[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zaczekaj chwilę, ułożę ją do snu. Wracam za minutkę.
Weszła do sypialni. Ostrożnie przewinęła dziecko i pocałowała na dobranoc.
- Słodkich snów, aniołku - powiedziała cichym głosem. Wróciła do salonu. Sam
odpoczywał na kanapie. McKinleya nie było w pokoju. Poczuła, że ponownie ogarniają złość.
Przymknęła oczy i próbowała się opanować. Daremnie. Bez pukania wparowała do gabinetu,
by zrobić Joshowi awanturę.
McKinley spał.
Mimo ciemności panujących w pokoju dostrzegała bandaż na jego głowie. To był dla
niego ciężki dzień i potrzebował wypoczynku.
A gdzie ja mam się podziać, myślała. Chyba będę spała z Ginny. Sam może
przenocować w salonie. Odwróciła się na pięcie i wróciła do gościa.
- Josh!
Aagodny damski głos wdarł się do jego snu. Przez chwilę nie wiedział, gdzie się
znajduje. Huczało mu w głowie. Wołała go jakaś kobieta. Zwariowane majaki! Przecież to nie
wtorek. Pani Lassiter nie powinno być w mieszkaniu, pomyślał.
- Josh! Obiad gotowy!
To nie sen. Ktoś naprawdę mnie woła. Zwiat jest okrutny o piątej nad ranem.
- Jaki obiad? - jęknął z trudem McKinley. - Przecież dopiero świta!
- Zamówiłam wam jedzenie. Byliście głodni. Poza tym twój asystent Don czeka przed
drzwiami. Nie wpuściłam go, bo nie wiedziałam, czy jest tym, za kogo się podaje.
Josh otrząsnął się ze snu. Przypomniał sobie, gdzie się znajduje, kim jest i dlaczego
boli go głowa.
- Masz rację - odparł. - Już idę.
Wyszedł z gabinetu i natknął się na stojącą za drzwiami Maggie. Razem wrócili się do
salonu.
- Wpuściłaś dostawcę?
- Tak - odparła dziewczyna.
- Nie powinnaś tego robić. To mógł być... ktoś inny.
- Wyjrzałam przez wizjer. Znam Joeya.
McKinley podszedł do drzwi i zerknął przez judasza. Szybko wpuścił czekającego
w korytarzu mężczyznę. Razem zaryglowali drzwi.
- Zledził cię ktoś? - spytał Josh.
- Nie - odparł krótko detektyw. - Byłem ostrożny. Josh wprowadził kolegę do salonu.
- To jest Don Nichols, jeden z moich najlepszych ludzi. Sam Ankara, nasz świadek
- przedstawił mężczyzn. - A to jest... Maggie. Tak... po prostu... Maggie...
Jak ją określić? - zastanawiał się. Nie mam czasu ani ochoty na tłumaczenie im mojej
sytuacji. Niech się sami domyśla.
Don ukłonił się dziewczynie i spojrzał na nią z zaciekawieniem. Josh postanowił
interweniować.
- Maggie, czy mogłabyś przynieść z gabinetu kilka ołówków i czystych kartek?
- Dobrze. Ty w tym czasie podaj do stołu. Może panowie się czegoś napiją?
Zapach jedzenia przypomniał wszystkim, że są głodni. Pełny żołądek pomaga
w myśleniu, stwierdził w duchu Josh.
Mężczyzni zasiedli do stołu i nim Maggie zdążyła wrócić, w połowie opróżnili talerze.
- Widzę, że smakuje - powiedziała z uśmiechem.
Don i Sam chwalili potrawy. Josh tylko kiwnął głową. Był zbyt zajęty pochłanianiem
zawartości swojego talerza.
Gdy skończył jeść, gestem zaprosił Maggie, by usiadła obok niego.
- Zjem w kuchni, skoro chcecie omawiać interesy. Wszyscy trzej energicznie
zaprotestowali.
- Nie mamy nic do ukrycia - powiedział Josh. - Będziemy też uważać na język.
%7ładnych przekleństw, panowie. - Na chwilę głęboko się zamyślił. - Gdzie jest Ginny?
- Położyłam ją spać. Nie pamiętasz? - odparła,
- Kłopoty z głową? - żartobliwie spytał Don. - Bo na apetyt nie narzekasz.
- Nic nie jadłem cały dzień - żachnął się Josh. - A z głową nie gorzej niż zwykle.
Jeszcze trochę mi w niej huczy. Nie bój się, będzie dobrze. Szef nad wami czuwa, dzieci.
Don spojrzał z ukosa na pracodawcę.
- Tego się właśnie obawiałem - odpowiedział z drwiącym uśmiechem.
- Martwi mnie twój brak wiary.
- Co robimy, wodzu? - Najedzony Don tryskał humorem.
- Posiedzimy razem z Samem przez weekend. W razie czego łatwo się tu bronić. Poza
tym nie sądzę, by próbowali nas zaatakować. Raczej podczas drogi do sądu. To będzie dla
nich znacznie łatwiejsze.
- W takim razie, co ja mam robić? - Don spoważniał.
- Przede wszystkim zakupy. Potrzebuję kilku rzeczy. Poza tym popilnujesz korytarza.
To narożne mieszkanie, więc nie będziemy mieli trudnego zadania. Zaalarmuj Pete'a.
- Dobra. Zrób listę, pójdę po zakupy. Przyda mi się trochę ruchu po takim obiedzie.
- Uśmiechnął się do Maggie.
- Czy mogłabyś spisać wszystko, czego będziemy potrzebowali? - Josh spojrzał na
Maggie. Nie wiedział, jak zareaguje na niespodziewany areszt domowy.
- Z tego, co jest w lodówce, dam radę przygotować śniadania i kolacje. Obiady
możemy zamawiać w  Smacznym kąsku".
- Nie macie chyba nic przeciwko takiemu jedzeniu, prawda? - spytał McKinley.
Don i Sam pokręcili głowami.
- No to wiemy, co mamy robić. Aby do poniedziałku. Josh zdawał sobie sprawę, że
sytuacja nie przedstawia się wcale tak różowo, jak twierdził. Gdzie mają spać przez kolejne
dwie doby? Trudno też będzie dostarczyć Sama całego i zdrowego do sądu.
Spojrzał na Maggie. Zmywała naczynia i nie zauważyła, że jej się przygląda. Skoro
wszyscy uważali ich za małżeństwo, powinni zająć sypialnię. Wolał jej towarzystwo od
Sama.
Mam nadzieję, Maggie, że podzielasz moje zdanie, pomyślał.
Don wrócił z zakupów godzinę pózniej. Kupił ubranie, przybory toaletowe dla Sama,
trochę lekarstw i jedzenie dla dziecka. Ankara poszedł się wykąpać.
- Idę spać - oznajmiła Maggie.
- Gdzie? - spytał Josh.
- Do gabinetu.
- Nie możesz.
- Czemu?
- Bo będziesz spała ze mną w sypialni.
- Czyś ty zwariował? - spytała zaskoczona.
- Nie. To dla naszego dobra. Sam wierzy, że jesteś moją żoną.
- Wyjaśnij mu sytuację.
- Nie znam faceta. Będzie dla ciebie lepiej, jeśli utrzymamy go w tym przekonaniu.
- W takim razie śpij z nim. To rozwiąże nasze problemy.
- Doktor powiedział, że czeka mnie trudna noc. Dali mi środki przeciwbólowe, więc
mogę nie słyszeć, gdy będziesz mnie wołać na pomoc. Aóżko w sypialni jest wystarczająco
duże dla nas dwojga. Nie ugryzę cię. Obiecuję.
- Co ci dali?
- Jakieś tabletki. Czemu pytasz?
Maggie pamiętała, że Kate także musiała kiedyś brać proszki przeciwbólowe. Podczas
jednej ze swych eskapad złamała ramię. Młodsza siostra opiekowała się nią wtedy.
- Czy kazali ci robić coś jeszcze, brać kolejne dawki albo sprawdzać tętno?
- Coś mówili... Aha, że powinienem mieć opiekę przez całą noc. Jeśli będziemy spać [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl