Za następnym skrzyżowaniem stał dom, w którym wyrosła. Jej rodzice
wciąż tu mieszkali. Znała tę okolicę lepiej niż miejsce, w którym teraz
mieszkała. Była to dzielnica średniozamożnych, ciężko pracujących ludzi. Choć
wykształcenie przeniosło Melissę do świata Ronalda Towersa, to właśnie tu
czuła się jak w domu.
Derek poprowadził ją do niskiego murku odgradzającego posesje od
ulicy, usiadł, sięgnął do torby i wyjął dwie pary rolek i ochraniaczy.
Derek! Nie wiedziała, śmiać się czy pogniewać.
Szybko rozłożył pustą torbę na murku i zmusił Melissę, by na niej
usiadła.
Zrobimy sobie małą przejażdżkę oznajmił radośnie.
Zwietnie, tylko, że nie umiem na tym jezdzić.
Skąd wiesz, skoro nie próbowałaś?
Właśnie dlatego, że nie próbowałam.
Zanim zaczęłaś pracować u Towersa, nigdy wcześniej nie pracowałaś w
fundacji argumentował z zapałem. Dopiero gdy zaczęłaś, przekonałaś się, że
umiesz. No, dalej! Specjalnie je dla ciebie wypożyczyłem. Przypiął sobie
rolki.
Niejaką pociechą dla Melissy była myśl, że wypożyczył sprzęt, a nie
kupił. Cały czas patrzyła z powątpiewaniem na turkusowe rolki.
Zaufaj mi szepnął. Zobaczysz, że będzie miło.
Co cię opętało? broniła się słabo, przyglądając się podejrzliwie
rolkom.
Zdradziłaś mi rozmiar stopy, a ja uznałem, że mam moralny obowiązek
wykorzystać tę wiedzę do wzniosłego celu oznajmił ze śmiechem, skończył
zakładanie rolek i klęknął przed nią, podając but niczym królewicz ze
współczesnej bajki o kopciuszku. Objedziemy tylko osiedle obiecał
uspokajająco. Będziesz się dobrze bawiła. Chyba nie ma w tym nic złego?
A jeśli zaatakuje mnie wiewiórka?
Myślisz, że Herman ma kuzynów w Queens? Roześmiał się. Daj
spokój! Wkładaj, zaraz poczujesz dreszczyk emocji.
Już samo patrzenie na Dereka przyprawiało Melissę o dreszcze. Spuściła
wzrok, nie chcąc, by się zorientował w jej uczuciach. Już i tak udało mu się ją
wytropić, porwać ze sklepu rodziców i namówić do zdjęcia butów. Lepiej, by
nie wiedział, że przestała go uważać za wariata i zaczyna się w nim zakochiwać.
Z drugiej strony kilka upadków i niezgrabna jazda powinny szybko mnie
wyleczyć z głupich mrzonek, pomyślała i zaczęła się niepewnie podnosić. Derek
natychmiast pomógł jej wstać i pochylił się, żeby jej podopinać klamry. Potem
schował buty Melissy do swojej torby. Założył jej też ochraniacze. Jego dłonie
mimo chłodnego dnia były przyjemnie ciepłe. Bardzo starała się nie okazać,
jakie wrażenie zrobił na niej jego dotyk. Poczuła zręczne palce na swoich
dłoniach, nadgarstkach i łokciach. Przez chwilę marzyła o tym, by poczuć je na
całym ciele.
W porządku! Oznajmił Derek radośnie, gdy skończył sprawdzać
ochraniacze. Jeszcze tylko kolana.
Kiedy pochylił się i musnął jej uda, ściągając zapięcia, przed oczami
stanęły jej kolejne, lecz o wiele śmielsze erotyczne wizje. Szybko odwróciła
zaczerwienioną twarz, pozwalając, by rześki wiatr ochłodził rozpalone policzki.
Nic to nie pomogło, bo po chwili Derek oderwał dłonie od kolan i ujął jej ręce.
Gdy uświadomiła sobie, że stoi na chybotliwych rolkach, podniecenie
natychmiast ustąpiło przerażeniu. Z pewnością przewróciłaby się, gdyby Derek
błyskawicznie nie objął jej mocno w talii. Zagryzła wargi, żeby nie szczękać
zębami.
Spokojnie wyszeptał, a ona poczuła ciepło jego oddechu przy swoim
uchu. Bez paniki. Nie upadniesz.
Chcesz się założyć?
Jasne. O kolację dziś wieczorem.
To znaczy, że jeśli się przewrócę, nie zjem z tobą kolacji?
Taki jest zakład przytaknął z pełnym nadziei uśmiechem. Oboje
więc musimy się starać o zachowanie równowagi. Jak się czujesz? W porządku?
Nie prychnęła nerwowo. Ale bardziej gotowa już nie będę.
Powiedziałaś, że jezdziłaś kiedyś na wrotkach.
Nie zdejmując rąk z jej talii, obrócił się w stronę chodnika. To niemal
to samo, tylko na węższej podstawie. Też masz cztery koła, ale w jednej linii.
Kiedy będziesz chciała się zatrzymać, unieś stopę i uderz o chodnik hamulcem.
Zademonstrował całą operację. Widzisz, jakie to proste?
Jasne, że widzę, ale to nie to samo, co zrobić.
Powoli. Puścił ją, przerzucił torbę przez ramię i kawałek przejechał.
Melissa została na chodniku sama i pozbawiona oparcia. Rozłożyła
szeroko ręce, by łatwiej zachować równowagę, i starała się uspokoić łomoczące
serce.
Powolutku powtórzył, ujął jej dłoń i jadąc do tyłu, pociągnął ją za
sobą.
Mogła albo go puścić, albo poruszać się wraz z nim. Sztywno przesuwała
stopy, starając się za nim nadążyć. Derek robił to z wielką gracją, a ona czuła się
jak klaun.
Nie patrz w dół, bo stracisz równowagę ostrzegł.
Patrzenie przed siebie oznaczało patrzenie wprost w uwodzicielskie oczy
Dereka. Uśmiechał się do niej, a Melissa mogła tylko myśleć o tym, że pragnie
poczuć jego wargi na swoich. Serce, zamiast się uspokoić, zaczęło jej bić
jeszcze mocniej.
Dlaczego tak na niego reagowała? Jak dotąd wykazał się jedynie tym, że
zdołał zmienić jej opinię na temat swoich umiejętności zawodowych. Według
Melissy nie była to zaleta. Nie lubiła, gdy ktoś na nią wpływał, ceniła sobie
własne zdanie i swój sposób myślenia, a także ostrożne planowanie kolejnych
kroków. Lubiła logikę.
Derek miał tylko jedną logiczną cechę. Talent do inwestycji. Reszta nie
tylko wymykała się rozsądkowi, ale była wręcz szalona. Do pracy zjawiał się
niczym uczniak: brudny, spózniony, na rolkach. Klientów wabił tajemniczymi
liścikami i ekskluzywnymi szwajcarskimi słodyczami. Miał gorące dłonie i
uśmiech, choć wokół szalała zima. W dodatku jechał tyłem, żeby ona mogła
jechać przodem.
Nagle Melissa zdała sobie sprawę, że jedzie szybciej niż na początku. [ Pobierz całość w formacie PDF ]