Moi rodzice mieszkają dwadzieścia kilometrów stąd, w Burford. Stamtąd
pochodzę. Rob jest z Lancashire.
Chyba trudno mu się tu zadomowić. Najchętniej wziąłby nas z powrotem na
północ.
Marta wzdrygnęła się.
Co robi twój ojciec?
Jest biznesmenem. To znaczy, był. Przeszedł na emeryturę, ale udziela się
jeszcze jako konsultant. Spędza dni na uprawianiu ogrodu, pozwalając mojej matce
organizować mu życie. A, i kupili ostatnio dom we Francji, w Prowansji, i
zamierzają mieszkać tam przez sześć miesięcy w roku.
Mówiąc to, poczuła ukłucie w sercu. Caroline zadzwoniła tego ranka, żeby
zaprosić ich na dwa ostatnie tygodnie wakacji, ale musiała jej uprzejmie odmówić.
Rob za nic nie zgodziłby się pojechać, a ona nie miała siły wszczynać kłótni, która
niechybnie by wybuchła, gdyby zaproponowała, że pojedzie sama z
dziewczynkami. Aatwiej było się wykręcić, chociaż wiedziała, że matkę to zaboli,
także ze względu na Archiego.
Uwielbiał swoje wnuczki i był najcudowniejszym dziadkiem pod słońcem. Nie
przestawało jej to zdumiewać, tym bardziej że kiedy ona i Helen były małe,
traktował je jak bomby z opóznionym zapłonem. Zbierało jej się na płacz, a
jednocześnie była szczęśliwa, kiedy widziała, z jaką czułością odnosi się do jej
córek. Po głębszej analizie swoich uczuć doszła do wniosku, że jest odrobinę
zazdrosna, a zarazem wdzięczna losowi za jego obecność w ich życiu. Gdyby tylko
Rob pozwalał jej rodzicom robić dla nich więcej... Ale on sobie ubzdurał, że jeśli
dziewczynki będą się z nimi częściej widywać, to natychmiast przewróci im się w
głowach i zażądają Bóg wie czego. Chciał, żeby doświadczyły prawdziwego życia,
a nie spoglądały na zwykłych ludzi przez szybę ochronną.
Moja matka zasiada w rozmaitych komitetach kontynuowała Lucy chodzi
na lunche z przyjaciółkami i robi zakupy. Głównie robi zakupy. Pomaga mi też
czasem z dziećmi, kiedy ma czas.
A rodzice twojego męża?
Matka nadal mieszka w Lancashire. Ojciec już nie żyje. Umarł w zeszłym
roku. Na wylew, zupełnie niespodziewanie. Był już po jednym wylewie, ale ten
drugi okazał się o wiele rozleglejszy. Straszna szkoda, był takim miłym
człowiekiem.
O mało nie dodała: Marność nad marnościami . Taki komentarz Peggy
wygłosiła na pogrzebie, mówiąc do niej, że zmarnował swoje ostatnie lata, zbyt
przybity chorobą, żeby w pełni uczestniczyć we wszystkich wydarzeniach. Stał się
widzem swojego życia. Tyle lat ciężkiej pracy powiedziała a potem nic. Po
prostu zgasł, kochanie. Ale nie powinnam się żalić. Był cudownym mężem.
Rob nie płakał po śmierci ojca. Odebrał telefon i Lucy usłyszała, jak mówi:
Cześć, mamo. Jak się masz? A potem: Kiedy? Rozumiem. Tak, będziemy.
Oczywiście. Powiem Lucy, żeby do ciebie zadzwoniła.
Potem wyszedł do ogródka za domem i usiadł ciężko na ławce. Lucy poszła za
nim.
Co się stało?
Tato nie żyje powiedział Rob. Jego twarz była zastygłą maską.
Och, kochanie... Objęła go mocno za szyję. Nie poruszył się.
Pójdę zadzwonić do twojej mamy powiedziała.
Pogrzeb odbył się w małym kościółku na wrzosowym wzgórzu, w scenerii jak
z książek Dickensa. Wiał przenikliwy, zimny wiatr, krajobraz był grozny i ponury.
Twarz Roba, gdy stał nad grobem ojca w czarnym płaszczu, który mu kupiła, nie
wyrażała żadnych uczuć. Tylko Laura została uznana za dość dużą, aby im
towarzyszyć, chociaż obie dziewczynki kochały Jacka, który za nimi przepadał.
Klękał na podłodze, żeby się z nimi bawić, i częstował je miętówkami z kieszonki
wełnianej kamizelki. Oboje z Peggy zawsze bardzo się cieszyli z ich wizyt.
Dwa lata temu wzięli wnuczki nad morze, do Blackpool, i to były
niezapomniane wakacje. Peggy trochę się martwiła, że to może być dla Jacka zbyt
męczące, ale uparł się jechać. Dla Lucy pobyt tam byłby torturą, lecz dzieci, jak
wiadomo, nie mają gustu. Dziewczynki jezdziły na osiołkach, budowały zamki z
piasku, jadły cukrową watę i odwiedziły gabinet figur woskowych Madame
Tussaud. Wróciły do domu z walizkami pełnymi różowych plastikowych ozdóbek i
tanich świecidełek, które zaniosły do swoich pokoi jak cenną zdobycz.
Wcale nie trzeba wydawać fortuny powiedziała Peggy, kiedy Lucy
przyjechała je odebrać. Dzieci wszędzie są takie same. Lubią plażę i sklepy z
pamiątkami. Nie mieliśmy z nimi żadnego kłopotu.
W walizce Olivii znalazła obwiązaną starannie gumką, foliową torebkę z
błyszczącymi muszelkami.
Babcia pomoże mi zrobić z nich naszyjnik powiedziała Olivia rozanielona.
Tego samego lata Archie i Caroline zabrali je do eleganckiego i przerazliwie
drogiego hoteliku w Prowansji, gdzie rozglądali się za domem. Dziewczynki jadły [ Pobierz całość w formacie PDF ]