[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 A ja ciebie widziałem za krzakiem  powiedział Jędrek.
Tadek obejrzał się, ale nikt ich nie słuchał.
 Trzymaj  Jędrek wyciągnął spore zawiniątko w papierze  dostałem dziś dwa
śniadania, jedno dla ciebie.
 Schowaj. Ja nie chcę, już jadłem.
 Trzymaj. Mam wyrzucić?  Wcisnął je Tadkowi do ręki.  To lecę. Mamy aparat
fotograficzny. Będziemy robić zdjęcia.
Roztrącił gromadę dziewczyn i wybiegł na korytarz.
 Co on ci przyniósł?
Tadek spojrzał. Obok stał Kozłowski.
 Nie wiem. Coś do jedzenia.
 Rozwiń. Pokaż.
Kiedy Tadek rozwijał, obok stanął również Jasio Mróz.
 Cześć  powiedział.
99
Uścisnęli sobie ręce.
W papierze znajdowały się dwie kanapki z kiełbasą.
 Ty, daj kawałek  powiedział Kozłowski przełykając ślinę.
Tadek podał mu jedną kanapkę.
 Ale pycha!  rzekł z pełnymi ustami.
 Nie wyjechałeś?  spytał Tadka Jasio Mróz.  Budujesz dom. Widziałem.
Zaszedłem tam któregoś dnia, ale ciebie nie było.
 To nie ja buduję, wuj. Trochę mu pomagam.
 Jak ci się podoba w budzie?
Tadek rozejrzał się.
 Czy ja wiem?
 Chodz. Dziś nie ma co dłużej siedzieć  szepnął Mróz.  Same nudy  dodał
widząc wahanie Tadka.
 Zostanę.
 Nie ma sensu. Pierwszego dnia lekcje są zawsze takie aby, aby.
Jasio podszedł do parapetu, wychylił się, popatrzył na boki.
 Droga bezpieczna. Trochę gnojków, ale oni to pestka. Skacz za mną  mruknął
i błyskawicznie przesadził parapet.
Tadek poszedł odruchowo za jego przykładem. Jasio, nie śpiesząc się, podążył do
bramy. Gwizdał coś z cicha, nie rozglądając się. Tadkowi niespokojnie biło serce. Zerkał
nerwowo za siebie, pewien, że lada chwila ktoś zawoła go.
Odetchnął, kiedy znalezli się na ulicy.
 Idziemy na strzelnicę. Fajna pogoda. Będzie się można opalać na piachu. Cały
czerwiec tam przesiedziałem z chłopakami  powiedział Jasio.
Tadek nie odzywał się. Był niezadowolony ze swego zachowania. Właściwie dlaczego
uciekł z lekcji? Tyle kosztowało go przełamanie pierwszych lodów i dał się tak łatwo
wyciągnąć na wagary. Jędrek na pewno go teraz szuka, a i nauczycielka musiała zauwa-
żyć.
 Wiesz, ja chyba wrócę.
 Zwariowałeś? Boisz się?
 Nie, ale co będziemy robili na strzelnicy?
 Jak to: co?  Jasio gwizdnął.  Człowieku! Mogę przysiąc, zastaniemy całą bandę.
Można grać w karty, opowiadać kawały. Chłopaki przynoszą różne ciekawe rzeczy.
 Ale uciekać, tak po pierwszej godzinie?
 No, w tej chwili i tak już za pózno. Lekcja się dawno zaczęła. Nie wejdziesz chyba
w połowie godziny do klasy?  spytał drwiąco.
Kroczyli teraz uliczką wiodącą za miasto. Domy stały rzadko, ogrodzone najczęściej
siatkowym płotem. Niektóre ledwo było widać spoza zieleni. W przerwach między za-
100
budowaniami ciągnęły się kartofliska lub pasy łąk. W oddali czerniał sosnowy las.
 W zeszłym roku też byłeś w siódmej klasie  zagadnął raptem Tadek.
Jasio Mróz zmieszał się.
 Co ty wciąż o tej szkole? Byłem, ale nie dostałem świadectwa. Za dużo opuści-
łem.
 I w tym roku chcesz tak samo?
