[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Słyszałem w jednej arii operowej, że kobieta zmienną jest. - Doszedł do
wniosku, że Annie walczy o niezależność. - Co cię napadło? Coś zrobiłem nie tak?
- Jestem zmęczona. - Przyczesała palcami włosy. - Przeżyliśmy stresujący
dzień, prawda?
Wolała taką półprawdę zamiast oznajmienia:  Właśnie zrozumiałam, jak mocno
kochasz pierwszą żonę".
- Owszem - szepnął.
Zauważyła zmarszczki wokół jego oczu. Annie była pewna, że najwięcej troski
przysporzyła mu utrata pierścionka Naomi, symbolu jego małżeńskiej miłości.
- Boli mnie głowa - nie umiała wymyślić nic mądrzejszego. - Czy nie będziesz
miał nic przeciwko temu, że dzisiaj... po prostu... położymy się spać?
Prychnął z niedowierzaniem.
- Sądzisz, że nam się uda?
- Tak - odparła. Podeszła do drzwi, które Brant uprzejmie dla niej otworzył. -
Dzisiaj tak.
- Zatem lepiej poczekam na dole, póki nie uśniesz, najdroższa.
Annie rzuciła mu przelotne spojrzenie. Jak mógł cieszyć się seksem z nią, kiedy
wciąż kochał inną kobietę?
Wybiegła z pokoju, żeby powiedzieć dobranoc Seanowi i Jackowi.
- 74 -
S
R
Następny dzień upłynął na załatwianiu spraw, które były konsekwencją
włamania. Brant odbywał dziesiątki rozmów telefonicznych z firmą ubezpieczeniową,
policją, ślusarzem itp.
- Zostaw to na mojej głowie - powtórzył, gdy kilka razy proponowała pomoc.
Nadal trwał ich miesiąc miodowy, ale Annie przeczuwała, że za odmową
Cadmana kryło się coś więcej. Włamano się do jego domu, jego i Naomi, a nowa żona
została z pewnych spraw wykluczona.
Nie zająknął się ani słowem na temat pierścionka Naomi, chociaż wspomniał p
innych zaginionych przedmiotach. Annie z przykrością doszła do wniosku, że strata
pierścionka była kwestią zbyt osobistą, zbyt bolesną, by o niej otwarcie dyskutował.
Nie umiała inaczej wytłumaczyć jego milczenia.
Po południu Brant zaproponował, żeby wyrwali się na chwilę z domu. Kiedy
wracali z kawiarni, Annie zdecydowała się poruszyć drażliwy problem.
- Nie mówiłeś, czy złodzieje zabrali jakieś pamiątki po Naomi - zagadnęła niby
nonszalancko. - Na przykład biżuterię? Brant zerknął na nią kątem oka.
- Kto ci powiedział?
Ton Branta Annie uznała za dowód na to, że coś ukrywał.
- Od ciebie nic takiego nie usłyszałam.
- Z pewnością. - Westchnął, zmuszony do zatrzymania się na światłach po raz
trzeci w ciągu kilku minut. - Nie wydawałoby mi się to... właściwe.
Cóż za zrządzenie losu. Pierścionek, który ofiarował pierwszej żonie, zginął
zaledwie kilka dni po tym, jak wsunął obrączkę na palec drugiej żony.
- Kto ci powiedział? - w głosie Branta pojawiła się natarczywość.
Serce Annie krzyczało:  Nikt! Nawet gdybym nie stanęła pod drzwiami,
wiedziałabym, że coś jest nie tak!".
Brant odsunął ją od spraw szkód po kradzieży.
- Słyszałam, jak rozmawiałeś o tym z matką, wczoraj.
Przenikliwy wzrok Branta jakby przewiercał ją na wylot.
- Kiedy? - zapytał szybko.
- Byliście w gabinecie.
- A ty gdzie byłaś?
- 75 -
S
R
- Pod drzwiami.
- Czemu nie weszłaś do pokoju?
Uniosła brwi, aż zniknęły za linią grzywki. Dobre pytanie!
- Nie wydawało mi się to... właściwe - odparła półgłosem, z rozmysłem
używając jego ulubionego sformułowania.
- A szpiegowanie jest właściwe?
- Nie szpiegowałam! - Annie wybuchła, oburzona takim wnioskiem.
- To dlaczego czatowałaś na korytarzu? Jesteś moją żoną!
- Naprawdę? - znów słowo Annie wyprzedziło myśl. - Podobno poślubiłeś
mnie, bo tak było najłatwiej. Jestem pod wrażeniem!
Brant zgromił ją wzrokiem.
- O niebiosa! Powiedziałem matce cokolwiek, bo zaczynałem tracić
cierpliwość...
- Powiedziałeś cokolwiek! Cieszę się, że to wiem - urażona, podniosła głos.
- Do diabła, co w ciebie wstąpiło? Nie odpowiedziała.
- Czy to był powód, dla którego zeszłej nocy zostałem odtrącony? - Gdy nadal
milczała z dumnie uniesioną głową, stracił cierpliwość. - Annie, na litość boską.
Chyba nie chodzi ci o to, co powiedziałem? Jesteś urażona, że nie wspomniałem o
zaginionym pierścionku Naomi?
- Przez chwilę zapomniałam, że był ktoś przede mną. Idiotka ze mnie. Nie
musisz się tłumaczyć. Wszystko rozumiem - mówiła szybko.
- Nie. Chyba nie rozumiesz. Skoro podsłuchujesz czyjąś rozmowę... - Brant
spojrzał jej prosto w oczy. - To, co usłyszałaś, nie odnosi się w żadnym stopniu do
tego, co do ciebie czuję. Ani do tego, co nas łączy. Nie wierzę, że mogłaś błędnie
zinterpretować sens rozmowy, w której nie uczestniczyłaś.
- Bagatelizujesz problem. Czuję się jak intruz w domu, który ma być moim
domem.
- Nie zdawałem sobie z tego sprawy - głos Branta nagle złagodniał. - Byłem już
żonaty. Wiedziałaś o tym, kiedy zgodziłaś się zostać moją żoną. Nic na to nie poradzę,
że ciągnie się za mną przeszłość. Ale ja się nie tłumaczę. Co było, to było. Teraz
wszystko zależy od nas. Od ciebie i ode mnie. Niczego nie osiągniemy, jeśli nasze
- 76 -
S
R
małżeństwo podszyte będzie podejrzeniami i zazdrością. Ważne jest to, jak układa się
między nami. Na litość boską! Nigdy nie spotkałem kobiety, której tak bym pragnął!
Czy to ci nic nie mówi?
Tylko tyle, że nie mógł opanować swego pożądania. Fizyczny pociąg. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl