Pozostał jeszcze jeden wróg, gorszy i potężniejszy od Theleb K aaraa. Wróg, który
mieszkał w nim samym, w ciemnej części duszy, a którego symbolizowało czarne ostrze
wiszące u jego boku. Kiedy umrze, ten wróg zginie razem z nim, a zła siła opuści świat.
Przez wiele godzin Elryk z Melniboné szedÅ‚ przez PustyniÄ™ WestchnieÅ„. Powoli
zatracał poczucie swojej osobowości, jakby łączył się w jedność z wiatrem i piaskiem.
Nareszcie nawiązywał więz ze światem, który go niegdyś odrzucił. Nadeszła noc, a on dalej
wędrował nie zwracając uwagi na chłód. Jego siły zmniejszały się. Cieszył się ze swojej
słabości. On, który tyle czasu walczył, aby utrzymać moc przy pomocy Czarnego Miecza, słabł.
Koło północy nogi ugięły się pod nim i padł na piasek. Leżał bez ruchu, gdy opuszczała go
przytomność.
- Książę Elryku... Panie? - Kobiecy głos był lekko ironiczny, ale rozpoznał go. Nie
poruszył się jednak.
- Elryku z Melniboné.
Poczuł rękę na ramieniu; starała się go podnieść. Wolał sam usiąść, niż dać się szarpać.
Chciał coś powiedzieć, lecz nie mógł wydobyć głosu z zaschniętych i pełnych piasku ust.
Miała na sobie lekką, niebiesko-złotą suknię. Zwitało już i słońce przeświecało przez jej
czarne włosy okalające łagodną twarz. Uśmiechała się do niego.
Wypluł piasek i zdołał powiedzieć:
- Jeśli nie żyję to i tak nadal jestem zabawką w rękach duchów i iluzji.
- Nie jestem złudzeniem, tak jak i wszystko, co nas otacza. Nadal żyjesz.
- W każdym bądz razie jesteś daleko od Zamku Kaneloon. Na drugim końcu świata...
- Szukałam cię, Elryku.
- Więc złamałaś swoją przysięgę, Myshello. Obiecałaś mi, że już nigdy się nie
spotkamy; ani my, ani nasze losy.
- Wtedy myślałam, że Theleb K aarn zginął w Płynącym Węzle Ciała... Dlaczego
maszerowałeś samotnie po pustyni?
- Szukałem śmierci.
- Nie jest twoim przeznaczeniem umrzeć w ten sposób.
- Tak mi powiedziano, ale nie chcę w to uwierzyć, Myshello. Zaczynam jednak
podejrzewać, że to niestety prawda.
Gdy wstał, podała mu kielich, który wyjęła z sakiewki przy pasku sukni. Był po brzegi
wypełniony srebrzystą cieczą.
- Wypij to.
Nie ruszając się powiedział:
- Twój widok nie sprawia mi przyjemności, Myshello.
- Dlaczego? Dlatego, że boisz się mnie kochać?
- Jeśli taka odpowiedz ci schlebia... to tak.
- Wcale mi nie schlebia. Wiesz dobrze, że popełniłam błąd przypominając ci o Cymoril
i pozwalając, aby Kaneloon stał się tym, czego najbardziej pragniesz... Zanim zrozumiałam, że
tego najbardziej siÄ™ obawiasz.
- Zamilcz! - rozkazał spuszczając głowę.
- Przykro mi. Proszę cię o wybaczenie, ale czy już jeden raz nie odepchnęliśmy
pożądania i strachu?
Spojrzał jej prosto w oczy.
- Tak, to prawda.
Zaczerpnął głęboko powietrze i wyciągnął rękę ku kielichowi, który podała mu
Myshella.
- Czy to jakiś lek, który mnie zniewoli i sprawi, że będę działać tak, jak ty będziesz tego
chciała?
- Taki lek nie istnieje. Ten tylko przywróci ci siły. To wszystko.
Wypił srebrzystą ciecz i od razu rozjaśniły się jego myśli, a w członkach poczuł nową
siłę.
- Czy nadal chcesz umrzeć? - spytała Myshella.
- Jeśli śmierć przyniesie mi spokój...
- Nie da ci go, jeśli teraz umrzesz. Wiem to.
- A jak mnie tutaj odnalazłaś?
- Za pomocą wielu środków i zaklęć. Ale to mój ptak przyniósł mnie tutaj.
Elryk odwrócił się i zobaczył srebrno-złotego ptaka, który swoimi inteligentnymi,
szmaragdowymi oczyma wpatrywał się w Myshellę.
- Czy przybyłaś zabrać mnie z powrotem do Tanelorn?
- Jeszcze nie. Przyjechałam powiedzieć ci, gdzie możesz znalezć swojego starego
wroga, Theleb K aarna.
Uśmiechnął się.
- Czyżby znów ci zagrażał?
- Nie bezpośrednio.
StrzepnÄ…Å‚ piasek ze swojej peleryny.
- Dobrze cię znam, Myshello. Nigdy byś się ze mną nie spotkała, gdyby nasze losy jakoś
nie były połączone... Powiedziałaś, że boję się ciebie kochać. Być może jest to prawda,
ponieważ obawiam się miłości do jakiejkolwiek kobiety. Ale ty posługujesz się miłością.
Wszyscy mężczyzni, którzy ci ją zaoferowali, służyli twojej sprawie.
- Nie zaprzeczam. Kochani tylko bohaterów, gdyż tylko bohaterowie zapewniają
obecność Prawa na tym poziomie Ziemi.
- Mało mnie obchodzi, czy zwycięży Chaos czy Prawo. Kieruje mną wyłącznie osobista
nienawiść do Theleb K aarna, a nie służba czyjejś sprawie.
- A gdybym ci powiedziała, że Theleb K aarn zagraża ludziom z Tanelorn?
- Niemożliwe. Tanelorn jest wieczne.
- Oczywiście. Ale nie jego mieszkańcy. Wiem o tym. Niejednokrotnie dotknęły ich
różne katastrofy. Władcy Chaosu nienawidzą Tanelorn, ale nie mogą go bezpośrednio
zaatakować. Pomogą więc każdemu śmiertelnikowi, który uzna, że wie, jak zniszczyć zdrajców
Chaosu.
Elryk nie mógł nie przyznać jej racji.
- A czy wiesz, że Theleb K aarn chce zaatakować mieszkańców Tanelorn przy pomocy
Chaosu?
- Tak.
- Niszcząc jego plan zdobycia karawany Rackhira, jeszcze bardziej zwiększyłeś jego
nienawiść do mieszkańców Tanelorn. W Troos odkrył stare księgi magiczne pochodzące z
okresu Skazanego Ludu.
- To niemożliwe! Przecież oni żyli tysiÄ…ce lat przed powstaniem Melniboné!
- To prawda, ale Troos pochodzi właśnie z okresu Skazanego Ludu. A ludzie tamtych
czasów opracowali wielkie wynalazki i sposoby na przechowywanie wiedzy.
- Dobrze. Gotów jestem uwierzyć, że Theleb K aarn znalazł te księgi. Czego się z nich
dowiedział?
- Odkryły przed nim sposób na złamanie bariery, która odgradza różne poziomy Ziemi.
Dla nas pozostałe poziomy są tajemnicą. Nawet nasi przodkowie mogli zaledwie snuć
przypuszczenia na ich temat. Wiem niewiele więcej od ciebie o tej sprawie. Władcy Górnych
Zwiatów mogą czasami przemieszczać się pomiędzy warstwami przestrzennymi i czasowymi,
ale nie śmiertelnicy. Przynajmniej w naszej epoce.
- Więc co takiego zrobił Theleb K aarn? Na pewno potrzebował ogromnej mocy, aby
zrobić wyrwę w barierze... Nie jest tak potężny...
- To prawda, ale ma silnych sojuszników pośród Władców Chaosu. Pomogli mu władcy
Entropii. Oni zawsze stawali przy każdym, kto dawał im możliwość zniszczenia Tanelorn. W [ Pobierz całość w formacie PDF ]