 Na razie mam czas. Do wakacji zdążę zrobić wszystko. Grunt to chodzić ostatnie
dwa miesiące. Wtedy zapomną o wagarach i przejdzie się do następnej klasy. Ale dosyć
o szkole. Zobacz, idą chłopaki.
Włożył dwa palce do ust i przerazliwie gwizdnął. Odpowiedzieli mu natychmiast.
Z daleka machali rękami.
 Stare wiarusy  ucieszył się.
Przyśpieszyli kroku. Tadek został nieco w tyle. Na otwartej przestrzeni słońce przy-
grzewało dosyć mocno. Czuł je na plecach i na odsłoniętym karku Powietrze pach-
niało kartoflaną nacią i Tadkowi nawet podobało się tutaj, drażniły go tylko przerazliwe
gwizdy, którymi popisywali się tamci. Chętnie by zawrócił lub poszedł gdzieś w bok.
Ale jak to zrobić? Wspinał się po piaszczystym zboczu, zarośniętym z rzadka krzakami.
Tamci już zagłębiali się w las. Zwolnił. A nuż zgubi im się. Kiedy dotarł do pierwszych
sosen, zobaczył, że rozsiedli się między drzewami i palą papierosy.
 Chcesz zapalić?  Jasio wyciągnął paczkę  górników .
 Nie palę.
 To naucz się. My wszyscy palimy.
 Próbowałem, ale mi nie smakuje. Gorzko w gębie i rzygać się chce.
 To tak pierwszy raz, a pózniej idzie jak z płatka.
Przyglądali mu się wszyscy ciekawie. Wziął papierosa i siadł na kępie mchu. Któryś
rzucił mu na kolana zapałki.
 Pózniej zapalę.
 Na pewno nie potrafisz  powiedział Baryła.
Jego kpiący ton dotknął Tadka. Przełamał papieros, zgniótł w palcach i rzucił na
trawę.
 Tak ci zależało, abym zapalił  rzekł.
 I takiemu dać fajkę!  warknął ze złością Baryła.
 Nie twoje! Czego się wtrącasz!  Tadek już był zły na dobre.
 Po coś ty go tu sprowadził? To okropny mięczak!  powiedział Baryła do
Mrożą.
 Nie bój się, pójdę sobie. Ale uważaj z tym  mięczakiem .
 Bo co?  zaśmiał się, puszczając długą, cienką smugę dymu w stronę Tadka.
 Bo możesz dostać w zęby.
101
 Widzieliście go? Bokser.
 Czego się do niego przyczepiłeś? To jest mój kolega  odezwał się Jasio Mróz po-
jednawczo.
 Tfu, taki kolega! Wstydziłbyś się przyznawać. Gęba jak u Chińczyka, nawet śle-
pia żółte.
Tadek zacisnął zęby. Postanowił milczeć.
Wyjął scyzoryk, wziął kawałek świeżo ułamanego jałowca i cierpliwie ucinał ga-
łązki.
 Zaraz zatniesz się w paluch. Zobaczymy, jaką krew masz. Na pewno zieloną albo
wodnistą jak u żaby.
Ktoś prychnął. Inni tymczasem wyraznie czekali, co dalej nastąpi.
 Słuchaj, Baryłka, nie czepiaj się go  znów łagodnie interweniował Jasio Mróz.
 Lepiej chodzcie ze mną  ciągnął.  Wiem, gdzie wisi na drzewie spadochron.
Moglibyśmy tam pójść i jakoś zdjąć. Tylko to kawał drogi.
 W którym miejscu? Nie bujasz?  zainteresowali się.
 Nie traficie. Muszę sam zaprowadzić. Tak wplątany między gałęzie, że trudno
w pierwszej chwili zauważyć.
 No, to możemy iść, tylko bez tego  Baryła wskazał Tadka.
 A ja myślę, że bez ciebie  powiedział Tadek i nim tamten zdążył się zorientować,
zerwał się jak sprężyna i rzucił na niego z impetem.
Kilka pierwszych ciosów oszołomiło Baryłę. Zwinął się w kłębek, skulił, osłonił
głowę rękami. Widząc tę jego bezbronność Tadek opuścił ręce. Głupio było bić leżącego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl