Nie uzyskała od nas zgody na zabranie Witii, więc poszła do policji, a tam uznano, że chłop-
ca trzeba oddać krewnym. Niemało pewnie dała łapówki, ale osiągnęła, co chciała.
Pani Katarzyna nie chciała dostrzec udziału panny Janiny w tak potwornej historii.
- To nie jest ten typ kobiety - oznajmiła zdecydowanie. - Nie miałaby odwagi iść na
policję. Na pewno chodzi o coś innego. Zapewne sama policja chce nam odebrać Witię.
Radziła natychmiast jechać do Białegostoku i wszelkimi sposobami starać się o
odzyskanie chłopca.
- Nie udało się ze Stasiem, ale Bóg przecież nie będzie taki niemiłosierny, żeby
pozbawić nas drugiego dziecka. Musisz jechać natychmiast, dowiedzieć się, może nawet
posmarować u policmajstra.
Michał Kalinowski kręcił głową. Jeśli policja nie zabrała Witii w sposób urzędowy,
jego działania byłyby skazane na porażkę. Długo się nad tym zastanawiał, rozpatrując
możliwość, że dziecko zostało wywiezione nielegalnie, bez policyjnego pozwolenia, a jeśli
tak, policja nie musiała o tym wiedzieć i teraz nie przyzna się do niczego, więc i nie udzieli
pomocy.
- Przyjechał ten siwy i po prostu zwabił Witię do powozu - zgadywał pan Michał. -
Chłopak jest naiwny, na widok zabawki czy smakołyku traci głowę. Aatwo było go wywiezć
pod byle pretekstem.
Był przekonany, że rozwiązania zagadki należy szukać w działaniach panny
Wiklińskiej.
- Pamięta mama, że chciała nam zapłacić za chłopca? Nie zgodziliśmy się, zatem
zapłaciła komu innemu.
Ponury nastrój zapanował w Kalinówce. Wszyscy chodzili smutni, kobiety
pochlipywały. Wizyta Kalinowskiego na policji nic nie dała. Policja stanowczo odrzuciła
podejrzenia, że cokolwiek może mieć wspólnego ze sprawą. Przyjęto zawiadomienie o
możliwości porwania dziecka, ale pan Michał nie miał złudzeń, że z poszukiwaniem chłopca
nie będą się spieszyć.
- A może to Cyganie? - spytała Franciszka. - Porwali małego i będą go uczyć różnych
sztuczek. Trzymać na sznurku, bić batem, jak się będzie bronił. A żeby był mały i zwinny,
nic nie dadzą jeść...
Cyganów dawno już nie było w okolicy, o czym wszyscy wiedzieli, ale zastanawiając
się nad tym, gdzie podział się Witia, brano pod uwagę różne możliwości.
***
Wiadomość o tym, że chłopca wywieziono z Kalinówki, zapewne podstępem,
rozeszła się szybko po okolicy, wzbudzając przerażenie i gniew. Bardzo zle przy tym
mówiono o pannie Janinie Wiklińskiej, która najpierw porzuciła siostrzeńca, a teraz
odzyskała go w taki niecny sposób, posuwając się do porwania.
Franciszka zwróciła uwagę na to, o czym wszyscy w Kalinówce wiedzieli, a dotąd nie
śmieli powiedzieć głośno.
- Zwabić go na ciastko łatwo - zauważyła - ale zaraz potem Witia chciałby wracać. %7łe
nie wrócił do tych pór, może znaczyć, że nie może tego zrobić. Pewnie go związali i może
wsadzili do jakiego worka, sam przecież nie poszedłby daleko z obcymi...
Poszukiwania po sąsiednich dworach, wypytywanie chłopów po wsiach i polach,
leśniczych, kupców w miasteczku, przygodnych wędrowców, nie przyniosło żadnych
wiadomości. Pan Michał pojechał konno do Zabłudowa, żeby w sklepie Silbersteina zapytać
o nieznajomego człowieka z siwymi włosami.
- Nie widziano go w mieście ostatnio?
%7łyd zaprzeczył.
- Kilka dni będzie, panie dziedzicu, jak przestał się pokazywać. W gospodzie siedział,
chodził po sklepach, z ludzmi rozmawiał, ale od jakiegoś czasu przestał. Jakby się pod ziemi
zapadł. Pan dziedzic myśli, że to on waszego chłopaka...
Pan Michał był już pewny spisku. Nikt chłopca nie widział dalej niż na kalinowskich
polach, nikt nie widział siwowłosego w długim płaszczu. Teoria, że chłopca tajnie porwano,
aby go wywiezć daleko, zdawała się potwierdzać.
Kalinowski był zły na siebie za brak przewidywania. Obecność tajemniczego
Piekarskiego przypisywał zainteresowaniu policji jego osobą, gdy tymczasem chodziło o
małego Witię. Gdyby nie był taki zadufany w sobie, gdyby uważnie zastanowił się nad
ostrzeżeniami Silbersteina, może Witię udało by się uchronić przed uprowadzeniem.
Jak tylko rozeszła się wieść o porwaniu i o tym, że pan Kalinowski gotów sowicie
wynagrodzić za dostarczenie pewnych informacji o chłopcu, plotki się wzmogły, a do
Kalinówki zgłosiło się kilka osób
Ktoś widział Witię nad rzeczką, ktoś na polu, inny siedzącego na drzewie w lesie albo
na dachu stodoły starego Okulickiego, co to jego opuszczona chałupa stoi na samym skraju [ Pobierz całość w formacie PDF ]