ki wina, które zostało w butelce podanej do obiadu. Szkoda je wyle-
wać. Wino sporo kosztowało i było dobrego gatunku, poza tym Klara
uznała, że raz na jakiś czas może sobie pozwolić na chwilę relaksu.
Svend nie lubił, kiedy sięgała po alkohol. Postanowiła, że powinna to
R
L
uszanować, kiedy byli razem. Tym bardziej smakował jej mały kieli-
szeczek w wolnej chwili po wyjÄ…tkowo pracowitym dniu.
Westchnęła, opróżniła kieliszek i zaczęła masować obolałe nogi.
Dzwiganie w pojedynkę odpowiedzialności za hotel to duże wyzwanie.
Gdy Emily i jej brat wyjechali, wiele spraw spadło na jej głowę. Klara
odsunęła kieliszek. Wystarczy. Po jednym kieliszku dobrze spała.
Doskonale rozumiała, że Emily uciekła z miasta, ale z panem Ege-
bergiem to co innego. Mógłby być bardziej zrównoważony i odpowie-
dzialny, teraz, kiedy Emily zamierzała mu sprezentować połowę hote-
lu. Nie zawsze można na nim polegać, ale krew nie woda, a poza tym
nie da się ukryć, że lubił Emily.
Klara usłyszała na dziedzińcu odgłos końskich kopyt i kół powozu.
To pewnie doktor wrócił z wizyty u chorego, wzywano go o każdej
możliwej porze. Klara podniosła się. Czas najwyższy iść spać. Jutro
wstanie nowy dzień i mimo że dziewczęta są zdolne, sama również
musi zejść do kuchni i przypilnować, żeby wszystko przygotowano na
czas i żeby posiłki przyrządzono według życzenia gości.
Pod kuchnią jeszcze się żarzyło. Kucharka pokręciła się trochę przy
piecu, dmuchnęła w żar i dołożyła szczapę drewna. Przy odrobinie
szczęścia żar utrzyma się do świtu, gdy trzeba będzie wstawać.
Zdmuchnęła lampy i świece i wyszła do recepcji pogrążonej w ciszy i
półmroku. Na ladzie paliła się jedna lampa. Będzie tak stała całą noc na
wypadek, gdyby któryś z gości musiał zejść na dół.
Nagle Klara aż podskoczyła. Dobiegł ją odgłos kroków, a zaraz po-
tem rozległo się głośne pukanie. Nie spodziewali się gości, ale zdarzało
się, że czasem przyjechał ktoś niezapowiedziany.
Ponownie usłyszała pukanie i ten czy ów szarpnął za kołatkę. Boże,
to on! Oczywiście. Trzeba znalezć list, oddać mu go i zatrzasnąć drzwi.
Pobiegła do pokoiku, złapała list i lekko uchyliła drzwi. W tej samej
chwili mężczyzna wtargnął do środka, zanim Klara zorientowała się, co
siÄ™ dzieje.
Uśmiechnął się nieznacznie.
R
L
- Wiem, że jest pózno, panno Lauritzen, ale muszę porozmawiać z
pannÄ… Egeberg.
- Nie ma jej w domu - wyjaśniła, czując, jak mocno i szybko bije jej
serce.
Zmarszczył czoło i przyjrzał się jej badawczo.
- A gdzie jest? W Egerhøi?
- Nie. Wyjechała. Nie wiem na jak długo. Mam dla pana wiado-
mość.
Podała mu list, zauważyła z przerażeniem, że drży jej ręka. Czuła,
jak pocą jej się dłonie, a w gardle ściska strach. To się nigdy nie uda! A
wydawało się takie proste, kiedy Emily poprosiła ją, żeby przechowała
list. Naturalnie potrafiła dochować tajemnicy, wiedziała o tym. Ale
pewnie nie w stosunku do Gerharda Lindemanna.
Chwycił kopertę, rozerwał ją, przeszedł kilka kroków do lampy i
zaczął czytać. Klara z trudem przełykała ślinę, zbierając się na odwagę.
Mimo wszystko Gerhard jest tylko człowiekiem, zwykłym człowie-
kiem. Będzie musiała przysiąc, że nie wie, gdzie jest Emily. Bóg wy-
baczy jej to kłamstwo, bo to przecież dla dobra Emily, a nie z chęci
zysku.
- Gdzie ona jest? spytał rozkazującym głosem. Klara starała się
nie umykać spojrzeniem przed jego
świdrującym wzrokiem.
- Nie wiem.
Roześmiał się przerażającym, ostrym, ponurym Zmiechem. Następ-
nie zerknął na list i wsunął go do wewnętrznej kieszeni.
- Na pewno wiesz, mów prawdę. Nie wyjechałaby z hotelu, nie
mówiąc ci, dokąd jedzie. Gadaj! Czy jest razem z bratem? Może w
Bergen?
Nie mógł jej zmusić. Klara postanowiła tak długo zaprzeczać, aż
Gerhard się podda i sobie pójdzie. Przecież ten władczy i wyniosły
Gerhard Lindemann nie będzie tu stał bez końca i wykłócał się z hote-
lowÄ… kucharkÄ….
- Nie wiem. Chciała...
R
L
- Jesteś zaręczona ze Svendem Holmenem, prawda?
Jego wzrok zaniepokoił ją. Zacisnęła dłonie i wyprostowała się, jak
gdyby chciała po sobie pokazać, że jest silniejsza, niż naprawdę była.
- Niezupełnie zaręczona, ale...
- Słyszałem, że utrzymuje ojca i brata.
Boże! Chyba się domyślała, do czego zmierza. To okrutnie nie-
sprawiedliwe! Czy w ten sposób Linde-mann zamierza wyegzekwować
swÄ… wolÄ™?
- Jest u mnie zatrudniony.
- Tak - przyznała, czując, jak rośnie w niej upór.
- Rozumiesz, co mam na myśli?
- Przedsiębiorstwo należy również do niej. Emily posiada połowę.
Znowu się roześmiał.
- Droga Klaro, przepraszam, panno Lauritzen. Jest pani wzrusza-
jąco naiwna. Ja jestem właścicielem Bjelkevik i zarządzam zakładem
tak, jak mi się podoba. Jeżeli mi pani nie powie, gdzie ona jest, uko-
chany Svend od jutra będzie bez pracy. Zawsze znajdę jakiś powód,
żeby go zwolnić. Czy zdoła pani utrzymać narzeczonego, jego ojca i
brata?
Klara potrząsnęła głową. Jego glos przeszywał ją na wskroś. Czuła,
że musi usiąść. Nie powinna pić tego wina. Ogarnęła ją taka ociężałość,
jakaś dziwna słabość.
Nagle Gerhard jakby złagodniał.
- Nie zdradzę się ani słowem, że udało mi się wycisnąć z pani
prawdę, zrzucę winę na plotki i krążące słuchy. Wiem, że ma pani do-
bre intencje i pragnie zachować lojalność wobec Emily, ale nie
wszystko pani rozumie, panno Lauritzen.
Osunęła się na najbliższe krzesło, nagle zakręciło się jej w głowie i
zrobiło się słabo. Jak Emily mogła stracić dla niego głowę? Klara znała
odpowiedz. Widziała, jak w tym roku zabiegał o względy Emily. Poza [ Pobierz całość w formacie PDF ]