[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się w nią z podziwem.
Zdziwiony, że wśród załogi nie było żadnego Anglika ani
Szkota, Drogo zapytał o to kapitana, który krótko wyjaśnił:
- Za drogo się cenią! A ci, tutaj, pochodzą z krajów, gdzie
nie ma dla nich pracy. Mało mnie kosztują i nie są zbyt dumni,
by słuchać moich rozkazów.
Drogo uśmiechnął się ze zrozumieniem przypomniawszy
sobie, w jaki sposób kapitan McKay wydaje rozkazy. Każdy
Anglik czy Szkot poczułby się urażony krzykami i
przekleństwami, którymi raczył swoją załogę. Miał nadzieję,
że Tekla ich nie rozumiała.
Starał się trzymać ją z dala od kapitana i załogi, gdy tylko
było to możliwe. Znajdował zwykle jakieś zaciszne ustronne
miejsce na pokładzie, gdzie mogli spokojnie siedzieć i
rozmawiać. Teklę interesowały jego przygody, więc
opowiadał trochę o tych, które przytrafiły mu się. gdy opuścił
Indie. Ciekawiły ją też same Indie. Kiedy opisał jej urodę
hinduskich kobiet, wspaniałość książęcych pałaców i nastrój
tamtejszych świątyń, Tekla z westchnieniem powiedziała:
- Chciałabym pojechać do Indii...
- Być może, kiedyś, twój przyszły mąż wezmie cię tam z
całą świtą i honorami - odparł beztrosko.
Tekla odezwała się poważnie:
- Nie pragnę pojechać tam ze świtą i honorami.
Wszystkiego tego miałam już dość w pałacu. Chcę... pojechać
z tobą, żeby móc błądzić po bazarach, oglądać pielgrzymów
kąpiących się w Gangesie i słonie ciągnące drzewa w lasach...
Sam tego pragnął, lecz wiedząc, że tak się nie stanie,
powiedział:
- Porozmawiajmy o Anglii. Powinienem przygotować cię
na to, co tam zastaniesz. Przyjdzie ci przecież żyć w mojej
ojczyznie.
Opisał Tekli dom rodzinny, w którym wychowała się jego
matka. Chociaż nigdy nie widział posiadłości księcia
Dorchester, krewnego Tekli, to zakładając, że jest podobna do
majątku wuja Lionela, w którym był, wyobraził ją sobie jako
ogromne dobra ziemskie wypełnione bogactwami, gdzie
każdy zatrudniony tam pracownik patrzy na ich właściciela i
jednocześnie swego pracodawcę jak na nadludzką istotę.
- W rzeczywistości - powiedział na głos - książę
Dorchester jest królem małego królestwa, jakby państwa w
państwie!
- To samo mówiła mama - odparła Tekla - ale nie
słuchałam jej wtedy uważnie sądząc, że nigdy nie pojadę do
Anglii.
- A teraz tam jedziesz - uśmiechnął się Drogo.
- Czy... Anglicy, których spotkam... będą podobni... do
ciebie? - zapytała trochę drżącym głosem, co podpowiedziało
mu, że pytanie może być niebezpieczne.
Odpowiedział:
- Dla Chińczyków wszyscy wyglądamy tak samo, a i my
nie potrafimy ich odróżnić.
Roześmiała się i powiedziała:
- Gdybym zobaczyła setki mężczyzn takich jak ty...
identycznie takich jak ty... z pewnością rozpoznałabym wśród
nich... ciebie.
- W jaki sposób? - zapytał.
- Ponieważ... czuję, kiedy jesteś blisko mnie... Nawet, gdy
cię nie widzę, wiem. że jesteś obok.
Czuł to samo, lecz uznał, że nie powinien o tym mówić a
spojrzawszy na morze, uciekł od tematu wykrzykując:
- Statek na horyzoncie!
- Chyba mówią o nas w tej chwili to samo - uśmiechnęła
się i dodała: - Popłyńmy za ten horyzont, a potem za następny
i za jeszcze jeden... donikąd...
- Jestem przekonany, że po pewnym czasie znudziłoby cię
to!
Tekla otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale szybko znów
je zamknęła. Wiedział, że chciała powiedzieć:
- Nie, jeżeli bylibyśmy razem! Pomyślał tak samo. Wstał i
odezwał się:
- Zasiedzieliśmy się. Przejdzmy się po pokładzie.
Po kilku krokach zatrzymali się na rufie i gdy patrzyli na
spienioną wodę za statkiem, spostrzegł, że obserwuje ich
uważnie potężnie zbudowany mężczyzna. Przywykły od
miesięcy do czujności i podejrzliwości wobec każdego, kto na
niego patrzy, Drogo przyjrzał się mu badawczo udając, że go
nie zauważa. Mężczyzna miał czarne włosy i oczy, a jego cera
była śniada. Domyślił się, że w jego żyłach musi płynąć
arabska krew. Po chwili mężczyzna zauważył, że jest
obserwowany. Odwrócił się więc plecami i zabrał za
czyszczenie lin ujawniając przy tym niezwykłą siłę swych
muskularnych ramion.
Drogo zaprowadził Teklę z powrotem do miejsca, gdzie
siedzieli, i wkrótce potem do kajuty. Lekka bryza chłodziła ich
po upalnym dniu. Gdy po pewnym czasie sam skierował się
do kajuty, wiatr całkiem ustał, a powietrze stało się ciężkie,
niemal duszące. Wcześniej, stojąc z Teklą na rufie, rozpiął
koszulę, a teraz zdjął ją całkiem myśląc o zimnym prysznicu
w małej umywalni, gdy tylko Tekla położy się spać.
Każdego ranka napełniał dwa wiadra morską wodą - jedno
dla siebie, drugie dla Tekli. Po czym szedł po następne dwa,
aby w ciągu dnia woda była w każdej chwili pod ręką i mogli
się ochłodzić, gdy tylko upał stanie się nie do zniesienia. Tekli
z trudem udawało się oblewać wodą z wiadra na półce nad
ściekiem bez uderzania się nim o głowę.
- Naprawdę, powinieneś mi w tym pomóc - powiedziała
kiedyś tak naturalnie i swobodnie, jakby mówiła do brata.
Uświadomił sobie wówczas, że przez myśl nie przeszło
jej, jakie skutki mogłaby pociągnąć za sobą jego pomoc. Na
chwilę wyobraził sobie, jak pięknie musi wyglądać naga i
prawie nadludzkim wysiłkiem zmusił się znów do myślenia o
czym innym.
 Wezmę zimny prysznic", pomyślał idąc do kajuty.  Być
może, gdy trochę ochłonę, będę mógł zasnąć". Jednocześnie z
bólem pomyślał, że gdy przepłyną morze Marmara i znajdą się
na Morzu Egejskim, statek skieruje się już prosto do
Aleksandrii. Tam zgłoszą się do ambasady i niewątpliwie
zostaną odesłani na okręt, na którym dostaną oddzielne kajuty
do końca podróży. Wtedy ich separacja zacznie się na serio.
Wiedział, że jednym z pocztowych statków dotrą do Anglii w
mniej więcej dziesięć dni i że te dziesięć dni z Teklą zostanie
w jego pamięci do końca życia. Kiedy przekaże ją krewnym,
nigdy więcej już jej nie ujrzy.
Zamyślony dotarł do schodów prowadzących pod pokład
do kajuty. Na rozkaz kapitana pragnącego jak najszybciej
dotrzeć do Aleksandrii, statek płynął pełną parą w dzień i w
nocy, a połowa załogi, do czasu, gdy znajdą się w porcie,
musiała bez wytchnienia pracować przy kotłach, dodając
opału.
Zaczął właśnie wolno schodzić pod pokład, gdy wydało
mu się, że z dołu dobiegł go krzyk Tekli. Przez chwilę
pomyślał, że się przesłyszał, lecz krzyk się powtórzył. W
jednej chwili zeskoczył ze schodów i ruszył biegiem wzdłuż
wąskiego korytarza. Wpadł do kajuty. W świetle lampy, którą
Tekla zostawiała zapaloną do jego powrotu, dostrzegł, że leży
na łóżku krzycząc i usiłując się obronić przed mężczyzną,
który z całej siły przygniatał ją swym ciałem. Jednym skokiem
dopadł napastnika i, zaciskając ramię jak imadło wokół jego
szyi, zwlókł go z łóżka. Tego skutecznego chwytu nauczył się
trenując karate u pewnego Chińczyka.
Spojrzał na mężczyznę. Był to ten sam Arab, który
wcześniej przyglądał się Tekli na pokładzie. Był większy i
silniejszy, niż się wydawało, lecz Drogo bez trudu przeciągnął
go przez kajutę do drzwi i trzykrotnie uderzył jego głową o
próg. Po dwóch uderzeniach mężczyzna wydał cichy jęk, a po
trzecim stracił przytomność. Drogo wywlókł go na korytarz i
rzucił na schody, po czym wrócił do kajuty zamykając drzwi
na klucz.
Podszedł do Tekli. Siedziała na łóżku roztrzęsiona, głośno [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl