[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jeszcze nie słyszał, żeśmy całą draberię grodzką internowali? Szeregowy z ciebie
spiskowiec być musi. Niedoinformowany. Aż szkoda loch takim zaśmiecać.
 To co, urżnąć sznura?  zawahał się Hosse.
 Rżnij, ciamajdo. Nie pamiętasz, co instruktorzy z Urzędu Ochrony Tro-
nu gadali? Bunt trza wypalić do samiuśkiego końca. Całą zdegenerowaną tkankę
i jeszcze trochę zdrowej, tak na wszelki wypadek.
 %7ływ Kipancho!  zawołał łamanym irbijskim jakiś inny głos.  Ale już
niedługo! Ręce precz od naszych wiatraków!
 I bab!  podchwycił następny. Po depholsku, ale Debren zrozumiał. 
Bruneci do domu! Precz z okupantem!
183
Powroznik zgubił gdzieś uśmiech. Woznica wozu taborowego pogroził tłumo-
wi batem. Tłum cisnął w woznicę świeżym łajnem jego własnej taborowej szkapy.
 Cisza, hołoto depholska!  huknął dziesiętnik.  Rozejść się!
Debren próbował skorzystać z okazji, ale dwaj cofający się w głąb bramy żoł-
nierze, zaniepokojeni gniewnymi okrzykami tłumu, zablokowali mu nieświado-
mie drogę. Hosse sięgnął po nóż, zaczął rozwijać linkę, zerkając na maguna jak
krawiec robiący pierwsze przymiarki. Nie wyglądało to dobrze. Debren zauważył,
że przedmiotem oceny jest odległość od jego szyi do sterczącej nad bramą belki.
Dzwigała znak cechowy, ale była dość solidna, by utrzymać wisielca.
 Za miecze!  krzyknął jakiś przyciskany do ściany wojak.  Lać tubylca!
 To prowokacja!  pisnął mocno zakapturzony osobnik, kręcący się to tu,
to tam i nadstawiający ucha.  W imieniu Urzędu Ochrony. . .
Nie dokończył. W lewe ucho zdzielił go blondas w rzezniczym fartuchu,
w prawe oberwał od ciemnowłosego i smagłego Irbijczyka. Woznica strzelił z ba-
ta, trafiając rzucającego nożem wyrostka. Doniczka, ciśnięta celnie i dyskretnie
nie wiadomo skąd, roztrzaskała się na głowie speca od ekonomii konwojowania
jeńców. Wojak, posłany po zaopatrzenie bez hełmu i halabardy, padł. Za to inni,
nie bardzo pewni siebie bez swych blach, szturmaków i broni długiej, nie bawili
się w standardowe rozpychanie tłumu. Krótkie miecze jeden po drugim wyskaki-
wały z pochew. Choć nie było specjalnie ciasno, ktoś oberwał po przedramieniu,
a jakiś inny jasnowłosy cywil z niedowierzaniem plunął krwią i kawałkiem zęba.
 Mordują!  zawołał trzymający się ściany pijak. I runął, obalony siłą wła-
snego okrzyku. Stojący obok żołnierz uskoczył, potrącając biodrem gapiącego się
sześciolatka. Matka chłopca trzasnęła go bez namysłu koszem pełnym jaj. Ktoś
chwycił ją za rękaw bufiastej bluzki, trzasnęły szwy, błysnęła biel kobiecej skóry.
 Gwałcą!  zawyła towarzyszka wojowniczej mamy.
 Machrusie, oczy mu wyciekły!  odskoczył od ociekającego żółtkami ha-
labardnika któryś ze świeżo wcielonych żółtodziobów.  Oślepiła! Ludzie!
 Na wóz zbrodniarkę!  wywinął mieczem inny.  Przesłuchać!
 I przegwałcić!
 Niech żyje wolność!
 Niech żyje król!
 W mordę czarnego!
 Bić blondynów skurwysynów!
Poszybowały kamienie i noże. Zagwizdały miecze, ale tłum nie poszedł w roz-
sypkę. Zaułek był ciasny, wóz z koniem zajmowały zbyt wiele miejsca, a w po-
wietrzu coś musiało wisieć od dawna i prawie każdy mężczyzna tubylec miał przy
sobie jak nie długi sztylet, to tęgą lagę, która zupełnie niezle radziła sobie przeciw
lekkiemu mieczowi piechura.
184
Hosse podjął decyzję i zaczął szybko odwijać dłuższy kawałek liny. Debren
też się zdecydował. Chwycił wiszący przy biodrze młodzika koniec zwoju, szarp-
nął w górę i zarzucił na łeb dziesiętnikowi.
 Szpieg! Aapać go!  Zaatakowany próbował sam wymierzyć magunowi
sprawiedliwość, ale miał już zwój na wysokości piersi, a wystraszony Hosse ob-
racał nim w drugą stronę.  Zmierć zdrajcom!
 Zmierć zdrajcom!  podchwycił jakiś Depholec, wyszarpując powrozni-
kowi ciężką księgę rachunkową i waląc go nią w łeb.
Debren naciągnął zwój w dół, na wysokość pasów obu skrępowanych nim
wojaków, złapał stojący na stołku kałamarz, cisnął nim w skaczącego na odsiecz
żołnierza i rzucił się biegiem w stronę podwórka. Za jego plecami, na ulicy, zawył
pierwszy ciężko ranny człowiek, rozpaczliwie zarżał koń, któremu precyzyjnie
wykonanym pociągnięciem noża rozpruto brzuch.
Pierwszego objuczonego liną żołnierza Debren rąbnął z wyskoku stopą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl