- W to akurat trudno mi uwierzyć - mruknęła.
Jed był niezwykle pociągającym mężczyzną, ale bardzo podobało jej się to, co po-
wiedział. Iskra nadziei z każdą chwilą płonęła coraz silniejszym blaskiem.
- To najświętsza prawda. Przysięgam, chociaż wiem, że mi nie ufasz. Jak mogłabyś
mi ufać po tym, jak się wobec ciebie zachowałem? Ale w chwili, gdy zobaczyłem cię w
ambasadzie, postanowiłem cię odzyskać. Gdy zobaczyłem, jak Gladstone cię całuje, o
mało go nie uderzyłem.
- Między nami nie doszło do niczego więcej - przyznała.
Szczerość działała w obie strony.
- Dziękuję, że mi to mówisz. - Pocałował ją, a potem mówił dalej: - W dniu, w któ-
rym dowiedziałem się o Benie, byłem na ciebie wściekły i przypisywałem ci całą winę,
ale to ja byłem winny wszystkiemu, co się wydarzyło, bo nie próbowałem cię odszukać i
przez pięć lat zaprzeczałem moim uczuciom do ciebie. To dlatego nie byłem w stanie się
powstrzymać, aby nie kochać się z tobą jeszcze tej samej nocy. Phoebe, wiem, że na cie-
bie nie zasługuję i nie proszę cię, abyś mnie kochała, ale błagam, abyś została ze mną i
pozwoliła mi cię kochać i dbać o ciebie. Proszę, daj mi jeszcze jedną szansę.
Phoebe odetchnęła głęboko.
Widok Jeda wyznającego jej miłość był czymś, o czym nawet nie marzyła. Jej wła-
sne serce było przepełnione miłością do niego. Ale czy mu ufała?
- Powiedziałem, że mój ojciec był szalony, chcąc dotrzymać obietnicy złożonej
mojej matce, ale teraz rozumiem, dlaczego tak postąpił. Teraz rozumiem, jak silna była
ich miłość. Kocham cię, Phoebe, uwielbiam i całuję ziemię, po której stąpasz. To ja je-
stem największym szaleńcem, że nie chciałem przyznać tego wcześniej. Ale jeśli twoja
odpowiedź brzmi nie - jego ręce zacisnęły się mocno na jej ramionach - wówczas zwrócę
ci wolność. Będziesz mogła wrócić z Benem do Anglii, a ja będę was odwiedzał, zawsze
wtedy, gdy się na to zgodzisz.
- Nie będzie takiej potrzeby - odpowiedziała z coraz większą wiarą i zaufaniem do
Jeda. - Ja również cię kocham, Jed. Zawsze cię kochałam - wypowiedziała radośnie, a jej
oczy wypełniły się łzami ze wzruszenia.
Jej mąż ją kochał. Od zawsze ją kochał, ale za bardzo bał się do tego przyznać.
- O ile dobrze pamiętasz, bardzo często ci to powtarzałam. Nie myślałam o tym,
aby ukrywać przed tobą moje uczucia. Od tamtego czasu nic się nie zmieniło. Kocham
cię i zawsze będę cię kochać.
- Phoebe, kochana, nawet nie wiesz, jak bardzo tęskniłem, aby znów usłyszeć te
słowa - wyszeptał Jed i pocałował ją prawie uroczyście, z miłością i czułością, która roz-
grzała jej serce. - Uczyniłaś ze mnie najszczęśliwszego człowieka na ziemi. Pamiętasz,
jak kiedyś dałaś mi serce ze szczerego złota? Prawa jest taka, że było przy mnie przez te
wszystkie lata. Zawsze dawało mi nadzieję.
- Oczywiście, że pamiętam. Zobaczyłam je właśnie przed chwilą na twoim biurku i
to ono właśnie, sam fakt, że je wciąż masz, dało mi nadzieję - powiedziała miękko.
- Teraz dałaś mi już swoje prawdziwe serce - uśmiechnął się. - I za to będę ci już
zawsze wdzięczny. Będę cię kochał i szanował, i opiekował się tobą do końca moich dni
- zapewnił, całując ją przy każdym słowie.
Phoebe opuściła ramiączka sukienki i uśmiechnęła się do niego zachęcająco.
- To by było tyle, jeśli chodzi o respekt i uwielbienie - zażartował z humorem.
Kochali się powoli, z niezwykłą i nową czułością, co chwilę wypowiadając słowa
miłości i wzajemnego oddania.
EPILOG
- Jeśli już mowa o prawdziwym greckim weselu, to nasze jest naprawdę niesamo-
wite - uśmiechnęła się Phoebe do męża. - Widziałeś, jak ciotka Jemmy i twój ojciec tań-
czyli razem z dziećmi?
Jed rozejrzał się po sali pełnej tańczących par i znalazł tych dwoje, o których mó-
wiła Phoebe.
- Gdyby nie to, że jego serce zostało już naprawione, jestem pewien, że ciotka
Jemmy oddałaby mu swoje - zażartował. [ Pobierz całość w formacie PDF ]