[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dowało się urządzenie detonujące, dzięki któremu Niemcy mogli
wysadzić most w powietrze. Howard wyznaczył kilku żołnierzy z szy-
bowca nr 1 (czyli z plutonu Brotheridge'a) do podejścia pod bunkier
i wrzucenia do środka granatów przez otwory strzelnicze. Przeciw-
legły brzeg miał zostać opanowany przez Brotheridge'a prowadzą-
cego pozostałych żołnierzy plutonu przez most. Byłoby idealnie, gdyby
dotarł do połowy mostu w momencie, gdy granaty będą wrzucane do
bunkra.
Pluton Davida Wooda z szybowca nr 2 miał unieszkodliwić ze-
wnętrzną linię obrony - żołnierzy w transzejach i stanowisko karabinu
maszynowego na wschodnim brzegu. Pluton Sandy'ego Smitha z szy-
bowca nr 3 otrzymał zadanie przedarcia się przez most i wzmocnienia
plutonu Brotheridge'a. Podobny przebieg powinna mieć akcja na
moście na rzece, przy czym Priday dotarłby na miejsce w szybowcu nr 4
(z plutonem Hoopera), a plutony Foxa i Sweeneya w szybowcach nr 5 i
6.
W każdym z szybowców miało się znalezć po pięciu z trzydziestu
saperów pod komendą kapitana R.K. Jocka Neilsona. Zadanie saperów
polegało na błyskawicznym podejściu do mostów, zejściu ku dzwigarom,
poprzecinaniu lontów, odszukaniu i unieszkodliwieniu ładunków
wybuchowych.
Tak przedstawiał się plan Johna Howarda, który zaakceptowali jego
zwierzchnicy. Howard do wyczerpania i do znudzenia ćwiczył realizację
planu w praktyce. Za każdym razem odkrywał jednak jakieś
niedopatrzenie. Pewnego dnia przerwał ćwiczenia i powiedział, że jego
zdaniem w akcji mogą być potrzebni ochotnicy, którzy przepłyną kanał z
Brenem i poprowadzą ogień osłonowy z flanki. Jak wspomina Howard:
 Chętnych do wypełnienia tego niebezpiecznego zadania nie brakowało".
Parr sam podniósł rękę, zanim jeszcze Howard zapytał o ochotników.
Dowódca kompanii kazał Parrowi opuścić rękę, ten jednak nie ustępował.
-Dobra, Parr, o co chodzi?
-Panie majorze - odrzekł Parr - najlepiej pływają Billy Gray
i Charlie Gardner. Może ich wyznaczyć do tego zadania?
-Zwietna myśl, Parr - zgodził się Howard. Przez resztę tygodnia
Parr trzymał się z daleka od Graya i Gardnera.
W ostatni wieczór w Exeter przed akcją Howard dał swoim żołnierzom
wolne. Rozeszli się po miejskich pubach. Doszło do bijatyk, wybito parę
okien. Do Howarda zadzwonił szef lokalnej policji; Howard i Priday
wskoczyli do jeepa i pomknęli do oddalonego o około pięć kilometrów
miasta.  Kiedy przejeżdżaliśmy przez most, zostaliśmy zatrzymani przez
policję za przekroczenie prędkości i dotarliśmy na komendę pod eskortą".
Howard wszedł do gabinetu szefa komendy i powiedział:
- Jeżeli znajdziecie porucznika Brotheridge'a, to on wam pomo
że uspokoić żołnierzy.
Następnie rozejrzał się i zobaczył ordery, które jego rozmówca
otrzymał za udział w I wojnie światowej:  Znałem ten typ facetów, więc
wyjaśniłem mu, że to ostatnia noc przed akcją i że jako policjant
postąpił wzorowo". Szef komendy wezwał wszystkich swoich ludzi,
którzy odszukali żołnierzy i spokojnie odprowadzili ich do obozu.
Brotheridge, którego Howard wysłał do Exeter razem z żołnie-
rzami, by ich uspokajał i miał na nich oko, także się upił. Jego dziec-
ko miało przyjść na świat za niespełna miesiąc; nie spodziewał się
ujrzeć żony przed rozwiązaniem i nie było nikogo, kto mógł mu prze-
kazać radosną nowinę o urodzinach dziecka. Odczuwał wprawdzie
dumę, że Howard wybrał go, by poprowadził 1 pluton, ale zdawał so-
bie sprawę, iż jako pierwszy z żołnierzy, którzy wejdą na most, może
wraz z całą konstrukcją wylecieć w powietrze.
Chcąc się więc choć na chwilę wyzbyć takich myśli, Brotheridge
poszedł pić ze swoimi sierżantami. Howard odwiózł go do obozu,
a żołnierzy załadowano na ciężarówki.
Ani mieszkańcy Exeter ani lokalni policjanci nie wnieśli żadnych
skarg.
Pod koniec maja kompanię D przeniesiono do Tarrent Rushton.
W tej wielkiej pilnie strzeżonej bazie, do której nikt nie mógł wejść
ani wyjść bez przepustki, żołnierze kompanii poznali się z Jimem
Wallworkiem, Johnem Ainsworthem, Oliverem Bolandem i innymi
pilotami szybowcowymi. Howard z zadowoleniem zauważył, że szyb-
ko przyjęto ich w kompanii jako  swoich", tak jak wcześniej saperów.
Wkrótce po przyjezdzie kompanii D do Tarrent Rushton stało się
jasne, jak bardzo losy żołnierzy są uzależnione od kunsztu pilotów.
Teraz Howard mógł już zaznajomić swoich ludzi z zadaniem. Plan
akcji przedstawił najpierw oficerom, a następnie podoficerom i sze- [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl