[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przygniata.
Siedzieli przez jakiś czas w milczeniu.
 Gdybym wiedziała  rzekła wreszcie  gdybym przynajmniej wiedziała, czego
tak naprawdę chcę. A ja wciąż zachowuję się idiotycznie i wciąż wszystkiemu się
sprzeciwiam.
 Lecz przecież pani wie, czego chce: pani chce uciec. Więc dlaczego pani nie
ucieka?
 Dlaczego?
 No właśnie. Co panią zatrzymuje? Pieniądze?
 Nie, na pewno nie one. Mam pieniądze, może nie mnóstwo, lecz wystarczająco
dużo.
 A zatem o co chodzi?
 O wiele rzeczy. Pan nie może tego zrozumieć.  Jej usta wygięły się w nagłym
ironicznym uśmiechu.  Przypominają mi się trzy siostry Czechowa, którym tylko
jedno było w głowie: wyrwać się do Moskwy. Nigdy tam nie były i nigdy nie miały
pojechać, chociaż, jak przypuszczam, mogłyby wsiąść do pierwszego
przejeżdżającego przez ich stacyjkę pociągu. Podobnie i ja mogłabym kupić bilet i
odpłynąć stąd jeszcze tej nocy.
 Więc dlaczego nie? Obserwował ją.
 Pan myśli, że zna odpowiedz. Potrząsnął przecząco głową.
 Nie, nie znam. Próbuję jedynie pomóc pani ją znalezć.
 Możliwe, że jestem jak tamte trzy siostry. Możliwe, że tak naprawdę wcale nie
chcę odejść.
 Możliwe.
 Możliwe, że ucieczka jest jedynie jakimś pomysłem, który mnie bawi.
 Możliwe. Wszyscy uciekamy w świat fantazji, co pozwala nam łatwiej znosić
życie.
 A moją ułudą jest ucieczka, tak pan sądzi?
 Nie wiem. To pani powinna wiedzieć.
 Nie wiem niczego. Niczego w ogóle. Los się do mnie zawsze uśmiechał, ale ja
postąpiłam zle. A kiedy się już raz postąpi zle, nie ma odwrotu. Mam rację?
 Nie wiem.
 Czy musi pan wciąż powtarzać to swoje  nie wiem ?
 Przykro mi, lecz taka jest prawda. Prosi mnie pani o wyciąganie wniosków z
czegoś, o czym nie mam pojęcia.
 Chodzi o generalne zasady.
 Nie istnieje coś, co się nazywa generalną zasadą.  Chce pan powiedzieć 
popatrzyła na niego uważnie  że nie istnieje coś, co określa się mianem absolutnego
dobra i zła?
 Bynajmniej. To jasne, że jest absolutne dobro i absolutne zło, ale oba pojęcia
wykraczają na tyle daleko poza nasze poznanie i zrozumienie, że możemy mieć o nich
jedynie mgliste wyobrażenie.
 Lecz przecież każdy wie, co jest dobre.  Tak, dobra uczą zwykłe reguły
zachowania.
Czy, idąc dalej, dobro wyczuwa się instynktownie. A mimo to do poznania go jest
jeszcze daleka droga. Ludzie byli paleni na stosach nie przez sadystów czy zbirów,
lecz przez sumiennych i szlachetnych ludzi, którzy wierzyli w słuszność swego
postępowania. Proszę przeczytać sprawozdania z kilku procesów sądowych w
starożytnej Grecji, choćby o właścicielu, który nie zgadzał się na torturowanie swoich
niewolników, jak to było w powszechnym zwyczaju, aż do wydobycia z nich prawdy.
Takiego człowieka postrzegano jako kogoś, kto świadomie utrudnia zbadanie całej
sprawy. Był taki gorliwy, bogobojny pastor w Stanach, który zakatował na śmierć
swego ukochanego trzyletniego syna tylko dlatego, że malec nie chciał się modlić.
 To straszne!
 Tak, to prawda. Na szczęście czas zmienia nasze poglądy.
 Zatem cóż możemy zrobić?
Pochyliła ku niemu uroczą twarz, na której malował się wyraz zdezorientowania.
 Trzeba z pokorą poddać się losów. No i trzeba mieć nadzieję.
 Poddać się losowi, zgoda, lecz mój los jest w jakiś sposób wypaczony. 
Zaśmiała się.  To jest tak, jak przy robieniu swetra na drutach, kiedy wiele rzędów
wcześniej zgubi się jedno oczko.
 Nic mi o tym nie wiadomo  powiedział.  Nigdy nie robiłem na drutach.
 Dlaczego nie chce pan wyrazić swej opinii ot tak, po prostu?
 Byłaby to opinia dla samej opinii.
 No więc?
 No i mógłbym wywrzeć na panią jakiś wpływ& Zdaje mi się, że pani łatwo
poddaje się wpływom innych.
Jej twarz znów spochmurniała.
 Tak. Może właśnie w tym kryje się zło. Odczekał kilka chwil, a potem zapytał
rzeczowym tonem:
 Umiałaby pani określić to zło?
 Nie.  Popatrzyła na niego z rozpaczą w oczach.  Nie. Mam wszystko, czego
może pragnąć kobieta.
 Znów pani mówi ogólnikami. Pani nie jest jakąś kobietą. Pani to pani. Czy pani
ma wszystko, czego pragnie?
 Tak, tak, tak! Miłość i dobroć, pieniądze i luksus, piękne otoczenie i
towarzystwo, po prostu wszystko. Wszystko, co sama wybrałabym dla siebie, gdybym
stanęła przed podobnym wyborem. Nie, tu chodzi o mnie. To ze mną stało się coś
złego.  Popatrzyła na niego wyzywająco. Nie wyglądała na zmartwioną, kiedy
dodała trzezwo:  Tak. Coś jest ze mną nie w porządku, to oczywiste.
3
Odsunęła kieliszek.
 Czy mogę dalej mówić o sobie?
 Jak pani sobie życzy.
 To, być może, pozwoliłoby mi dojść do tego miejsca czy tego momentu mego
życia, w którym wszystko zaczęło się psuć. Myślę, że głośno wypowiedziane słowa
mogą się okazać pomocne.
 Tak, być może.
 Wszystko było miłe i zwyczajne. Mówię o swoim życiu. Szczęśliwe dzieciństwo,
kochający dom. Posłano mnie do szkoły. Robiłam zwykłe rzeczy. Nie było nikogo,
kto by mnie nie lubił. Być może, gdyby znalazł się ktoś taki, wyszłoby mi to na
zdrowie. Być może byłam zepsutym dzieckiem, chociaż nie sądzę. Po powrocie ze
szkoły grałam w tenisa, chodziłam na tańce, spotykałam się z młodymi ludzmi i
zastanawiałam się, jaką podjąć pracę. To wszystko mieści się, jak sądzę, w normie.
 Tak. I brzmi całkiem jednoznacznie.
 A potem zakochałam się i wyszłam za mąż.  Jej głos nabrał nieco innego
brzmienia.  I wiodłam szczęśliwe życie& Nie.  Zamyśliła się.  Kochałam go,
lecz bardzo często byłam nieszczęśliwa.  Dodała:  To dlatego pytałam pana, czy
szczęście istotnie coś znaczy.  Przerwała, by po chwili ciągnąć dalej:  Tak trudno
jest to wyjaśnić. Nie byłam bardzo szczęśliwa, lecz w jakiś niezrozumiały sposób
wszystko miało określony porządek: to był mój wolny wybór, miałam to, czego
chciałam. Nie weszłam w ten związek z zamkniętymi oczami. Naturalnie,
idealizowałam swego męża tak jak każda inna zakochana istota. Lecz teraz
przypominam sobie pewną chwilę: budzę się bardzo wcześnie, około piątej, tuż przed
świtem. To taka pora na chłodną, wyważoną szczerość wobec samej siebie, prawda? I
widzę, zdaję sobie sprawę, co może przynieść przyszłość. Widzę, że nie zanosi się na
to, bym była prawdziwie szczęśliwa, widzę, że mój wybrany ukrywa egoizm i
bezwzględność pod maską beztroski i wdzięku, lecz widzę także, że jest czarujący,
wesoły, niefrasobliwy i że ja go kocham, że kocham tylko jego i że raczej wolałabym
być nieszczęśliwa w małżeństwie z nim, niż wieść drobnomieszczański, spokojny
żywot bez niego. Myślę zatem, że istnieje szansa, by przy odrobinie szczęścia i
zachowaniu rozsądku udało mi się. Akceptuję fakt, że kocham go bardziej, niż on [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • arachnea.htw.pl