[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i zadowolonych. Jakby w hotelu nie było dwojga najważniejszych recenzentów, którzy
wyłapywali każde słowo, każdy gest.
Wyatt zdziwił się, że to Belinda, nie Lois, stoi przy biurku konsjerżki. Pomachała
do niego z uśmiechem.
- Alex? - Spojrzał na nią.
- Zadzwoniłam do Belindy. Lois musiała iść do domu. Pomyślałam, że Belinda
chętnie nam pomoże.
Wyattowi zamarło serce. Kiedy Belinda wróci, Alex wyjedzie. Nie mógł jednak
okazać smutku. To Alex zawdzięcza ten cud, którego jest właśnie świadkiem, i byłby
przeklęty, gdyby ją zawiódł.
- Pora na show, moja droga - oświadczył.
R
L
T
Zerknęła na niego, a potem szeroko się uśmiechnęła. Tęgi mężczyzna podniósł się
z kanapy i szedł ku nim z rozanieloną miną.
- Udało jej się? - spytał.
Wyatt nie zrozumiał.
- Katrina powiedziała, że tak pan dba o swoich pracowników, że zaproponował pan
swojej konsjerżce pomoc w wynajmie nieruchomości. Dostała, co chciała?
- Tak, lokal jest idealny. Bez Wyatta nie dałabym sobie rady - skłamała Alex.
- Muszę powiedzieć, panie McKendrick - włączyła się elegancka kobieta - że ma
pan znakomite stosunki z ludzmi. To godne podziwu. Wszyscy ci ludzie, choć niektórzy
mają własne biznesy, zadbali o to, żeby hotel działał bez zarzutu, a pan mógł pomóc tej
młodej kobiecie. Pańscy podwładni wydają się szczęśliwi. Jak pan to robi?
- Pan McKendrick nie stosuje przymusu. Jego przykład tak działa - rzekła nagle
Jenna. Zaraz potem położyła rękę na ustach, a jej policzki poczerwieniały.
Kobieta zaśmiała się.
- Nie obniżę mu oceny za tę uwagę - obiecała. Pózniej razem z mężczyzną poprosi-
li Wyatta, żeby ich oprowadził po hotelu i odpowiedział na kilka pytań.
- Trzymajcie kciuki - Wyatt zwrócił się do swoich pracowników i przyjaciół.
Po jakimś czasie i bardziej profesjonalnej rozmowie wraz z recenzentami wrócił do
holu. Wszyscy wciąż tam byli. Udawali, że są zajęci.
Aysiejący mężczyzna, Bob Zane, uśmiechnął się.
- Są lojalni, jak widzę - zauważył.
- Ciekawe, co nam pokaże pański rywal - powiedziała Arlene Rogers, wyciągając
rękę do Wyatta.
Wyatt uścisnął im dłonie.
- Na pewno wiele rzeczy wam się tam spodoba. Mark Whittington to świetny biz-
nesmen, a Champagne robi wrażenie.
- On też jest wzorem dla pracowników? - spytała Arlene.
- Nie mam pojęcia. Wiem, że ja mam najlepszych pracowników, najlepsze zawo-
dowe kontakty i najlepszych przyjaciół w Las Vegas. Dziękuję wam za to, że czuwaliście
na stanowiskach do mojego powrotu - zwrócił się do obecnych.
R
L
T
- Miło było pana poznać, panie McKendrick - rzekł na pożegnanie Bob Zane, a ko-
bieta mu przytaknęła.
Po wyjściu recenzentów Alex szepnęła Wyattowi na ucho:
- Powiedz parę miłych słów Katrinie i pozostałym.
- Masz rację. Znalezli się tu dzięki tobie.
- Nie, dzięki tobie. Ty zadzwoniłeś do swoich przyjaciół, a oni odpowiedzieli na
twoją prośbę. To chyba znaczy, że wygrasz na wiele sposobów - powiedziała, a potem
poszła zamienić kilka słów z Belindą.
Wyatt odprowadzał ją wzrokiem. To byłby dla niego radosny moment, gdyby nie
to, że straci Alex i nie może temu zapobiec. Nie ma prawa prosić, by tutaj została. Oka-
załby się wtedy taki sam jak ci, którzy ją zranili - złodziejem jej marzeń.
A zatem skierował kroki do swoich przyjaciół, pierwszych przyjaciół, jakich miał.
Dzięki Alex.
To był długi dzień, pomyślała Alex, przyglądając się Wyattowi, który odprowadzał
Beverly do drzwi. Tego wieczoru sprawiał wrażenie wyższego i silniejszego, ale nie
szczęśliwszego. Musi zacząć o nim zapominać, leczyć swoje serce, a jednak nie mogła
uciec od pytania, dlaczego po takim udanym wieczorze Wyatt wydaje się smutny. Miała
przeczucie, że zna odpowiedz.
Podeszła do niego.
- Chyba nie martwisz się, że nie wynajęłam tego lokalu? - zapytała. - Nie czujesz
się odpowiedzialny? To był mój wybór, znajdę coś innego.
Uśmiechnął się do niej.
- Nie musisz mnie pocieszać. Nie jestem taki wrażliwy. Ale nie jestem też zadowo-
lony, że nie sfinalizowaliśmy tej transakcji. Wynagrodzę ci to. Przede wszystkim jestem
ci niezmiernie zobowiązany.
Już kiedyś słyszała te słowa, widziała to spojrzenie. Pojawiało się wtedy, gdy męż-
czyzna czuł się zobligowany, by jej się odwdzięczyć. Zaraz potem wszystko się waliło. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl