dżdżyste noce zlatują się tu czarty. Z czartami zjawiają się duchy. . .
Nie jestem małą dziewczynką, którą można w ten sposób nastraszyć oświad-
czyła Monika. I nagle zadrżała.
Co się pani stało?
Zimno mi. Rozespałam się, a przez szczeliny w dachu pańskiego samochodu
wieje zimny wiatr.
74
To bardzo dobrze mruknąłem.
Pan chce, żebym się zaziębiła?
Oczywiście, że nie odparłem szybko. Na tylnym siedzeniu leży mój gruby
sweter.
Mnie też zrobiło się zimno, ale sweter oddałem Monice. Zgodnie z intencją Marcza-
ka powinienem był tę pannę przemrozić, żeby zrezygnowała z pracy detektywa, ale nie
miałem sumienia patrzeć, jak drży. Sam więc musiałem trząść się z chłodu. A mó-
wiłem, żeby się pani cieplej ubrała burczałem na nią.
Brzeg wyspy był blisko. Mrok gęstniał. Aomotały grozne fale, uderzające w wehi-
kuł, syczała piana wokół nas, krople deszczu bębniły po brezentowym dachu i głośno
szumiały drzewa na wyspie. Wszystko to tworzyło nastrój pełen niepokoju, a nawet
grozy. Monika naciągnęła na siebie mój gruby sweter i siedziała skulona, ze strachem
i obawą patrząc przez okno na gęstwę trzcin, obrastających wyspę i kołyszących się od
naporu wiatru i fal.
Ominąłem północną część wyspy i zbliżyłem się od zawietrznej, pamiętając, że
znajduje się tam dogodne miejsce, aby wyjechać z wody na brzeg. Po chwili koła
75
wehikułu trafiły na twardy grunt. Wyłączyłem wtedy śrubę napędową i przesunąłem
dzwignię skrzyni biegów. Samochód powoli wypełzł na piaszczysty skrawek lądu, któ-
ry oświetliłem reflektorami. Zobaczyliśmy nieprzeniknioną gęstwę drzew, a po prawej
stronie wielką kępę krzaków. Zatrzymałem wehikuł i kazałem Monice opuścić samo-
chód. Zrobiła to niechętnie, jakby lękając się choćby przez chwilę pozostać samotnie na
otoczonej złą sławą wysepce. Dopiero mój powtórny rozkaz, wydany nieco ostrzejszym
tonem, spowodował skutek. Monika opuściła wehikuł i oczekiwała na piaszczystej pla-
ży, chłostanej wiatrem i deszczem.
Wprowadziłem wehikuł w krzaki, aby pozostawał niewidoczny z lądu i wody. Tak
kazał mi czynić mój instynkt poszukiwacza przygód nie wiedziałem bowiem, w ja-
kim celu kazał mi tu przybyć mój przyjaciel. Może i tutaj czekała mnie nowa przygoda?
Wyjąłem z wehikułu latarkę i namiotową pałatkę, która mogła służyć za pelerynę.
Monikę odnalazłem pod drzewem, tuż nad wodą. Siedziała skurczona, z oczami wyra-
żającymi strach. Czarne włosy peruki zlepiły się w mokre strąki.
Można się pani przestraszyć stwierdziłem. Wygląda pani jak czarownica,
która przyleciała tutaj, aby tańczyć z czartami.
76
Niech pan sobie nie kpi. Czy tu jest jakiś dom?
I dyskoteka? zapytałem ironicznie. Nie, proszę pani. To bezludna wysepka.
Chyba nie będziemy tutaj nocować? Po co mnie pan tutaj przywiózł? Nie wmówi
mi pan, szefie, że ma pan w tym miejscu do wykonania jakieś specjalne zadanie. A mo-
że po prostu zamierza pan wypróbować moją odwagę? Od razu się poddaję. Jestem
wystarczająco przerażona. Chcę wracać do domu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]