[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Zawsze spacerujesz po domu przez pół nocy?
Clea zarumieniła się.
- Trochę trudno było mi zasnąć - przyznała. - A właściwie
dlaczego patrzyłeś w moje okna? Mówiłam ci przecież, że to
nie jest konieczne.
Uśmiech zniknął z twarzy Ryana. Dopiero teraz Clea zauważyła
pod jego oczami ciemne sińce. Poczuła dziwne napięcie.
- Co się stało? Nie chcesz mi o czymś powiedzieć, tak?
Ryan zawahał się.
- Cokolwiek to jest, mam prawo wiedzieć - dodała stanowczo.
52
S
R
Ryan zatrzymał wzrok na jej twarzy.
- On tu był - powiedział cicho.
Nie musiała pytać, kogo ma na myśli. Ręce zaczęły jej drżeć. Siłą
woli powstrzymywała się, żeby nie wpaść w panikę.
- Ten pager wczoraj wieczorem. To był mój zmiennik. Przy
wiózł mi kilka rzeczy, których potrzebowałem, i zauważył, że
ktoś zagląda do twojego okna.
- Udało mu się go złapać albo rozpoznać?
Ryan potrząsnął głową.
- Nie. Tamten mężczyzna zauważył, że ktoś go śledzi,
i uciekł. Było zbyt ciemno, by dostrzec jego twarz. Wtedy Jake
zadzwonił do mnie. Przykro mi, Cleo.
Clea nie mogła usiedzieć w miejscu. Wstała i zaczęła chodzić po
kuchni.
- Ale nie wiadomo na pewno, czy to ten sam mężczyzna, który do
mnie dzwonił. Może twój kolega się pomylił - powiedziała. Nie mo-
gła uwierzyć, by ten człowiek ośmielił się zbliżyć do jej domu. A
może to nie był pierwszy raz. Może już kiedyś obserwował ją, gdy
myślała, że jest sama. - A jeśli to tylko jakiś smarkacz chciał zrobić
mi kawał?
- To nie był smarkacz, Cleo, ani nie był to kawał. To był twój
prześladowca.
- Nie możesz być tego pewien! Tylko zgadujesz! - wykrzyknęła,
splatając nerwowo palce. - Sam mówiłeś, że jest mało prawdopo-
dobne, żeby się tu pojawił.
Ryan pochwycił ją za ręce i przyciągnął do siebie.
- Powiedziałem to, co pragnęłaś usłyszeć, bo chciałem rozproszyć
twój lęk. Ale to był błąd. Niepotrzebnie skłamałem. Więcej tego
nie zrobię.
Clea była w panice.
53
S
R
- On nie da mi spokoju, dopóki mnie nie dostanie, prawda? - wy-
szeptała z przerażeniem. - A gdy mnie w końcu dopadnie, zrobi te
wszystkie rzeczy, które opisywał w listach...
- Nie! - zawołał Ryan, potrząsając nią mocno. - On cię nie dosta-
nie - powtórzył łagodniej. - Słyszysz mnie, Cleo? Nie pozwolę mu
na to.
Przytulił ją do siebie i gładził po włosach.
- Przysięgam, że nie pozwolę, by cię skrzywdził - szeptał
cicho. - Przysięgam ci.
Na krótką chwilę przywarła do niego, szukając ukojenia w jego
silnych ramionach. Zaraz jednak uświadomiła sobie jego bliskość i
serce zabiło jej mocniej.
- Ryan - szepnęła, dotykając jego policzka.
Pocałował ją. Jej usta miały smak pączków i słodkiej kawy.
Przytuliła się do niego. Ta kobieta, która zawsze szczyciła się tym,
że potrafi zaplanować swoje życie co do najdrobniejszego szczegó-
łu, i która zawsze była uosobieniem opanowania, naraz rzuciła się
głową naprzód w dół wodospadu. Usta Ryana wędrowały po jej
twarzy i szyi, zręczne palce powoli odsunęły apaszkę i zajęły się
guzikami żakietu. Clea poczuła, że kręci jej się w głowie; zsuwała
się coraz niżej i niżej w jakąś otchłań bez dna. Już tylko cienki je-
dwab koszulki dzielił dłoń Ryana od jej ciała. Wstrzymała oddech i
naraz krzyknęła z bólu.
Otworzyła oczy i raptownie odsunęła się od Ryana, potrącając
stół. Jeden z talerzy spadł na podłogę. Ryan natychmiast otrzez-
wiał.
- Co się stało? Zrobiłem ci jakąś krzywdę? - zapytał z trudem.
Słowa nie chciały przejść mu przez gardło. W jego oczach malowa-
ło się jednocześnie pożądanie i lęk.
54
S
R
- Tak... Nie... - wymamrotała Clea, oddychając z trudem
i rozcierając ramię. - Moja broszka. Rozpięła się i ukłuła mnie.
Ryan odsunął jej dłonie i pochylił się nad zapięciem broszki. Gdy
już uporał się ze szpilką, oparł się czołem o czoło Clei i wes-
tchnął głęboko.
- W głowie mi się kręci od twoich pocałunków, księżniczko.
Clea także z trudem utrzymywała równowagę. Jeszcze nigdy
w życiu nie zdarzyło jej się do tego stopnia stracić głowy. Ryan
spojrzał jej w oczy.
- Jak mogę się zajmować twoją sprawą, skoro przez cały
czas jesteś tak blisko? - uśmiechnął się sucho.
Clea w jednej chwili otrzezwiała. Odwróciła głowę i zapięła ża-
kiet.
- Może jednak spróbujesz - mruknęła.
- Zrobię, co będę mógł, ale muszę ci powiedzieć, że to nie będzie
łatwe - westchnął znów Ryan.
- Za te pieniądze, które ci płacę, nie powinno to mieć dla ciebie
żadnego znaczenia.
Ryan ironicznie zasalutował.
- Postaram się przypomnieć to sobie za każdym razem, gdy
znów poczuję ochotę, by zerwać z ciebie ubranie i rzucić się na
ciebie.
- Spróbuj tylko - wyjąkała Clea. Ryan zamyślił się.
- W każdym razie to nie powinno być trudne.
- Co takiego? - zapytała ostrożnie Clea.
- Zasłona dymna.
- Jaka znowu zasłona dymna?
- Musimy przecież wyjaśnić twoim przyjaciołom i współ-
pracownikom, dlaczego przez cały czas jesteśmy razem.
55
S
R [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl