[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Kwiatki - odezwał się po chwili z niedowierzaniem.
- Wyszłaś o północy, żeby zasadzić dla mnie kwiaty? Kto
robi takie rzeczy?
Anula & Irena
scandalous
- Ktoś, kto jest bardzo wdzięczny - odpowiedziała.
- Raczej ktoÅ› bardzo nieostrożny - sprostowaÅ‚. - Ry­
zykowałaś, że wykorzystam sytuację i już się ode mnie nie
uwolnisz.
Susanna nagle uÅ›wiadomiÅ‚a sobie, jak Brady mógÅ‚ zro­
zumieć jej postÄ™powanie. Po prostu mu siÄ™ narzucaÅ‚a. Po­
woli uwolniła się z jego uścisku.
- Masz racjÄ™ - powiedziaÅ‚a, patrzÄ…c mu w oczy. - Nie po­
winniÅ›my tego robić, ale nie uważam, że próbowaÅ‚eÅ› wyko­
rzystać sytuację. No i muszę przyznać, że cudownie całujesz.
Starała się mówić z przekonaniem i pewnością siebie.
Nie chciała, by poczuł się jak zdobywca, który ma przed
sobą słabą, bezbronną kobietę. Jej nieudane małżeństwo
bardzo przypominało taki układ. Teraz odwróciła się i nie
rozglądając za latarką i łopatą, ruszyła do domu.
- Mam nadzieję, że te kwiaty sprawią ci trochę radości
- rzuciła przez ramię.
- Susanno? - zawołał.
Stanęła w miejscu, ale nie odwróciła się.
- SÅ‚ucham?
- Lepiej nie przychodz tu tak pózno, dobrze? Jestem tyl­
ko mężczyzną.
- To się już nigdy nie powtórzy - przyrzekła.
PomyÅ›laÅ‚a jednak, że niezupeÅ‚nie miaÅ‚ racjÄ™. Nie byÅ‚ tyl­
ko mężczyzną, ale kimś, kogo coraz bardziej pragnęła.
Anula & Irena
scandalous
ROZDZIAA ÓSMY
Na stronie internetowej Red Rose pojawił się nagle jakiś
nieznany człowiek. Włączył się do dyskusyjnego forum pod
pseudonimem Justice. Oczywiście nie przedstawił się jako
Trent Wright, ale zadawał mnóstwo pytań na temat nowych
mieszkańców. Szczególnie interesowały go kobiety z dziećmi.
TwierdziÅ‚, że chce zaÅ‚ożyć rodzinÄ™. Lorelei Jasons, która pro­
wadziÅ‚a tÄ™ stronÄ™, zapewniÅ‚a go natychmiast, że jeÅ›li szuka żo­
ny, w Red Rose znajdzie najlepszÄ… kandydatkÄ™.
Brady w zamyÅ›leniu wypiÅ‚ trzeciÄ… filiżankÄ™ porannej ka­
wy. Nie było co prawda żadnych dowodów, że Justice to
Trent, jednak sprawa wydawała się podejrzana.
W Red Rose od dawna brakowało mężczyzn i nikt nie
robił z tego tajemnicy. Jeśli ktoś naprawdę chciałby znalezć
tu kandydatkę na żonę, przyjechałby, żeby na własne oczy
przekonać siÄ™, czy mieszka tu jego wymarzony ideaÅ‚. Chy­
ba że ten ktoÅ› próbowaÅ‚ wytropić konkretnÄ… kobietÄ™ i wÅ‚aÅ›­
nie znalazÅ‚ w Internecie informacjÄ™ o nowych mieszkan­
kach miasteczka. Na szczęście Lorelei nie podała żadnych
imion, ale i tak powiedziała za dużo.
Brady zdecydował się na krok, na jaki dotychczas nigdy
się nie zdobył. Przesłał mail do Lorelei i wyjaśnił sytuację
Anula & Irena
scandalous
Susanny. PoskutkowaÅ‚o. Lorelei natychmiast staÅ‚a siÄ™ nie­
zwykle ostrożna w udzielaniu informacji.
- Szkoda, że wcześniej nie zajrzałem na tę stronę -
mruknÄ…Å‚ Brady, niebezpiecznie bujajÄ…c siÄ™ na krzeÅ›le. Te­
raz trudno powiedzieć, czy Trent Wright trafił już na ślad
Susanny.
- PosÅ‚uchaj, Scrap - odezwaÅ‚ siÄ™ Brady. - Musisz tu zo­
stać. Przykro mi, ale do kawiarni nie wpuszczają psów.
Nie pozwalajÄ… też caÅ‚ować kelnerek, pomyÅ›laÅ‚, przypo­
minajÄ…c sobie ostatniÄ… noc, kiedy trzymaÅ‚ SusannÄ™ w ra­
mionach. Posadziła dla niego kwiaty! Rano, gdy tylko wstał,
natychmiast wyjrzał przez okno. Delikatne, kolorowe pąki
bujały się na wietrze. Co za mężczyzna mógł zatruć życie
takiej kobiecie? Tylko ktoÅ›, kto na niÄ… nie zasÅ‚ugiwaÅ‚. Bra­
dy wcale nie uważał, że sam byłby dla niej odpowiednim
partnerem, jednak Trent Wright niewątpliwie był od niego
stokroć gorszy. W dodatku to tylko kwestia czasu i wkrótce
Susanna może znalezć się w niebezpieczeństwie.
- Właściwie jeszcze jedna kawa dobrze by mi zrobiła -
powiedziaÅ‚ Brady do psa. Doskonale wiedziaÅ‚, gdzie Å›wiet­
nÄ… kawÄ™ podaje najmilsza kelnerka.
Susanna krążyÅ‚a po sali. NapeÅ‚niaÅ‚a filiżanki kawÄ…, po­
dawała jajecznicę i nie szczędziła uśmiechów.
- DzieÅ„ dobry - zwróciÅ‚a siÄ™ do ponurego, ciemnowÅ‚o­
sego mężczyzny, który zajął stolik w najdalszym rogu. -
Czym mogę służyć? Kawa? Zniadanie?
- Dzień dobry - odpowiedział gość uprzejmie, choć bez
Anula & Irena
scandalous
śladu uśmiechu. - Proszę kawę bez kofeiny. Za śniadanie
dziękuję. Trochę się spieszę.
- W takim razie ja też się pospieszę. Bezkofeinowa jest
w innym dzbanku. Zaraz przyniosÄ™.
- Nie chciałem pani popędzać.
- Tym proszę się nie przejmować. Jestem tu po to, żeby
dbać o klientów.
- Hej, Lon, masz dziÅ› jakÄ…Å› ważnÄ… sprawÄ™? - zawoÅ‚a­
Å‚a Lydia.
Mężczyzna przywołał na twarz coś na kształt uśmiechu.
- Każda sprawa jest ważna - odpowiedział, skupiając
caÅ‚Ä… uwagÄ™ na cukrze i Å›mietance, które wÅ‚aÅ›nie przynio­
sła Susanna.
W tym momencie otworzyÅ‚y siÄ™ drzwi i do kawiar­
ni wkroczyÅ‚ Brady, wzbudzajÄ…c zainteresowanie wszyst­
kich obecnych. Susanna z trudem powstrzymała się, by
od razu do niego nie podbiec. Spojrzał na nią tak, jakby
ciÄ…gle nie mógÅ‚ zapomnieć nocnego spotkania, ona jed­
nak natychmiast pomyślała, że pewnie tylko tak jej się
wydaje. Brady z pewnością chciał jak najszybciej zająć
się interesami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl