korytarza na wyższy poziom. Wyciągnął teraz Błysk zamiast drugiego ostrza
i wykorzystywał jego światło, by pomagało mu omijać małe nierówności w podłodze.
I tak został pozbawiony możliwości skradania, miał bowiem u boku jęczącego halflinga,
a stopy Regisa częściej ocierały się o kamienie niż kroczyły, gdy Drizzt ciągnął go za
sobÄ….
Sadziłem, że on... mnie... zabije stwierdził Regis, gdy zdołał chwycić i utrzymać
wystarczająco dużo powietrza, by wypowiedzieć całe zdanie.
Entreri zabija tylko wtedy, gdy może się to obrócić na jego korzyść odparł Drizzt.
Dlaczego... zabrał mnie ze sobą? szczerze zastanawiał się Regis. I dlaczego...
pozwolił ci mnie znalezć.
Drizzt spojrzał z zaciekawieniem na swego małego przyjaciela.
Zaprowadził cię do mnie uznał Regis. On... halfling osunął się ciężko, lecz
silne ramię Drizzta wciąż utrzymywało go wyprostowanym.
Drizzt rozumiał dokładnie, dlaczego Entreri zaprowadził go do Regisa. Zabójca
wiedział, że Drizzt zabierze Regisa ze sobą według Entreriego na tym właśnie polegała
różnica pomiędzy nim a drowem, Entreri postrzegał to współczucie za słabość drowa.
W istocie skradanie nie było już możliwe i teraz Drizzt musiał bawić się w kotka
i myszkę zgodnie z zasadami Entreriego, poświęcając równie wiele uwagi obciążającemu
go przyjacielowi, jak i grze. Nawet jeśli szczęście wskaże Drizztowi drogę na następny
poziom, trudno mu będzie dostać się do przyjaciół, zanim doścignie go Entreri.
Jeszcze bardziej ważne niż fizyczne brzemię było to, jak uświadomił sobie Drizzt, że
Entreri oddał mu Regisa, by zapewnić go, że walka jest szczera. Drizzt rozegra
nieuniknioną potyczkę całym sercem, nie mając zamiaru uciekać, a Regis będzie leżał
bezradnie w pobliżu.
Wciągu następnej pół godziny Regis tracił i odzyskiwał przytomność, a Drizzt, nie
skarżąc się, niósł go, co jakiś czas zmieniając ręce, by zrównoważyć ciężar. Drow mógł
wykorzystywać w tunelach swe spore tropicielskie zdolności i czuł pewność, że idzie
w odpowiednim kierunku przez ten labirynt.
Weszli do długiego, prostego korytarza, trochę wyżej sklepionego i szerszego niż
wiele innych, przez które przeszli. Drizzt położył Regisa pod ścianą i zaczął obserwować
wzory skał. Zauważył ledwo dostrzegalne nachylenie podłogi, wznoszące się na
południe, jednak fakt, że oni, podróżując na północ, schodzą lekko w dół, ani trochę nie
zaniepokoił drowa.
To główny korytarz w tej okolicy zdecydował w końcu. Regis spojrzał na niego,
zakłopotany.
Kiedyś płynęła tędy woda wyjaśnił Drizzt. Najprawdopodobniej przecinała się
przez góry, by wydostać jakimś odległym wodospadem na północy.
Idziemy w dół? spytał Regis.
Drizzt przytaknął i dodał Jednak jeśli istnieje tu przejście z powrotem na niższe
poziomy Mithrilowej Hali, najprawdopodobniej leży gdzieś po drodze.
Dobra robota dobiegł głos skądś w oddali. Z bocznego tunelu wyszła szczupła
sylwetka, zaledwie cztery metry przed Drizztem i Regisem.
Dłoń Drizzta wsunęła się instynktownie pod płaszcz, jednak, pokładając więcej
zaufania w swoich sejmitarach, cofnął ją natychmiast, gdy zabójca się zbliżył.
Czy dałem ci nadzieję, której tak pragnąłeś? zapytał Entreri. Powiedział coś pod
nosem, najprawdopodobniej zaklęcie dla broni, bowiem jego wąski miecz zaczął lśnić
żarliwie niebieskawo-zielonym odcieniem, otaczając sylwetkę zabójcy przytłumionym
konturem, gdy szedł wolnym krokiem ku swemu oczekującemu przeciwnikowi.
Nadzieję, której pożałujesz rzekł pewnym głosem Drizzt. Biel zębów Entreriego
zalśniła w wodnistym świetle, gdy odpowiadał z szerokim uśmiechem Zobaczymy.
ROZDZIAA 18
WSPÓLNE ZAGRO%7Å‚ENIE
Jego hałasowanie sprowadzi nam na głowy cały Podmrok wyszeptała Catti-brie do
Bruenora, mając na myśli ciągle skrzypiącą zbroję szałojownika. Pwent, zdając sobie
z tego sprawę, wysunął się znacznie przed pozostałych i stopniowo oddalał się od nich,
bowiem Catti-brie oraz Wulfgar, ludzie nie obdarzeni darem oczu, które mogły widzieć
w spektrum podczerwieni, musieli się niemal czołgać, cały czas trzymając się Bruenora.
Jedynie Guenhwyvar, czasami prowadząc pochód, a częściej służąc za cichego posłańca
pomiędzy Bruenorem a szałojownikiem, utrzymywała jakąś nić komunikacji pomiędzy
członkami małej grupy. Kolejny zgrzytliwy pisk z przodu przywołał grymas na twarz
Bruenora. Usłyszał zrezygnowane westchnienie Catti-brie i zgodził się z nim. Jeszcze
w większym stopniu niż jego córka.
Doświadczony Bruenor rozumiał bezowocność tego wszystkiego. Pomyślał, że
namówi Pwenta na zdjęcie hałaśliwej zbroi, jednak natychmiast odrzucił tę ideę, zdając
sobie sprawę, że nawet gdyby cała ich czwórka szła nago, odgłosy ich stóp brzmiałyby
niczym werble marszowe w bystrych uszach mrocznych elfów.
Zapal pochodnię polecił Wulfgarowi.
Nie możemy sprzeciwiła się Catti-brie.
Są wszędzie wokół nas odparł Bruenor. Czuję te psy, a oni widzą nas równie
dobrze bez światła jak z nim. Nie mamy szans na przedostanie się bez kolejnej walki,
jestem już tego pewien, możemy więc walczyć w warunkach, które lepiej nam
odpowiadajÄ….
Catti-brie rozejrzała się, choć nie mogła niczego dojrzeć w atramentowej czerni.
Wyczuła jednak słuszność obserwacji Bruenora, wyczuła ciemne i bezszelestne kształty,
które poruszały się wszędzie wokół nich, zaciskając pętlę na drużynie. Chwilę pózniej
musiała mrugnąć i przymknąć oczy, bowiem pochodnia Wulfgara zapłonęła żarliwym
ogniem.
Absolutną czerń zastąpiły migoczące cienie. Catti-brie zdumiała się widząc, jak
nierówne były te tunele, znacznie bardziej naturalne i poszarpane niż te, które opuścili.
Ziemia mieszała się ze skalana stropie i ścianach, zmniejszając pewność młodej kobiety
co do stabilności tego miejsca. Stała się aż za bardzo świadoma setek ton ziemi i skały
wiszących nad jej głową, świadoma, że lekkie poruszenie kamieni może natychmiast [ Pobierz całość w formacie PDF ]