[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mieszkańców wioski przybrania z piór, ale \aden nie nosił niebieskich w tym odcieniu.
Strona 23
Green Roland - Conan i wrota demona
Z drugiej strony, rzadko trafiał się wojownik Bamula, który nie miałby w przybraniu głowy więcej piór tej
barwy ni\ ka\dej innej.
Conan w skupieniu wmaszerował do wioski. Wszyscy uznali jego grobową minę za rzecz normalną po
niedawnym otarciu się o śmierć w walce z rzeczną bestią. A on na wszystkie pytania miał gotową odpowiedz.
Wkrótce mięso hipopotama piekło się na ogniskach i gotowało w garach, a w powietrzu unosiły się zapachy,
wśród których zginął odór padliny.
VI
Conan wdrapał się o szerokość dłoni wy\ej na gałąz drzewa wznoszącego się nad d\unglą jak kościelna
wie\a. Gałąz zakołysała się i lekko zaskrzypiała.
Wspiął się jeszcze o krok. Teraz gałąz ugięła się, a głośne skrzypienie nie wró\yło niczego dobrego.
Przypominało dzwięk nie naoliwionych zawiasów starego grobowca w najdalszym kącie cmentarza.
Conan stwierdził, \e z tego miejsca niewiele zobaczy. Ale te\ wiedział, \e jeśli spadnie z tej wysokości,
zobaczy jeszcze mniej. O ile prze\yje.
Belit nie powitałaby go z otwartymi rękami, gdyby zginął przez taki chłopięcy wybryk. A co do chłopców&
 Govindue!
 Jestem tutaj, Conanie!
 To znaczy gdzie?
 Na największej gałęzi na& chyba na tej najdalej od ciebie.
Conanowi zdawało się, \e głos chłopca dochodzi z ziem innego plemienia a nie z drugiej strony drzewa, ale
było ono naprawdę ogromne. Poza rym, słuch Cymmerianina przywykł do otwartych przestrzeni na lądzie i
morzu. D\ungla miała magiczną moc przemieniania trzasku małej gałązki lub skapnięcia kropli wody w jakiś
nienaturalny dzwięk. Trudno było odgadnąć, z jakiej odległości dochodzi, a czasem w ogóle nie dawało się
tego ustalić. Conan między innymi z tego powodu nie przepadał za d\unglą, ale te\ nauczenie się oceny
odległości w tej krainie nie przekraczało jego mo\liwości.
 Dobrze widzisz?
 Tak.
 A co widzisz?
 Wierzchołki wszystkich drzew na świecie, zachmurzone niebo zwiastujące deszcz i mnóstwo ptaków.
 A \adne nie wyglądają osobliwie?
Conan niemal słyszał, jak chłopak wzruszył ramionami, kiedy odpowiadał.
 Wielu z nich nie znam. A niektóre są za daleko, bym je rozpoznał. Ale nie potrafię nazwać wszystkich
ptaków w d\ungli.
 Pojmujesz więcej ni\ niektórzy wojownicy dwakroć starsi od ciebie, Govindue. Wiesz, czego nie wiesz.
 A to takie wa\ne?
 Tylko jeśli chcesz \yć dwakroć dłu\ej ni\ \yjesz, chłopcze. Conanowi zdawało się, \e usłyszał śmiech.
Potem dobiegł go głos Govindue  Wejdziesz wy\ej i dołączysz do mnie, Conanie?  Je\eli to zrobię,
następnym dzwiękiem, jaki usłyszysz, będzie odgłos mojego upadku. Bo rozprysnę się jak dojrzały melon.
 Powiedz mi, jak będziesz spadał, Conanie. Muszę to zobaczyć.
 Twój ojciec ostrzegał mnie, i\ mogę \ałować, \e cię uratowałem. Zaczynam dostrzegać, \e to mądry
człowiek.
Govindue parsknął, a potem roześmiał się. Conan podejrzewał, \e wyobra\a sobie Cymmerianina
spadającego z najwy\szego drzewa w d\ungli.
Conan i Govindue nie byli jedynymi poszukiwaczami wrót demonów usadowionymi tak wysoko nad ziemią i
obserwującymi horyzont ponad skąpanymi w słońcu wierzchołkami drzew. Wielu wojowników spośród
Większych i Mniejszych Bamula robiło to samo. Wprawdzie nikt dokładnie nie wiedział, czego ma
wypatrywać, ale wszyscy modlili się, by między świtem a zmrokiem nic niezwykłego nie uszło ich uwadze.
Po naradzie, kiedy ju\ ka\dy z poszukiwaczy powiedział, co miał do powiedzenia i został wysłuchany, jedno
stało się jasne: wrota demonów nie są otwarte przez cały czas. Lecz gdy się otwierają, to za ka\dym razem
prawie w tym samym miejscu.
Przeto pierwszym zadaniem było znalezienie tego miejsca. A pierwszą sugestią wysuniętą przez Conana
było to, \e trzeba zacząć poszukiwania z wysoka, \eby mieć dobry widok.
 W d\ungli nic nie le\y tak wysoko  przypomniał zebranym jeden ze zwolenników Idosso.
 Z czubka drzewa obserwator zobaczy to samo, co z urwiska albo ze szczytu wzgórza  odparł Conan.
 Musi mieć tylko wzrok sokoła i olej w głowie. Tote\ wątpię, \ebyś ty coś zobaczył, nawet, gdybyś zwisał z
chmury głową w dół.
Wszysty wybuchnęli śmiechem, nawet ten Bamula, do którego Conan skierował te słowa. Cymmerianin [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl